poniedziałek, 1 października 2012

Nie za wesoło

Niestety ostatni czas jest dla mnie nie za wesoły.
I na dodatek koleżance z którą pracowałam w pokoju nie przedłużyli umowy, bo narazie nie mamy w pracy wolnych etatów, a ona była na zastępstwo. Mam nadzieję, że biuro przydzieli nam jakiś etacik i A. wróci. W środę ponoć szef ma rozmawiać z prezesem. Może się coś pozytywnego dla nas okarze. 3majcie mocno kciuki.

A od jutra mamy audyt. Po tak długiej mojej nieobecności w pracy to się go trochę boję. Tak więc i za to 3majcie kciuki.

Od dziś mamy karnety fitprofit i teraz jak Mąż będzie miał wolne niedziele czy soboty to będziemy sobie zwiedzać różne baseny;) Mąż po dłuższej przerwie wraca na siłownię. Od dziś do Świąt ma zamiar nie pić alko i wczoraj zrobiliśmy sobie pożegnanie z %. Najpierw byliśmy na spacerze na piwo,a potem pojechaliśmy do miasta na pizzę i piwo. A w domu dokończyliśmy otwarte kiedyś martini. Po takiej mieszance szybko zasnęłam, a rano ciężko było wstać do pracy.
W sobotę robiliśmy Męża zaległe imieniny, bo ma imieniny w sierpniu, ale akurat jego siostra miała urlop i wyjechała. Przełożyliśmy świętowanie na inny termin i dopiero ta sobota wszystkim pasowała. Tak więc całą sobotę spędziłam w kuchni, a ciasto to już od czwartku piekłam, bo wymagało stygnięcia i kładzenia różnych kolejnych warstw.

Mam chęć wybrać się do kina na "Jesteś Bogiem". Wyczaiłam, że w Multikinie są różne promocje cenowe w tygodniu, ale jak weszłam w internet to generalnie te promocje można o kant d... potłuc. Zobaczymy, może kiedyś się wybierzemy.

A na dodatek dziś idę do dentysty-brrr. No i czeka mnie kilka zębów do wyrwania, ale jakoś nie mogę się zebrać, a dentystka pewnie będzie się czepiać, że jeszcze tego nie zrobiłam.

A w środę mam komisję lekarską w sprawie odszkodowania za złamanie tej mojej ręki. Ciekawe na ile % to wycenią.

Generalnie ostatnio nastrój mi nie dopisuje i wszystko dookoła się sypie.
Czekam na czas jak będzie lepiej;)

piątek, 21 września 2012

Jestem

Jakoś nie miałam weny do pisania, a jak nawet czasem miałam to akurat jakoś się nie składało, by stworzyć jakąś notkę tak więc długo nic nie pisałam.

Chyba po takim czasie nie ma sensu opisywać ślubu i wesela, aczkolwiek koleżanki do tej pory je wspominają i chętnie przyżyłyby to jeszcze raz.
Ja zresztą też, bo było super. Przed ślubem denerwowałam się, a potem już nie tylko świetnie wraz z innymi gośmi się bawiliśmy. Zabawa była przednia!!!

Moja suknia się wysztkim podobała, mówili, że jest piękna, wyjątkowa, że nigdy takiej nie widzieli. Mówili to już o wersji długiej, po ujawnieniu wersji krótkiej komplementowali suknię jeszcze bardziej. Mi suknia też się super sprawdziła, a szczególnie właśnie wersja krótka, bo w długiej sukni całą noc bym chyba nie wytrzymała. Nie wiem jak inne dziewczyny to robią. Niestety tylko troszkę się opuszczała, a dół niestety przez to się podarł. Ale wrażenie sukni niezapomniane!!!

A po weselu mój Mąż pierwszy raz pojechał oficjalnie ze mną do domu i razem sobie zasnęliśmy;)
Potem za kilka dni wyjechaliśmy na działkę, "w pierwszą podróż poślubną", gdzie w przedostatni dzień urlopu jak wiecie złamałam prawą rękę.
Potem 6 tygodni w gipsie.

Potem było wesele znajomych-też dobra zabawa;)
A potem wylot na Teneryfę-zajebisty wyjazd. Wypoczęliśmy, wyszaleliśmy się, opailiśmy...i wróciliśmy do Polski.

A w poniedziałęk po prawie 4 miesiącach nieobecności wróciłam do pracy. I szczerze mówiąc nie mogłam się już doczekać, bo siedzenie w domu już mi się znudziło. I super!!! Pewnie entuzjazm co do pracy niebawem mi przejdzie, ale narazie cieszę się tym.
Niestety moja koleżanka, z którą ostatnio pracowałam w pokoju zatrudniona była na zastępstwo i z końcem września kończy się zastępstwo. Dyrektor wysłał prośbę do Prezesa o etat, ale nie wiadomo jak to będzie. Wtedy NA PEWNO tak mi miło w pracy nie będzie. Ale narazie się tym nie chcę martwić.

Wraz z powrotem do pracy wróciłam na siłkę, bo wcześniej cały czas bolała mnie ręka i nie czułam się na siłach by trenować. Na Teneryfie ręka przestała mnie boleć, jakby w ogóle nie była złamana i póki co nie boli.

Zaczęłam też generalny remont uzębienia....ale o tym może nie będę pisać, bo są przyjemniejsze tematy;)

Przypomina mi się czasem jak zaczynałam pisać tego bloga, jak byłam jeszcze panną przygotowującą się do ślubu, jak pisałam o wyborze sukni ślubnej, jak to wszystko przeżywałam, a teraz już po ślubie, weselu-3 miesiące-jak to szybko wszystko minęło;)

Mam nadzieję, że teraz będę częściej pisać notki.
Coś miałam jeszcze napisać, mam to na końcu języka, ale nie pamiętam więc kończę!!!
Pozdrowienia i "do zobaczenia".

P. S. Dajcie znać czy ktoś będzie tu czytał, po takim czasie nieobecności;)

sobota, 30 czerwca 2012

3 tygodnie po ślubie

Notka będzie krótka, gdyż mam złamaną prawą rękę i lewą trudno mi obsługiwać kompa.
Pragnę Was tylko poinformować, że ślub i wesele super. Nie tylko goście się dobrze bawili i wszystko chwalili i do tej pory chwalą, ale i my super się bawiliśmy.
Więcej napiszę jak będę sprawna.
Pozdrowienia i buziaki.
ps-generalnie super fajnie jest być mężatką i mieć takiego męża;)

piątek, 8 czerwca 2012

To już jutro!!!

A dziś miałam wspaniały, wręcz szampański humor!!!
Po przeczytaniu Waszych komentarzy aż nie wierzyłam, bo myślałam, że nerwy się uspokoiły po tabletkach, a że działają one po 14 dniach to nie miałam pojęcia. Nawet J się śmiał, że mam dobry humor po tabsach.
Może po prostu stres wyładowałam płaczem w środę, a potem zebrałam się w sobie żeby cyrków nie odwalać i jak małe rozhisteryzowane dziecko się nie zachowywać. W każdym razie wczoraj słabo się czułam. Po odwiedzinach urodzinowych u siostry lepiej, bo nie myślałam tylko o ślubie a były m. in. różne inne tematy, a dziś czułam się wspaniale. Co będzie jutro zobaczymy. Ale i tak nie mogę się doczekać.
Troszkę się obawiam dziwnych zachowań ze strony rodziny Narzeczonego, bo np. mają pod kościół przyjechać samochodami, a potem je odstawić do Zgierza, gdzie się zatrzymali i dopiero potem jechać na salę. Ale ja na nich czekać nie zamierzam. Jak wyjdzie głupio to ich wina-mam to w  d....

A jutro o tej porze już będę żoną swojego męża!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Buziaki

czwartek, 7 czerwca 2012

Szalony Wieczór Panieński i NERWY! NERWY! NERWY!!!

Zacznę od tego, że strasznie się denerwuję. Nawet nie jakąś konkretną rzeczą czy sytuacją, ale jestem bardzo nerwowa i wystarczy słowo a ja się wkurzam, denerwuję, krzyczę, bluźnię, płaczę. Jednym słowem jestem nie do zniesienia i zachowuję się jak idiotka. Wczoraj spie... wszystkim dzień tymi moimi nerwami. W końca na koniec dnia J się wkurzył i wyszedł. Miał już dość moich humorów i nerwów. Nie dziwię Mu się. I tak wykazał długo cierpliwość. Jak wyszedł wypłakałam się na maksa i troszkę nerwy opadły. Zaczęłam też od wczoraj brać przez to wszystko ziołowe tabletki uspokajające. Nie wiem czy działają, bo nadal jakaś jestem podenerwowana. Nie mogę jakoś wrzucić na luz. Cały czas czuję napięcie i ściskanie "w dołku". Nie wiem jak dożyję do tej soboty i jak sobie w sobotę poradzę. Chyba posłucham rady A i jakąś ćwiarteczkę sobie kupię i w razie wypadku ze świadkową sobie zapodamy. 

Co do wczorajszego dnia wszystko co mieliśmy załatwić załatwiliśmy. Na dodatek i na nieszczęście szwagrowi zepsuł się samochód i wszystkie rzeczy w jakich miał nam pomóc trzeba wymyślać inaczej. To dodatkowy stres i problem. Mam nadzieję, że jakoś to pójdzie i wyjdzie. 
Dziś mam biegunkę i nadal mnie ściska.
Jeszcze trzeba jakoś pomyśleć jak jutrzejszy dzień zorganizować, bo na ten temat z J też mamy inne zdania i przez to też się kłóciliśmy, ale mam nadzieję, że jakoś wymyślimy złoty środek.

Miałam dziś iść na siłkę, ale czuję brak sił. Chyba po prostu potrzeba mi posiedzenia i nic nie robienia.
Po obiedzie J przywiezie swoje rzeczy. Potem idziemy do mojej siostry, bo ma dziś urodziny. A potem na 18.30 idziemy do kościoła do spowiedzi.

A teraz o Wieczorze Panieńskim;)
Było super!!!!!!
Na 15.30 przyszły A i M i potem moja siostra. W sobotę się strasznie źle czułam, było mi niedobrze, miałam biegunkę i bolał mnie brzuch. Tak więc koleżanki wymyśliły, że 2 szybkie mi pomogą- i pomogły;)
Zrobiłyśmy tortille i zaczęły przychodzić pozostałe dziewczyny-siostra J, narzeczona świadka J i moja bratowa cioteczna.
I zaczęła się impreza;)
Siedziałyśmy, piłyśmy i jadłyśmy smakołyki. A potem przyszedł czas na prezenty. Dostałam dużo fajnych i śmiesznych prezentów: gąbkę z wibratorem (od M oczywiście), 2 seksowne koszulki, fartuszek-"Lubię sprzątać i gotować, a najbardziej pofiglować", skarbonkę świnkę-"Na czynsz" i jeszcze jakieś drobiazgi.
Dziewczyny zawiązały mi oczy, a prezenty z braku worka włożyły do poszewki od poduszki-co bardzo mnie rozśmieszyło, aż się popłakałam ze śmiechu i cały make up rozmazałam pod chustką zasłaniającą oczy. Z zamkniętymi oczami wyciągałam kolejne paczki i zgadywałam co to jest.
Potem konkurs-siostra J przygotowała 12 pytań, na które najpierw odpowiedział Narzeczony i ja miałam odpowiedzieć tak jak On. Na 2 pytania nie znałam odpowiedzi-jaki był nasz pierwszy pocałunek i kto po ślubie będzie gotował a kto zmywał. Przynajmniej dowiedziałam się i mam to na piśmie, że J będzie gotował.
Potem jeszcze inne śmieszne konkursy i zadania dla mnie.

A potem-wyszłyśmy.
Zeszłyśmy na dół, a tam już czekały na nas taksówki. I pojechałyśmy nie wiadomo gdzie. W drodze jednak się domyśliłam gdzie zmierzamy. Znów dziewczyny zasłoniły mi oczy, ale już wiedziałam co będzie-po odsłonięciu ich zobaczyłam salę z 3 rurami. Dziewczyny wymyśliły lekcję tańca na rurze.
Jeszcze mnie zaskoczyły, bo do tańca na rurze potrzebne są krótkie spodenki, a ja ich przecież nie wzięłam. A tu moja siostra wyciąga ze swojej torebki moje krótkie gatki;) Super to wszystko zorganizowały!!!
Potem lekcja tańca-nie jest to takie łatwe. Na dodatek bardzo siniakotwórcze. Każda z nas ma masę siniaków. Moja na szczęście nie są takie ciemne, ale widoczne i do soboty pewnie nie zejdą. Ale trudno-zasłoni się pończochami. Niestety na buty na zmianę mam srebrne sandałki więc będę musiała zdjąć pończochy, ale nie mam zamiaru się przejmować, trudno. Warto było. Było fajnie i śmiesznie i wszystkie dobrze się bawiłyśmy. Ja chociaż na szczęście nie mam zakwasów (przez siłkę), ale pozostałe dziewczyny miały straszne zakwasy, nawet M, z którą chodzę na siłownię.

Po rurach pojechałyśmy na miasto. Byłyśmy w "Pewexie". Dziewczyny zamówiły nawet dla mnie piosenkę "Małgośkę"-nie przepadam za nią co prawda, ale nie wiedziały no i było to miłe. Po jakimś czasie dziewczyny zaczęły się wykruszać. Na koniec zostałyśmy ja i M, siostra J i narzeczona świadka J. Wyszłyśmy z klubu, ale mi się nie chciało iść do domu. Z M przekąsiłyśmy jakąś kanapkę z kurczakiem i poszłyśmy już tylko we dwie do Kaliskiej. Jak za dawnych czasów. Było super i bawiłyśmy się do 5 rano!!! Wróciłam zmęczona i już zdążyłam do tej 5 całkiem wytrzeźwieć. Tak więc jak wstałam nie miałam wcale kaca.

Gorzej z chłopakami- jak rano (godz. 11) rozmawiałam z J to ledwo co żył. 
Tak więc Wieczór Panieński super!!!

Gorzej teraz- mam nadzieję, że jakoś będę potrafiła te swoje nerwy utrzymać na więzi i wszystko ładnie wyjdzie i dobrze się potoczy;)
Już w sobotę ŚLUB;)
Mimo nerwów nie mogę się doczekać!

Pogoda tylko jakaś dupowata- chłodno i przelotne deszcze cały czas. Mogło by się troszkę ocieplić, bo nie dość, że będę się trzęsła z nerwów to jeszcze z zimna. Brrrr. I żeby nie padało.

Do zobaczenia pewnie już po ślubie napiszę jako Pani Gosia M.;)

środa, 30 maja 2012

Niespodzianka i trójka

Była mega kumulacja w lotka i padła jedna szóstka!!! Jedna-niestety nie moja, ale mi udało się trafić trójkę!!

Bardzo przejmowałam się środą przed ślubem, bo dużo rzeczy do załatwienia, głównie tym, że oprócz spraw ślubnych mają nam przywieźć nową kanapę. A tu wczoraj niespodzianka-siedzę sobie w pracy i pracuję i dzwoni pani, że jutro mogą nam już kanapę przywieźć!!! Super. Szybko wypisałam wniosek o urlop na dziś i wyszłam z pracy też wcześniej, żeby powyciągać rzeczy z mebli w pokoju to co mi zostało to przeniesienia. Potem przyjechał J i przyszedł szwagier i powynosili meble do drugiego pokoju. Jeden minus, że starą kanapę z tego pokoju co będziemy mieć drugi zabiera znajomy rodziców, ale dopiero w piątek więc teraz stoją meble prawie jeden na drugim. I ogólnie w całym prawie mieszkaniu poutykane są wszędzie różne moje klamoty. Ale to tylko do jutra. Teraz właśnie siedzę i czekam na panów z kanapą. Mam nadzieję, że szybko przyjadą i nie będę musiała pół dnia spędzić na czekaniu, bo chciałabym jeszcze dziś iść na siłkę, bo wczoraj przez to wszystko nie poszłam jak miałam w planach.
Dzięki temu, że kanapa przyjedzie wcześniej J będzie mógł wcześniej sprowadzać tu swoje graty i nie będzie wszystko na ostatnią chwilę, bo bardzo nie lubię takich sytuacji. Wolę wszystko wcześniej mieć przygotowane, a tak szybko trzeba by ogarniać przemeblowanie przed weselem. I zamiast myśleć o ślubie byłoby urządzanie pokoju, ustawianie mebli i przekładanie ubrań itp. A tak to mam nadzieję, że wszystko na spokojnie uda nam się załatwić.

Dziś popołudniu idziemy do kościoła uregulować resztę płatności i dogadać parę szczegółów.

Potem idziemy do supersamu koło mnie, żeby zamówić kosze okolicznościowe dla rodziców. Zamówimy na sobotę, jak odbiorę to w niedzielę zaniesiemy je do mojej siostry, bo z okazji wieczoru panieńskiego rodzice, żeby była wolna chata jadą na działkę więc ich nie zobaczą. A szwagier w dniu ślubu zawiezie je na salę.
W ogóle troszkę zaangażowaliśmy szwagra w ten nasz ślub, bo oprócz pomagania w przenoszeniu mebli poprosiliśmy go by wina jakie dostaniemy przed kościołem przywiózł z chłopakiem mojej świadkowej do nas do mieszkania, bo zamiast kwiatów chcemy dostać od gości wina. No i w środę, żeby zawiózł mnie po suknię ślubną.

Co do wesela to w poniedziałek ustaliłam szczegóły z orkiestrą.
No i ćwiczyliśmy też pierwszy taniec-szło lepiej niż ostatnio, ale jeszcze trzeba troszkę potańczyć;)

Po napoje J pojedzie dopiero w piątek przed ślubem do makro ze znajomym i od razu zawiezie je na salę.
A jednorazowe pojemniki na smakołyki dla gości kupi mi koleżanka z pracy A, bo koło niej jest sklep z tym.
A kolega ma podjechać po wstążeczki do dekoracji samochodu-zresztą może wczoraj już je kupił, ale nie wiem, bo wcześniej opuściłam pracę;)

Wczoraj zrobiłam już wizytówki na stoły. Muszę poprawić tylko moją, bo napisałam Panna Młoda-na co J się oburzył. Wiem, że to generalnie niepoprawnie, bo po ślubie to jest nie jest się już panną, ale potocznie mówi się Panna Młoda. Zmienię na Pani Młoda, albo zrobię wspólną dla nas obojga Para Młoda, albo Państwo Młodzi;)

I chyba to wszystko z przygotowań.
Nie denerwuję się, bardziej po prostu nie mogę się doczekać!!!
Za to moja świadkowa się denerwuje i ja ją pocieszam, że wszystko będzie dobrze. Przejęła się M rolą;)

A w sobotę panieński!!! Ciekawe co mi dziewczyny wymyśliły???

Ale to szybko zleciało!!!

niedziela, 27 maja 2012

Odliczanie - 13 dni...

Jak ten czas zleciał!!!
To niesamowite, już niecałe 2 tygodnie do Ślubu!!!
Ale zleciało!
Za 2 tygodnie Nasze życie zmieni się zupełnie, nic nie będzie jak dawniej i resztę życia spędzimy razem;)
 I już nie mogę się doczekać!!!!!!!!!!!!!!!

A jak przygotowania???...w toku

Po kolei:
W ubiegłą niedzielę najpierw J był u spowiedzi, bardzo się obawiałam, że np zacznie się w konfesjonale kłócić z księdzem i nie dostanie rozgrzeszenia-ulżyło mi jak poszliśmy do kościoła i do konfesjonału zmierzał ksiądz, z którym spisywaliśmy protokół przedmałżeński i który będzie nam udzielał ślubu. Od razu mi ulżyło. Tak więc sakrament J ma z głowy. Wymyśliłam, że do spowiedzi przed ślubem pójdziemy w Boże Ciało.

Potem pojechaliśmy na giełdę zamówić kanapę. Zamówiliśmy-jak przywiozą zrobię zdjęcie i Wam pokarzę. Niestety przywiozą ją dopiero w środę przed ślubem. Tej środy właśnie się najbardziej boję, bo mamy wtedy dużo rzeczy do załatwienia, a generalnie nie za bardzo da się narazie zaplanować co o której godzinie.
Bo:
1. przywiozą nam łóżko (narazie nie wiadomo o której-we wtorek zadzwonią).
2. musimy jechać na salę ją odebrać, tam wtedy odbywa się liczenie naczyń, sztućców itd. Przy okazji zacząć zwozić tam alkohol, piekarniki i coś tam pewnie jeszcze,
3. muszę odebrać suknię ślubną - rozmawiałam z siostrą wczoraj by szwagier mnie zawiózł. Najgorzej,
4. od kolegi z pracy musimy pożyczyć piekarnik i zawieźć go na salę
4. i nie wiem co jeszcze...
Najgorzej, że nie wiadomo, o której kanapę przywiozą i nie można zaplanować co kiedy będzie. Nawet na odbiór sukni ze szwagrem nie mogę się umówić. Tak więc strategia będzie we wtorek.
Poza tym, żeby kanapę wstawić do pokoju trzeba wynieść z niego wszystkie meble!!! Trzeba więc wszystkie szafki najpierw opróżnić. W sumie na 90% już to zrobiłam. Mamy zajmować z J dwa pokoje. Ten drugi to pokój, w którym ja kiedyś mieszkałam, a potem nasza ciocia, która w grudniu zmarła. Kupnem kanapy mama została zmuszona do sprzątnięcia rzeczy cioci z pokoju. Chciałam jej pomóc, ale nie chciała. I tak jak mama opróżniła jakieś szafki to ja swoje szmaty przenosiłam do nich. Ubrania już przeniesione, zostały rzeczy "biurowe/urzędowe" i szuflada z kosmetykami. No i pierdółki z wierzchu. Ale to 1, 2, 3 w poniedziałek po panieńskim.

W środę rano trzeba będzie wynieść meble z pokoju, a potem wznów je wnieść. No i potem poprzenosić część moich rzeczy z tamtego pokoju do tego i Narzeczony swoje rzeczy poprzywozi i w środę i czwartek będzie upychanie naszych ciuchów w tych 2 pokojach.

Dalej co do przygotowań to znalazłam FRYZJERKĘ-super. We wtorek byłam na 2 próbnej fryzurze, u znajomej kolegi z pracy. Dziewczyna specjalizuje się we fryzurach ślubnych. No i jestem zadowolona na 90%. Byłam podobna do siebie, zostawiła mi moją grzywkę naturalnie, że byłam podobna do siebie. Co do tyłu po dokładnym obejrzeniu fryzury mam parę uwag, ale to mały pikuś i mam nadzieję, że będzie dobrze;) Dziewczyna zna się po prostu na tym. A fryzury tworzy jak dzieła sztuki. Jest to jej pasja. No i przyjedzie do mnie do domu. Najpierw była opcja, że o 7 rano!!! Bo na 9 i 11 miała już zapisane klientki, a ja mam makijaż na 11.30. Ale, że i tak sama sobie włosy będę myła to umyję przed make upem i fryzjerka przyjedzie na 13-więc nawet w czasie super się zgrało!

Nie mamy jeszcze napojów. We wtorek robiliśmy z rodzicami listę co trzeba jeszcze załatwić i kupić i ile picia. Mieliśmy je zmawiać w hurtowni, gdzie jeśli się wszystkiego nie zużyje można oddać, ale niestety nie chcieli nam tego przywieźć, a hurtownia jest poza Łodzią więc nam też się nie opłaca tam jechać. Poszukamy w Łodzi, w jakiejś hurtowni lub pojedziemy do macro. Może dopiero w środę, by od razu zawieźć to na salę.

Musimy też kupić pojemniki jednorazowe, takie jak na chińskie żarcie, by gościom zapakować troszkę smakołyków z wesela. Za bardzo nie wiemy gdzie-pytaliśmy mojej siostry, ale nikt nie pamięta gdzie były kupowane na ich wesele.

Czeka nas wizyta w kościele, by zapłacić resztę kasy i dogadać szczegóły.
I telefon do orkiestry-o której mają przyjechać, jaki pierwszy taniec itp.
I musimy w końcu poćwiczyć ten pierwszy taniec, bo mi nie idzie walc!!!

Do dekoracji samochodu znalazłam w necie fajne wstążeczki na klamki, kolega ma mi zakupić, bo on dużo jeździ więc jutro lub pojutrze po drodze wstąpi do tego sklepu. Sklep jest w Łodzi, ale na drugim końcu, a wysyłka 13 zł, same wstążeczki 16 zł więc nie warto przez net zamawiać. Kolega był już w piątek w tym sklepie, ale ich nie było. Przy czym zabawna sytuacja, bo w czwartek dzwoniłam i były, ale jakaś kobieta je kupiła, a pani w sklepie była przekonana, że sprzedała je mi;)

Wczoraj druhna zakupiła buty i torebkę do swojej sukienki;) Został ten kłopot jeszcze koleżance z pracy, nic nie pisała więc pewnie nic nie kupiła, bo wczoraj miała szukać. Kłopoty z tymi babskimi ciuchami.

No a w sobotę wieczór panieński. Nie mam zupełnie pojęcia co mi dziewczyny wymyśliły. O 16.30 przyjdą do mnie M i A (druhna i koleżanka z pracy) i moja siostra, by wszystko przygotować, a na 17.30 reszta dziewczyn i wiem tylko, że o 19.30 gdzieś wychodzimy. Ale gdzie????? No a po tej niespodziance na miasto na tańce idziemy;) Dawno nie byłam i w sumie nie mogę się doczekać tej imprezy;)

A potem 2 dni do pracy (jeśli dam radę czasowo to i w poniedziałek i we wtorek po pracy na siłkę planuję iść). 

Ostatecznie na weselu ma być 68 osób dorosłych, 6 dzieci (do kosztów trzeba doliczyć jeszcze 3 osoby orkiestry i obiad dla kierowcy).
Wyszło tak, że nie musimy żadnego hotelu rezerwować, bo wszyscy pomieszczą się u nas i u rodziny. A w niedzielę pewnie zostaniemy w domu i tu obiad jednak będzie nie na sali, ale to jeszcze ostatecznie zadecyduje się na końcu. Tak więc w sumie dobrze, że nie ma poprawin, chociaż na poprawiny zaprosilibyśmy też gości z Łodzi, a na taki obiad to zależy właśnie czy na sali czy nie-no zobaczymy. No zobaczymy jak to się zakończy na drugi dzień. Narazie o tym nie myślę i się tym nie martwię.

Tak ogólnie to się nie stresuję i nie denerwuję. Denerwuję się tylko tym żeby wszystko załatwić na czas i najbardziej środą, bo dużo rzeczy do ogranięcia. Ale będzie dobrze;)

Notka mega długa, ale dużo było do opisania, w sumie to nie wiem czy o wszystkim wspomniałam o czym chciałam;)
O właśnie świadkowa esa wysłała czy mam niebieską podwiązkę;) Mam;)

Pozdr
Mam nadzieję, że przed ślubem się jeszcze odezwę;)
Może po panieńskim!!


sobota, 19 maja 2012

3 tygodnie!!!!!

Dziś sobota więc do ślubu zostały równo 3 tygodnie!! Ale ten czas leci. Już nie mogę się doczekać, ale i mnie to przeraża, bo jeszcze tyle rzeczy do załatwienia no i nasze życie zupełnie się zmieni i to na zawsze! A nieznane trochę straszy.

Goście już policzeni. Niestety z mojej listy 74 osób będzie tylko 34, jeszcze ta liczba może wzrosnąć o jakieś 2 czy 3 osoby. Przykro mi trochę. Ale 2 osoby zmarły, 2 urodziło lub na dniach urodzi się dziecko, a to ktoś pracuje w Niemczech czy Anglii i nie może dostać wolnego, a to egzaminy na uczelni, a to delegacja, a to choroba, złamana noga, operacja. No ale trudno. Kto może to przyjedzie. Przynajmniej będzie proporcjonalnie osób z mojej i J rodziny. No i nie trzeba będzie pokoi w hotelu wynajmować, bo wszystkich rozgości się po rodzinie. Najważniejsze, żeby była dobra zabawa, a najnajważniejsze żebyśmy szczęśliwie żyli po ślubie.

Co tam jeszcze?? Mamy beczkę na bimber na wiejski stół-Narzeczony przez internet kupił. Potem będziemy tam trunki Jego produkcji przechowywać, albo coś mocniejszego. I bimber też już mamy zamówiony.
Musimy jeszcze zamówić napoje. I muszę zrobić wizytówki na stoły. I jeszcze spotkanie z orkiestrą. I musimy więcej ćwiczyć pierwszy taniec (narazie była 1 próba).

A dziś jeździliśmy na rowerach do wieczora. Trochę po lesie, a trochę po mieście. Są dni Łodzi więc byliśmy na Piotrkowskiej, gdzie spotkaliśmy moją siostrę z mężem i koleżanką, szli na imieniny kolegi. Ciekawe z kim siostrzenicę zostawili, bo nie z moją mamą??? Zjedliśmy kebaba, miał być z baraniny-miejmy nadzieję, że był. Byliśmy też w Manufakturze-pełno ludzi wszędzie. Zrobiliśmy 29 km. Jutro też się wybieramy na przejażdżkę po obiedzie, bo rano jedziemy na giełdę zamówić kanapę. Potem zrobimy razem obiad-kurczaka pieczonego na butelce piwa-jeszcze nie robiłam. Do tego będzie kus-kus- bo jeszcze nie jedliśmy. A potem wybieramy się do Arturówka na rowerach. W ostatnim tygodniu mało jeździłam, tylko w poniedziałek pojechałam do pracy i potem na siłkę, bo a to pogoda deszczowa, a to potem byłam "niedysponowana" i brakowało mi roweru. Ale nadrobi się;)

Ale ten czas leci!! Trochę masakra, ale mam nadzieję, że wszystko się uda i ze wszystkim się wyrobimy i o niczym nie zapomnimy.
Na dodatek muszę zrobić miejsce w szafkach i szufladach dla J. Musimy też z mamą zrobić porządek z rzeczami cioci w drugim pokoju, który też ma być dla nas. Masakra, bo nie lubię takich rzeczy i już milion razy się za to zabierałam, ale jakoś jeszcze nie wyszło.

A za 2 tygodnie wieczór panieński;) Będzie się działo!!!

Pozdr

czwartek, 17 maja 2012

23 dni;)))))))))

Oj ciężko mi było zebrać się do napisania posta. A to zmęczona, a to zarobiona, a to się nie chciało.
Ale ślub coraz bliżej, a i Wy pytacie jak tam przymiarka itd.

No więc przymiarka bomba!!! Suknia leży super, wyglądam w niej świetnei i czuję się rewelacyjnie!!!
W domu mam też już toczek, a suknię i bolerko odbiorę w środę przed ślubem.

Makijaż też świetny-jak juz pisałam make up będzie mi robiła siostra Narzeczonego. W środę 9 maja do mnie przyszła i ślicznie mnie umalowała. Delikatnie i ładnie, że aż faceci na ulicy się za mną oglądali;) (seri, nie przesadzam).

Na przymiarce były ze mną druhna M i koleżanka z pracy A. Im też make up się bardzo podobał, nie pozwoliły mi okularów przeciwsłonecznych nawet założyć. I suknią też były zachwycone;)
Po przymiarce wybrałyśmy się do ogródka na piwko, by dziewczyny sie lepiej poznały (bo wcześniej sie nie znały) i by obgadać zarysy Wieczoru Panieńskiego. Było miło i wesoło;)

A na koniec zostawiłam rewelacje o fryzjerze-wielka porażka!!! Poszłam do mojej fryzjerki, która ścina mi włosy i czesała mnie już na wesele mojej siostry. Wzięłam ze sobą zdjęcie fryzury "takiej mniej więcej żeby taka wyszła coś w podobie", wzięłam zdjęcie toczka (bo jeszcze wtedy go nie miałam). No i z tyłu ten koczek-upięcie fajne było, generalnie takie jak na zdjęciu, ale reszta fryzury MASAKRA!!! Włosy mi postawiła, natapirowała, wyglądałam okropnie-jak stara baba:( Brrrr
No ale stwierdziłam-dobra, przynajmniej wiem jakiej fryzury nie chcę.
Ale żeby tego było mało-po wizycie siostry J i umalowaniu mnie patrzę, a tu ta "fryzura" mi się już rozwala. NAjpierw ją tam próbowałam poupinać jeszcze, potem pomyślałam, że pójdę żeby mi poprawiła, a w końcu, że nie chcę żeby mi ją poprawiała bo jest okropna i wczoraj w pracy miałam ładniejszą, a na ulicę tak nie wyjdę. Wypięłam wsuwki, głowę pod prysznic i miałam ładne włoski. No a 80 zł poszlo się ...

No ale powstał znów nowy problem fryzjera, co z  fryzurą (po tym jak się uporałam z rozchodzeniem niewygodnych butów).
Różne już tam miałam warianty i pomysły, a w poniedziałek w  pracy okazało się, że kolegi znajoma jest fryzjerką i w zeszłym roku nawet jedną dziewczynę od nas na ślub czesała. Ponoć jest świetna. Jestem do niej na wtorek 22 maja umówiona. Mam dobre przeczucia;)) 3majcie kciuki!

Poza tym kupujemy nową wersalkę, tapczan czy jak to tam nazwać, nowe spanie dla mnie i J. Moje jest za wąskie na nas dwoje i jakoś tak nam niewygodnie. W niedzielę byliśmy na giełdzie i już wybraliśmy. W tą niedzielę znów jedziemy, bo trzeba go już zamówić, bo na realizację czeka się 2 tygodnie, a my chcemy by przyjechał przed ślubem. Musimy jeszcze wybrać kolory. Mam nadzieję, że obędzie się bez kłótni i uda nam się wybrac takie żeby się obojgu podobały.

W niedzielę też zaczęliśmy ćwiczyć nasz pierwszy taniec. Narazie trochę porażka, ale trzeba ćwiczyć. Może też jakieś kkroki podejrzymy w internecie?? Nie przejumujemy się tym narazie.
A ćwiczenia chwilowo były zawieszone, bo w poniedziałek J wyjechał na szkolenie i dziś dopiero wraca;) Stęskniłam się już za nim!!

No ale narazie byłam "słomianą wdową" i korzystając z okazji w poniedziałek po siłowni poszłyśmy z M cos przekąsić i poszłyśmy do galerii handlowej;) Kupiłam sobie nowe baleriny pumy. Niestety nie miała okazji ich wykorzystać jeszcze, bo pogoda się skiepściła. I przez to niestety rower zostawiałam w domu, ku mojej wielkiej rozpaczy. NAprawdę aż żal mi jeździć do pracy tramwajem. Chyba uzależniłamsię już od jazdy na rowerze;)
Rower daje takie poczucie wolności!!!

We wtorek spotkały się moje koleżanki i siostra w sprawie planowania Wieczoru Panieńskiego i ciekawa jestem co tam wymyśliły;)

W środę byłam na siłce, a potem zdychałam, bo kobiece comiesięczne boleści nastały. Ale na szczęście jak narazie w tym miesiącu nie jest tak najgorzej.
No i dziś wraca J.
Jutro po pracy jadę do Niego, bo siostra J będzie mi robić maseczkę. Już raz mi ją robiła, ale trzeba ją jeszcze ze 2 razy conajmniej powtórzyć.

Goście też już prawie wszyscy powteirzdili swoje przybycie lub nie. Nawets poro osób odpadło, ale nie mam jeszcze ostatecznej listy.
No i wczorak okazało się, że kucharki podrożały-była cena 95 zł/os, a teraz jest 102 zł, bo żarcie zdrożało.

No i chyba to tyle nowego.
A jeszcze: mama kupiła buty do sukienki na wesele. A kupiła sobie kieckę. M też, ale miała jakieś plamy, które się nie sprały i idzie ją oddać i szukać nowej.
I od M dostałam super spodnie-takie dżinsowe szarawary, bo na nią za małe się zrobiły. Będą świetne jak będzie cieplej na rower do pracy, bo są z cienkiego jeansu;)
Na szczęście pogoda się poprawia i znów rowerem będzie można jeździć, bo już się za nim stęskniłam!!!

No i powiem Wam, że już nei mogę doczekać się ślubu!!!!!!!
I to już tak blisko, tak niesamowicie blisko, że aż trudno w to uwierzyć;)
Zleci.......

pozdr

piątek, 4 maja 2012

Rower, buty i zabawa...

Zacznę od zabawy, do której wytypowała mnie  KINIA;)
Zasady zabawy:
- zdradzić, kto zaprosił mnie do zabawy
 - wymienić 5 kosmetyków, bez których nie wychodzimy z domu (podaj nazwy producentów, możesz też zamieścić zdjęcia)
 - zaprosić 5 kolejnych blogerek do zabawy


Trochę ciężko mi podać 5 kosmetyków bez, których nie wychodzę z domu, bo chyba tylu ze sobą nie zabieram, ale jak mi nie wystarczy to napiszę o tych, bez których nie mogę się obyć:

1. Puder w kamieniu - Carla- Formuła Hypoalergiczna.
Ja nie używam fluidów żadnych ani podkładów tylko pudru w kamieniu. Ten puder najbardziej lubię, bo składa się on z trzech odcieni beżu: jasnego, ciemniejszego i ciemnego-tak więc w zależności od okazji oraz stopnia opalenia skóry mogę sobie stopniować odcień pudru. Zawsze staram się go mieć w torebce żeby w razie czego przypudrować nosek;)
Narzeczony mówi na mnie czasem: moja pudernica!

2. Pomadka ochronna NIVEA, najlepiej hydrocare-usta zawsze muszą być nawilżone;))

3. Błyszczyk do ust NIVEA Natural Volume - usta zawsze muszą być nawilżone i błyszczące;)

I to podstawa mojej kosmetyczki, ale czasem w torebce mam jeszcze:

4. Krem do rąk glicerynowy 4 pory roku odżywczo-regenerujący z witaminami o zapachu melona.
Polecam wszystkim, którzy mają problemy z suchymi dłońmi. Nie zostawia tłustej warstwy gliceryny, a nawilża i ładnie pachnie;)

5. Perfumy Mochino I Love Love!!!!!
Mój ulubiony zapach. Uwielbiam go i używam od kilku lat. Niby się powinno zapach zmieniać, ale ten tak mi pasuje, że nie mogę się z nim rozstać. I każdemu też już się ze mną kojarzy;) Uwielbiam!!!

Poza tym zawsze przy sobie mam lustereczko, grzebień lub szczotkę, chusteczki higieniczne i czasem antyperspirant.
A w mojej codziennej kosmetyce nie może zabraknąć, oczywiście poza dużą ilością tuszu do rzęs czarnego eyelinera i balsamu do ciała Dove z błyszczącymi granulkami;))

A zapraszam do zabawy:
1.Kfiatushka
2. Kwiatuszka (Sylwię)
3. Niunię (Kasię)
4. Nabi
5. Limoncellę;))

THE END o kosmetykach

Choć w sumie nie za bardzo-bo w środę mam drugą przymiarkę i wymyśliłam, że tego dnia pójdę też na próbną fryzurę i makijaż. Tak więc o 9 jestem umówiona u fryzjera, a o 11.45 przyjeżdża do mnie siostra J zrobić mi makijaż;)

Co do spraw weselnych jeszcze-dobrze, że wczoraj zajrzałam do umowy z videofilmowaniem, bo wiedziałam, że jakoś miesiąc przed ślubem mieliśmy się z nim spotkać, by ustalić szczegóły filmu, podać godzinę błogosławieństwa, markę i kolor auta co będzie nas wiozło i dać na pendraku 10 mp3 naszych ulubionych piosenek, które będą podkładem. No i patrzę wczoraj w tę umowę, a tam jak byk-spotkanie NAJPÓŹNIEJ DO KOŃCA KWIETNIA-podkreślone jeszcze przeze mnie.
Wybrałam wczoraj 11 pieśni i zadzwoniłam dzisiaj do faceta. No z terminem spotkania ciężko, bo zaczął się sezon komunijny i koleś nie ma czasu, dlatego miało być spotkanie w kwietniu. Tak więc w niedzielne pop ołudnie nam wypadnie do niego jechać.

Wczoraj J przywiózł na spróbowanie bimber na wiejski stół-mama z tata próbowali, bo On był samochodem, a ja po siłce i rowerze to szkoda ścinać białka, zresztą nie miałam wcale chęci.
We wtorek byłam z koleżanką na piwie i było mi po tym bardzo niedobrze, tak więc na alko jakoś nie mam chęci.
No a bimber dobry i zamówiony!

A teraz o butach, bo ostatnio pisałam o strasznej ich niewygodzie. Aż sama nie mogę w to uwierzyć, ale się rozbiły. Wczoraj cały wieczór w nich chodziłam i było spoko. No może nie super jak w adidaskach, ale ok. Pod koniec tylko małe palce mnie bolały, ale i w tym miejscu może się to dopasuje mi do stopy.
KINIA dzięki za radę, w razie czego zaniosę je do szewca. Ale ja tez mam łeb-żeby o oczywistej osobie w przypadku butów nie pomyśleć tj. o szewcu;))) Ale na szczęście  miał mi kto podpowiedzieć.
Moja druhna też znalazła parę sposobów, na szczęście już nie muszę ich stosować. Będę jeszcze oczywiście w nich po domu chodziła, żeby się do stopy jak najlepiej dopasowały.

I o rowerze nie mogłabym nie napisać, bo ostatnio zwariowałam na jego punkcie. Przez rower nie myślę wcale o ślubie i sprawach do załatwienia, przymiarkach,  stresach itp. Jakoś ślub nie podnieca mnie tak jak rower!!! Na pewno się to zmieni, bo już czuję, że niedługo pierwsze podjaranie minie, ale jak narazie głównie myślę tylko o rowerze. Wszędzie jeżdżę rowerem, do pracy też. W środę zakupiłam sobie kurtkę przeciwdeszczową i dobrze, bo dziś akurat pada.
Wczoraj rano poszłam do kościoła, po kościele na rower i na siłkę, potem prysznic i obiad i poszłyśmy na rower z moją koleżanką-druhną. Wyszłyśmy o 15, a o 19 byłam w domu. Fajnie się jeździło. Oczywiście troszkę tez plotkowałyśmy i zahaczyłyśmy o lodziarnię, ale te 3 i pół godziny to jeździłyśmy. Byłam tak zmęczona, że aż wyczerpana. Ale rano wsiadłam na rower i do pracy.
Zobaczymy jak to będzie w weekend, bo Narzeczony na temat rowera jest bardziej o wiele niż ja zakręcony;)

Już się nie mogę doczekać weekendu, bo rodzice jadą na działkę i J u mnie zostanie. W niedzielę co prawda idzie na rano do pracy, co wiąże się z tym, że o 5 będę musiała wstać i mu zrobić jedzenie do pracy, ale od razu po pracy przyjedzie. Tak więc muszę coś jeszcze super wymyślić na niedzielny obiad.

No to miłego weekendu;)
pozdr

środa, 2 maja 2012

I już za chwilę druga przymiarka sukni

Dawno nic nie pisałam, a sporo się działo i wele razy przymierzałam się do notki, ale wiecznie było brak czasu.
A ten czas tak szybko mija-ostatni post był po pierwszej przymairce sukni, a w pzyszłym tygodniu będzie już druga, i ostatnia!!

A co się działo?? Tak trochę w skrócie:

Po pierwsze były kłopoty z teściem-pewnej niedzieli J przyjechał i powiedział, że Jego ojciec nie wybiera się na ślub i wesele. Nie będę Wam opisywać całej sytuacji pomiędzy J i jego tatą, w każdym bądź razie są pokłóceni. Mimo wszystko dla  mnie to nie do pojęcia, żeby ojciec nie był na takiej uroczystości. Ale nieraz już pisałam, że facet jest jakiś dziwny, wydaje mu się, że jest cesarzem w domu, wszystko musi być tak jak on chce, a jak mu się ktoś sprzeciwi to jest jego wrogiem-J się postawił, nieraz miał inne zdanie, którego nie bał się wyrazić i to odbitnie i przez to nie odzywają się z ojcem. No ale ojca się nie wybiera-jaki jest taki jest. A tu mama w rozmowie z J powiedziała, że ojciec sie nie wybiera na ślub. Wiem, że NArzeczonemu było przykro, mi ze względu na Niego też. I się wku..., a że akurat w środę miałam jechać do J to stwierdziłąm, że porozmawiam z Jego ojcem. Różne sobie mowy w głoie układałam, żeby mnie facet nie zagiął. No i powiedziałam  mu, że mi przykro, bo słyszałam, że nie wybier się na Nasz Ślub, na wesele, żę nie będzie Nas błogosławił-no i tam dalej się rozmowa potoczyła. Miał się zastanowić jeszcze.
No i w zeszłym tygodniu J mówił, że rozgląda się za garniturem więc pójdzie-tak więc jeden problem jakby z głowy.
Choć problemu teścia nie uważam za zamknięty, bo to dziwny człowiek i chyba najlepiej jak oboje się będziemy od niego trzymać z daleka. Aż mi się nie chce pisać, ale co jestem u J, a już szczególnie na jakiś imprezach rodzinnych to facet mnie denerwuje i pokazuje się z jak najgorszej strony, wychodzi z nie got o "żądzicielstwo" i tyrania. Jak dla mnie debil-choć może nie pwoinnam tak pisać o pzryszłym teściu, ale J myśli to samo. Przykro tylko, że ma takiego ojca.

Problem drugi był z butami-i nadal niestety jest. Te buty, które miały przyjechać 36 były na mnie za małe. No więc trochę wpadłam w panikę-na szczęście wypatrzyłam na stronie Ryłki w kolekcji ślubnej takie sami i to ze skóry. SUPER!!! jeszcze tego samego dnia pojechałam je kupić. Wszystko ekstra, ale buty niestety są niewygodne. Powiecie-to po co kupowałaś niewygodne buty. Jak przymierzyłam to fakt, były trochę ciasne, ale nowe buty często nie są od razu wygodne i tzreba je troszkę rozchodzić. A że to skóra to mam nadal nadzieję, że się rozchodzą. Problem jest jeden, że dłużej niż góra 2 godziny nie mogę w nich wytrzymać. Już smarowałam alkoholem i potem zakładałam-jest trochę lepiej, ale trochę-w takim  tempie to powinnam je rok zrochadzać.
Pojawił się ratunek w postaci prawideł, które A (koleżanka z pracy) pożyczyła mi od swojej teściowej. Dopiero dziś iwęc nie wiem jeszcze czy będzie efekt, ale mam nadzieję, że tak. No zobaczymy, bo prawidła troszkę szerokie. Jak nie to trudno będę się męczyć, ale je rozchodzę.
Przy okazji jakby któtaś z Wam znała sposób na rozbicie butów to dajcie zn. Bardzo proszę o pomysły. Bo te buty są po prostu za niskie w podbiciu i za wąskie w palcach. Mam czarne na identycznym obcasiei tamte są wygodniutkie niemal jak tenisówki.
Chcesz być piękną-trzeba trochę pocierpieć
Jak nie rozchodzą się (choć NIE CHCĘ BRAĆ POD UWAGĘ TAKIEJ OPCJI-bardzo nie chcę) to wezmę jakieś na zmiane i trudno zmienię po jakimś zcasie jak nie będę mogła wytrzymać.
A może jeszcze jakieś się do śłubu trafią???

Problem trzeci był z bielizną-chciałam sobie kupić na tą okazję jakąś firmową bieliznę, np Triumfa. Ale w firmowych sklepach biustonosze były po prostu ochydne z wyglądu!!! W końcu kupiłam u mnie na ryneczku na zapas i wszelki wypadek zwykłą bardotkę za 18 zł, która teraz super służy mi na rower. Ale zamówiłam sobie też koło siebie ładny staniczek, tylko akurat nie było mojego rozmiaru i pani mi sprowadziła-i za biustonosz, majteczki i pończochy zapłaciłam 125 zł (tyle co sam stanik w Triumfie).
Tak więc choć ten problem całkowicie się rozwiązał.

Byliśmy też na spotkaniu z dekoratorką sali-pełen sukces. Sala jej się podobała i najważniejsze czego się baliśmy to, że będzie problem z pokrowcami na krzesła, bo są niskie-a tu się okazało, że żadnego problemu nie będzie i nawet takie kokardy jak w necie wypatrzyłam pani nam zrobi!!!Ufff.

No i w ubiegłą niedzielę w końcu zakończyliśmy zapraszanie gości-ostatnia była moja siostra wujeczna-i w końcu z tym spokój.

A poza tym-pogoda się zrobiła super więc w sobotę rozpoczęłam sezon rowerowy!!!Super. Wyjeździłam się przez ten weekend na rowerze. W poniedziałek na rowerze byłam na siłce, a po południu jeździliśmy jeszcze z Narzeczonym. Wczoraj zanim J poszedł do pracy też jeździliśmy, a potem sama. Po południu umówiłam się z moją druhną M na piwko do ogródka-było fajnie, miło, śmiesznie, wesoło i sympatycznie jak zawsze, ale po tym piwnie jakoś tak mi w nocy strasznie niedobrze było. A dziś miałam do pracy też na rowerku przyjechać, ale pogoda niewyraźna była a ja nie mam kurtki przeciwdeszczowej więc z bólem serca wsiadłam w tramwaj. Jeśli po południu nie będzie padać to na bicyklu udam się po zakup przeciwdeszczówki, przeciwwiatrówki. Jutro też na siłke na rowerze a po południu z M idziemy na rowery-tak więc dupsko wytrzęsie mi za wszystkie czasy. Ale no super-uwielbiam jazdę na rowerze-normalnie jak dziecko po komuni;) Jest tylko jeden minus-siniaki-od wsadzania roweru do windy na prawym udzie mam big wielkie siniaki. Muszę opanować tą sztukę by nie robić sobie krzywdy, bo kiecka krótka i nogi muszą jakoś wyglądać!!!
Niestety Narzeczony od wczoraj na popołudnie pracuje tak więc nie było sensu żebym brała urlop na 2 i 4 maja-wzięlam tylko na 30 kwietnia, bo wtedy miał wolne i tyle z długiego weekendu.
No ale w sobotę będzie miał wolne więc nadrobimy współny czas;)

No i w przyszłym tygodniu-9 maja kolejna przymiarka sukni. Wezmę wszystkie dodatki i buty, i rękawiczki od siostry i inne duperele. Mam też plan by przed przymiarką iść na próbną fryzurę i próbny makijaż. Dziś zadzwonię do fryzjra żeby sięumówić, a w piątek do siostry J, która ma mnie malować (bo teraz jest na wyjeździe). Chociaż ponoć mogą być jakieś problemy z tym makijażem, bo ma ona malować też pół rodziny J-trochę się wkurzyłam, bo po co obiecywała mi, że zrobi mi make up??? a teraz J mówił, że ma jechać do ciotki tam gdzie zjedzie się przyjezdna rodzina J i malować ciotki. No nie wiem-będę musiała z nią porozmawiać jak sobie to wyobraża. Jak nie to będę szukać innej makijarzystki-łaski żadnej nie potrzebuję!!! Mam nadzieję, że nic z tego nieprzyjemnego nie wyniknie, J nie zna  konkretów więc może nie mam czym się przejmować. No zobaczymy.

ŁOOO Matko-to chyba wszystko-trochę się tego nazbierało-GRATULACJE  jeśli ktoś przeczytał do końca;)

Pozdr i do szybkiego następnego posta!!!
Buziaczki

piątek, 13 kwietnia 2012

Pierwsza przymiarka sukni...

.............i chyba mnie już dopada stres przedślubny.

We wtorek czułam się strasznie, bolał mnie brzuch, było mi niedobrze, że ledwie co o 13 wstałam z łózka. Na dodatek przed wyjściem potłukłam lusterko. 
Na szczęście na przymiarce i ból i złe samopoczucie odpuściło. I zaczęłam się cieszyć przymiarką, suknią, wybieraniem dodatków itp.
Mam też już zamówione bolerko i toczek. I zakupiłyśmy biżuterię pasującą do sukni-naszyjnik i kolczyki z kryształków, bardzo delikatne. 
Po wyjściu z salonu poszłyśmy zobaczyć buty, które już kiedyś oglądałam z koleżanką-super białe szpilki, tylko niestety nie są ze skóry. Niestety był tylko numer 37, za duży na mnie, ale we wtorek mają z innego salonu w Łowiczu przysłać 36 i jeśli będą dobre to je wezmę. 

No i zaczęło się-w środę też źle  się czułam, po prostu czułam, że bardzo się denerwuję. To chyba już stres przedślubny. Przeraża mnie to, że jeszcze tyle do załatwienia, boję się, że tego wszystkiego nie ogarnę, że o czymś zapomnę. Czas tak szybko mija!!!

W związku z tym zadzwoniłam do dekoratorki i okazało się, że w następny piątek będzie w Łodzi i możemy się umówić żeby zobaczyła naszą salę- ufff -kolejna rzecz do przodu.

I poszperałam w necie w poszukiwaniu hoteli i podrukowałam kilka kontaktów. Szczególnie jeden jest fajny, bo akurat niedaleko od mojego domu i niedaleko od sali, no i niedrogo;)

Może to jakieś przesilenie wiosenne, może to ta pogoda, ale cały czas czuję się jakoś słabo i śpiąco.
W środę tylko po siłowni czułam się lepiej. W czwartek i dziś znów nie za dobrze. Miałam iść wczoraj na siłkę, ale nie miałam zdrowia. I już o 21 poszłam spać. Nawet z J się nie widziałam, bo teraz pracuje na popołudnie. Dziś też mi się nie chciało iść na trening. Tak jakoś dziwnie się czuję. 

A jutro przychodzi do mnie koleżanka i robimy sobie babski wieczór. Może trochę się wyluzuję.

W niedzielę jedziemy jeszcze jednego mojego brata wujecznego z rodziną zaprosić na wesele. No niestety jeszcze nie wszyscy zaproszeni. Została moja siostra, druhna i najgorzej, bo jedna siostra wujeczna, z którą ciężko się umówić, bo i ona i J pracują na zmiany.

Ale wiecie co -stresuję się, ale teraz jeszcze bardziej nie mogę się już doczekać tego ślubu i wiem, że to już niedługo, czas tak szybko leci, że minie nim się obejrzymy;)

Miłego weekendu!!!

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Święta, Święta... i do ślubu dwa miesiące

Nawet nie miałam czasu żeby wejść na bloga i złożyć Wam życzenia świąteczne.
No to chociaż życzę wesołego, udanego i mile spędzonego Dyngusa;)

A to moje mazurki-te na białej tacy malutkie zrobiłam do Święconek i część rozdałam rodzinie i przyjaciołom;) Mazurki w tym roku zrobiłam z mąki pełnoziarnistej-są pyszne więc teraz będę takie robić;)
Zrobiłam jeszcze sernik z mleka ważonego wg przepisu "teściowej", ale nie zrobiłam foty więc uwierzyć musicie na słowo;)

Dziś 9-ty więc do ślubu pozostało równiutko dwa miesiące!!! 
Ale ten czas szybko mija. A teraz to już zleci błyskawicznie.
Już nie mogę się doczekać jak będziemy małżeństwem. Ale czasem dopadają mnie różne wątpliwości-czy uda nam się dogadać po ślubie. Ostatnio zaczęłam zauważać rzeczy, nad którymi się wcześniej nie zastanawiałam. Nerwowość i krzykliwość Narzeczonego, którą ma po ojcu, daje mi do myślenia czy On nie stanie się takim człowiekiem jak Jego tata?? J jest nerwowy-ja też więc czy nie będziemy się non stop kłócić?? I takie różne. Na pewno trzeba będzie dużo cierpliwości, oj dużo.
Już tylko dwa miesiące.

A jutro przymiarka sukni ślubnej:)))
I zakup dodatków, bolerka, toczka. Muszę jeszcze znaleźć buty i bukiet. Bukiet mniej więcej wymyśliłam jaki, a o typ butów jutro poradzę się w salonie jakie do tej kiecki będą pasować i potem znów wybiorę się na poszukiwania.
Sukienkę na drugi dzień, na niedzielę już mam. Niedawno gdy szukałyśmy sukienki dla mamy ją kupiłam:
No i mama też ma już kreację;)
 
Ze spraw weselnych mamy jeszcze troszkę do załatwienia. Zostało nam parę jeszcze osób do zaproszenia, musimy kupić napoje i dokupić wódkę, kupić bimber na wiejski stół i niedługo umówić się z dekoratorką sali żeby przyjechała do Łodzi (bo ona jest spoza miasta) i obejrzała naszą sale, a przede wszystkim krzesła, żeby wymyśliła jakieś pokrowce na nie. Potem będzie trzeba się jeszcze raz spotkać z człowiekiem od orkiestry i videofilmowania. Do tego spotkania musimy jeszcze zgrać 10 naszych ulubionych piosnek, żeby facet mógł użyć ich do filmu. I nie wiem co tam trzeba będzie jeszcze zrobić, ale na pewno jeszcze coś się przypomni. A no i telefon do kucharek. I kosze "delikatesowe" na podziękowania dla rodziców.

A moi rodzice są najwspanialsi na świecie.

Fajnie, że już kilka osób potwierdziło, że się wybiera na wesele. Mimo, że ostatnio mieliśmy kilka pogrzebów w rodzinie. W Wielki Piątek był pogrzeb mojego wuja znad morza. Mimo, że jego wnuk i wnuczka byli bardzo z nim zżyci potwierdzili, że przyjadą i ciocia też więc bardzo się cieszę. 
Kilka miesięcy temu był pogrzeb jednej z sióstr mojej babci, ale jej dzieci też się wybierają. 
A jak byliśmy zapraszać koleżankę i kolegę okazało się, że jest ona w ciąży i termin ma na 24 czerwca, ale też się wybierają-wspaniale, bo jak ją zobaczyłam to pomyślałam, że nie przyjdą.
Tak więc goście jednak dopiszą;)
A no i w związku z tym muszę się jeszcze rozejrzeć za jakimś hotelem!!! Z tym mam największy problem jak to załatwić, ale to po 15 maja jak goście na pewno potwierdzą obecność. Ale rozejrzeć się powinnam wcześniej, bo czas szybko mija.

A teraz odwiedzę Wasze blogi, bo ostatnio nawet na to czasu nie miałam.

Wszystkiego dobrego;)

sobota, 24 marca 2012

Buty, protokoły, rowery i inne bajery

Dziś w końcu udało nam się spisać ten protokół przedmałżeński.
Nie obyło się to bez problemów. Najpierw zaplanowaliśmy to na środę. Specjalnie wzięłam sobie wtedy wolne, bo na środę miał być kwit z USC, a od czwartku J pracuje na popołudnie. Wymyśliłam więc, że odbiorę ten kwit, potem pójdę do kościoła po akt chrztu, potem z druhną połazimy poszukać butów, a potem J do mnie przyjedzie i pójdziemy do kancelarii spisać ten protokół.

Pierwsze trzy punkty planu wypaliły. Dzień wcześniej na siłce umówiłam się z koleżanką, że przejdziemy się szukać butów. Po tym jak w parafii gdzie byłam chrzczona odebrałam akt wyruszyłyśmy na poszukiwania. Złaziłyśmy nogi i dupa...wielka dupa. Wymyśliłyśmy, że do mojej kiecki będą pasować zwykłe szpilki. No i będzie je można później nosić-nie będą to buty tylko na jedną noc. Znalazłyśmy super model,ale niestety nie są ze skóry. W necie też takich skórzanych nie znalazłam. Poza tym jeszcze nie jestem pewna czy takie będą najlepsze-wymyśliłam, że na przymiarce poradzę się w salonie jakie trzewiki będą pasować-bo po głowie chodzą mi też sandałki, jakieś fajne paski. Wezmę ze sobą różne modele butów, które mam i zobaczymy jak co będzie wyglądać. Wtedy zdecyduję i się jeszcze zobaczy. No więc po kilku godzinach łażenia jeszcze skoczyłyśmy na piwko obgadać różne sprawy związane z weselem, wieczorem panieńskim i innymi naszymi sprawami.

No a po południu poszliśmy z J do kancelarii a tam ....rekolekcje i nie można spisać protokołu. Babka kazała nam przyjść w sobotę rano. Trochę nam to nie pasowało, bo przed pracą zamiast wypocząć J musiał do mnie przyjechać, a poza tym na dziś zaplanowałyśmy z mamą wybrać się na poszukiwania dla niej kreacji na wesele. No ale nie było wyboru.Poszliśmy więc dziś rano. Pół godziny czekaliśmy na księdza.....ale w końcu się udało i to już mamy załatwione. Okazało się, że w sumie kościół będzie nas kosztował 590 zł!!!

A wracając do środy dalszy plan dnia wyglądał tak, że wybraliśmy się zakupić buty na rower dla Gosi i garnitur dla J.
Faceci to mają fajnie-nie minęła nawet godzina a Narzeczony miał zakupiony garnitur, dwie koszule, muchę, pasek a nawet skarpetki. Po buty pojechaliśmy do innego centrum handlowego.

Ja w środę sobie zakupiłam rekordową ilość butów-aż 3 pary. Jedne czarne szpilki z czerwoną podeszwą, drugie brązowe buciki na obcasie i na końcu buty na rower. Bo jeszcze jedna nowość u Gosi-w poniedziałek kupiłam sobie nowy rower. Jak pogoda dopisze to jutro pierwsza jazda;)
A wczoraj do brązowych butów dokupiłam torebkę;)

Dziś niestety mama nic nie kupiła. Ale poprzymierzała dużo i wiemy co gdzie jakie i za ile jest. Ja też patrzyłam za sukienką na drugi dzień, ewentualne poprawiny lub obiad dla gości. Jedna była taka, że się nad nią długo zastanawiałam, ale w końcu jej nie kupiłam. Zastanawiałam się bo dość drogawa była, a wyglądałam w niej fajnie, bardzo fajnie, ale no...pewna nie byłam. Jeszcze na to mam czas. I może się w między czasie okaże czy będą poprawiny czy tylko obiad dla przyjezdnej rodziny.

Czas mija bardzo, bardzo, bardzo szybko. Im bliżej terminu tym szybciej to leci.

Goście prawie wszyscy zaproszeni, ale jeszcze parę osób zostało. W przyszły weekend zapraszamy kumpla J.

No i chyba to wszystko z takich najważniejszych spraw.
O pracy mi się nie chce pisać, bo się tam wkurzam. Ostatnio nawet powiedziałam kierownikowi, że jakby nie A to bym teraz siedziała i płakała, bo tyle roboty. Ale trzeba robić. Dobrze, że mam pomoc. Szkoda tylko, że jedni nie wiedzą w co ręce włożyć, a inni się chwalą, że całymi dniami nic nie robią-i gdzie tu sprawiedliwość??
A odpocząć nie ma kiedy. Dziś po powrocie jeszcze zajęłam się myciem okien i porządkami na święta i już prawie koniec soboty.

Tak więc miłego wieczoru i udanej niedzieli Wam życzę;)

wtorek, 13 marca 2012

Co nowego u Gosi;)

I znów dawno mnie tu nie było.
Teraz jesteśmy na etapie zapraszania gości i czasu wolnego mało. Praktycznie codziennie jesteśmy u kogoś. Dziś był dzień przerwy, bo J pracował na popołudnie więc ja poszłam sobie na siłkę, a J po pracy jedzie do kolegi więc mam czas na bloga;)
W piątek też jak narazie nie mamy nikogo zaplanowanego więc zaliczę siłkę, a może potem wybierzemy się z J do kina dla relaksu;)
Już parę osób zaproszonych, ale jeszcze trochę zostało. Po weekendzie zostaną już niedobitki więc z tym też będzie już spokój i kolejna rzecz z przygotowań do ślubu załatwiona.

A za tydzień we wtorek wybieramy się do USC po zaświadczenie, że możemy przystąpić do sakramentu małżeństwa i do kościoła gdzie byłam chrzczona po akt chrztu.

Ale jeszcze dużo rzeczy przed nami: garnitur Narzeczonego, napoje i trzeba będzie z dekoratorką sali się skontaktować, a że czas szybko mija to zaraz pewnie znów spotkanie z videofilmowaniem i orkiestrą.

Ten czas naprawdę bardzo szybko mija-już niecałe 3 miesiące do Naszego Ślubu!!!
Czasem myślę sobie-jak to będzie!!! Całe moje życie się zmieni!! Jak to będzie!!?? Zupełnie inaczej. Wszystko się zmieni-i to na zawsze. Ale przecież tego chciałam. Tego chcemy!

A 10 kwietnia pierwsza przymiarka mojej sukni.
No i jeszcze buty i bielizna. Najbardziej boję się o te buty, bo muszą być mega super fajne do mojej sukni, a w większości buty ślubne to wg mnie takie trochę "trumniaki", bo i tak się je zakrywa długą suknią. No ale nie ja. Mam nadzieję, że szybko uda mi się coś fajnego znaleźć.

I bukiet ślubny-chciałabym chyba bukiet amarantowych róż, by pasowały mi do sukni. Ale czy takie znajdę??? No i czy to w ogóle będzie pasowało?? Jeszcze poszukam, pomyślę. Muszę szybko myśleć!!! Czasu coraz mniej.

Chciałabym też by J uszył sobie garnitur na miarę. On wymyślił, że chce mieć z "Bytomia", ale że ma figurę, na którą trudno dobrać garnitur to wolałabym by zamówił u krawca. J ma szerokie bary i wąską talię (w stosunku do barków) więc marynarki z tyłu mu "pieją". Mamy niedługo się oglądnąć za jakimś garniturem to zobaczymy co z tego wyjdzie.

W ubiegłą sobotę były urodziny "teściowej". Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie tata J-ten człowiek mnie po prostu denerwuje swoimi niektórymi zachowaniami. Jest czasami po prostu chamski. Dobrze, że będziemy mieszkać z moimi rodzicami, a nie rodzicami J. Za to coraz bardziej widzę, że z siostrą J jesteśmy dość chyba podobne z charakteru.

Miałam chyba jeszcze o czymś napisać, ale już nie wiem o czym więc kończę.
Chciałam dziś sobie obejrzeć filmik na laptopie, ale tyle zaległości w Waszych blogach miałam, że już zmierzam chyba raczej do krainy Morfeusza;) Odżywka białkowa wypita więc dobrej nocki wszystkim;)

A na koniec zabawa:

Zasady zabawy:
1. Wstaw logo zabawy
2. Napisz kto cię otagował.
3. Wytypuj 5 innych bloggerów do zabawy.
4. Wybierz 3 rzeczy lub sytuacje, które powodują, że Mężczyzna rozpala twoje zmysły.
5. Możesz dodać zdjęcie i piosenkę.

Ja typuję:
1. Margolkę,
2. A_normalną,
3. Sylwię-Kwiatuszka,
4. Nabi,
5.Tomaszową.

Zaprosiła do zabawy mnie KINIA;)

A teraz trzy mnie "kręcące" rzeczy:

1. Inteligencja i mądrość
Bardzo podnieca mnie i dla mnie jest seksowny inteligentny mężczyzna. I taka mądrość życiowa też mi bardzo imponuje. Zaradność i umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji to mi się u facetów podoba;)
Oczywiście mój J jest i mądry i zaradny i inteligentny;)

2. Poczucie humoru, dystans do siebie i świata.
Jest dla mnie bardzo ważne, żeby mieć podobne poczucie humoru. Jestem wesoła, dużo się śmieję więc nie wyobrażam sobie życia z ponurakiem.
J oczywiście ma poczucie humoru i potrafi mnie rozśmieszyć-oj potrafi. I ma wiele śmiesznych powiedzonek-żartuje sobie, że do końca życia ich wszystkich nie poznam i zawsze mnie jakimś zaskoczy;)

Z trzecią rzeczą jest gorzej, bo dwie ww są dla mnie najważniejsze, miała już napisać o oczach, ale przypomniał mi się pewien obrazek i dodam, że:

3. Mój J w stroju roboczym-w zeszłym roku miałam remont w mieszkaniu i J z moim wujkiem składali mi meble. J przyniósł sobie z pracy strój roboczy-o jak On seksownie w nim wyglądał. Mega seksownie!!!wrrr

środa, 29 lutego 2012

100 dni do Euro

Dawno notki nie było, ale w końcu zmobilizowałam się żeby coś napisać.
Czas szybko leci i tak jakoś zleciało. Było nawet o czym pisać, ale właśnie może działo się za dużo i wieczorem już sił mi brakowało na pisanie. U nas wszystko dobrze;) Dziś trąbili, że 100 dni do Euro-czyli do naszego ślubu 101. Jutro wybieramy się z Narzeczonym do USC po kwity, że możemy przystąpić do sakramentu małżeństwa i ja udam się do kościoła, gdzie byłam chrzczona po akt chrztu. A w przyszłym tygodniu zamierzamy iść do kancelarii w mojej parafii żeby spisać protokół przedślubny. Ale ten czas mija. Zleci do ślubu nim się nie obejrzymy.
W sobotę zaprosiliśmy na wesele kolegą J, który ma być świadkiem i jego narzeczoną. Ja dziś zaprosiłam A z pracy, a J rozdaje zaproszenia kolegom. Jak będzie miał wolne w pracy to będziemy jeździć po rodzinie. Coraz bliżej ten Nasz Dzień.
Poza tym wszystko fajnie-w pracy ok, dużo roboty, ale koleżanka się wprawiła i mi pomaga.
A w wolnych chwilach oczywiście sobie gotuję;) Dziś razem z J zrobiliśmy obiadek na jutro-pulpeciki w sosie pomidorowym więc jak przyjedziemy z USC szybciutko będzie jedzonko na stole;) A ponieważ w poście nie jem słodyczy to ostatnio wymyśliłam, że może upiekę chleb. No zobaczymy co z tego pomysłu wyjdzie.
W niedzielę byliśmy na Roczku mojej chrześnicy. Duża z niej już dziewczynka-pomyśleć, że rok temu był z niej taki mały Okruszek, taka dziecinka. Teraz już duża dziewczyna, chodzi, biega, urwisuje;)
Cofając się jeszcze w czasie-w ostatnią sobotę karnawału zrobiliśmy sobie randkę i byliśmy w tajskiej knajpie i w kinie. Jedzonko było super, ale film-do d... Byliśmy na "Sponsoringu"-bez sensu film. Nie polecam!
Za to następnego dnia oglądaliśmy super film-"Dziewczyna z tatuażem"-ten polecam bardzo.
No to chyba zbieram się już do spania.
Wasze blogi staram się odwiedzać jak najczęściej więc jestem na bieżąco. Mam nadzieję, że następną notkę napiszę wkrótce;)
Pozdr i dobrych snów.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Witajcie;)

Minął kolejny weekend, zaczął się kolejny tydzień.....I tak sobie życie mija.

Weekend minął miło. J pracuje popołudniu więc widzieliśmy się tylko wieczorami.
Upiekłam ciasto drożdżowe-wyszło super. Wszystkim bardzo smakowało. Moja mama powiedziała, że lepsze niż "teściowej". J też był zachwycony. Drożdżowe to Jego ulubione ciasto.

W niedzielę znów była u nas chrześnica. Kochana dziewunia. Ale bardzo płacze jak rodzice ją zostawiają. Tylko u dziadka nie płakała więc tata cały czas trzymał na rękach i kolanach. Tylko dziadziuś.

W pracy fajnie-narazie nic "złego" się nie dzieje. Pracujemy sobie spokojnie z koleżanką A. Bardzo się cieszę, że ją "dostałam". Nie dość, że mam pomoc to fajna dziewczyna-super się dogadujemy. Jest fajnie i wesoło. A jutro wybieramy się na zakupy ciuchowe.

Wpadłyśmy też na pomysł i od Ostatków nie będziemy jeść słodyczy. Ostatnio się rozbestwiłyśmy z tymi słodyczami-a to bułeczka, pączek, ciasteczko-trzeba to zakończyć, bo się w biedrach rozbędę i w suknię ślubną nie zmieszczę. Ja, która się tak zdrowo odżywiałam, ponieważ jestem strasznym wielkim łakomczuchem na słodkie to sobie z koleżanką dogadzałyśmy. Z jednej strony ryż z kurczakiem, a z drugiej słodkie bułeczki, batoniki, czekoladki i ciasteczka. Potem będziemy się zadowalać jogurtami i owocami.

A w czwartek jadę do J na pączki, Jego mama co roku je robi. I porto-ostatnio J kupił to skosztujemy;)

Jutro Walentynki-my nie obchodzimy tgo święta. Ja generalnie nie mam nic przeciwko-co prawda jest to sztuczne święto, komercyjne, wymyślone dla pieniędzy, ale zawsze dodatkowy powód by dostać i dać jakiś smakołyk, miło spędzić czas. Ale J jest całkiem przeciwny. Mówi, że kocha mnie codziennie i codziennie okazuje mi miłość i nie jest mu potrzebne takie święto. A ja cieszę się, że mam J, mam kogoś kto mnie kocha i kogo kocham ja i to mi wystarcza. Pamiętam dobrze uczucia jak było mi przykro w szkole, gdy koleżanki dostawały kartki i prezenty od chłopaków a ja byłam sama i wkurzona na to święto. Tak więc teraz cieszę się miłością i nie muszę jej specjalnie świętować. A romantyczne kolacje itp możemy sobie robić bez okazji i tak jest jeszcze romantyczniej i prawdziwiej.

No ale dostałam jeden prezent na Walentynki-pudełko rafaello-od mamy;) Tak więc słodkie jest na ten ostatni tydzień łakomstwa.

A dziś był trening. W końcu ćwiczyłyśmy razem z koleżanką, bo ostatnio razem na siłce byłyśmy przed moim wyjazdem nad morze. No i dowiedziałam się, że moja druhna planuje też ślub w tym roku, ale tylko cywilny. Fajnie, fajnie;))) Oby wszystko im wyszło.
W środę po treningu pójdziemy coś zjeść i pogadać, bo na siłce to nie bardzo jest jak i o wszystkim.

A teraz czekam na J, już do mnie jedzie po pracy więc dużo miłości każdego dnia do końca życia, nie tylko w Walentynki Wam życzę i wszystkiego dobrego, udanego tygodnia i byle do weekendu!!

poniedziałek, 6 lutego 2012

Ja naprawdę lubię gotować.....

Ostatni weekend minął mi wyjątkowo fajnie. W sumie przez to, że dużo sobie pogotowałam. Ja naprawdę lubię gotować i relaksuje mnie to;)


Zaczęłam już od piątku-usmażyłam pyszne rybki + surówka z kiszonej kapusty.
W sobotę zrobiłam mielone-niby nic, ale cała rodzina i J bardzo lubią moje mielone, naprawdę wychodzą mi super. A teraz jak mamy elektryczną maszynkę do mielenia to choć zajmuje to wszystko więcej czasu, to kotlety są o wiele lepsze. Mięsko było chudziutkie i przez to kotleciki pyszniutkie.
Ostatnio też postanowiłam sobie, że nie będę kupować do kanapek wędliny tylko sama będę robić różne mięska i pieczenie-żeby było smaczniej i zdrowiej. No więc w sobotę upiekłam jeszcze karczek ze śliwką wędzoną i ugotowałam udziec z indyka.

A na niedzielny obiad zaprosiłam Narzeczonego. Udusiłam podsmażony udziec z indyka, do tego kasza i buraczki. Oprócz kaszy wszystko to robiłam pierwszy raz. Ale wszystko smakowało, bardzo smakowało. Najbardziej oczywiście cieszy mnie, że smakowało J;)
Mama na deser zrobiła pyszne ciasto wg przepisu "teściowej". Zrobiła je też w zeszłym tygodniu i bardzo jej i wszystkim smakowało więc powtórzyła tą przyjemność. A J przyniósł takiego oto ananasa. Mieliśmy jedzonko jak w święta;)

Naprawdę lubię gotować i w weekendy temu czas poświęcać zamiast np gapić się w telewizor.
Na przyszły weekend mam zaplanowane pieczenie ciasta drożdżowego. J bardzo je lubi, a ja nigdy go nie piekłam. Ostatnio mama J dwa razy zrobiła więc teraz czas na mnie na naukę;)

W niedzielę siostra podrzuciła nam do pilnowania chrześnicę. Dziewuszka już chodzi-tydzień temu robiła tylko kilka kroków i ledwo się na nóżkach trzymała, a wczoraj już coraz więcej chodziła. Jak pójdziemy na roczek to już będzie biegać;) I robi się coraz ładniejsza. Jak się urodziła podobna była bardzo do swojego taty, ale już jakiś czas temu zwróciłam uwagę, że jest podobna do mnie jak byłam mała. A teraz mama powiedziała, że jest coraz podobniejsza do mnie. Moja śliczna kochana dziewczynka. A rzęsy ma długie i zakręcone aż do brwi. Dłuższe niż moje, bo ja mam dość długie rzęsy, ale ona to na maksa. Wszyscy od urodzenia śmiali się, że to po cioci. No a teraz cała buźka robi jej się do mojej w jej wieku podobna.

Poza tym wszystko w normie- trening dziś dobrze poszedł, a w pracy fajnie, narazie bezstresowo i z koleżanką w pokoju dni mijają szybko i miło;)

Udanego tygodnia dla wszystkich;)

wtorek, 31 stycznia 2012

Historia zaginionej patelni, fajnej koleżanki i inne...

Coś dziwnego stało się w naszym domu-zaginęła patelnia. Dziś po treningu chciałam sobie przygotować obiadek, sięgam do szuflady pod kuchenką, gdzie trzymamy patelnie...a tu... patelni, na której smażę sobie strawę nie ma??? Gdzie się podziała, co się z nią stało nikt nie wie??? Normalnie nieprawdopodobne, żeby gdzieś się taki przedmiot zapodział?? Jesteśmy w szoku, bo naprawdę nikt nie wie co się z nią stało.

Z innych spraw to tak wyglądał prezent ode mnie i taty dla mamy na urodziny.
Zgadnijcie ile kosztował taki torcik...18 zł. Weszłam do cukierni, by na tę okazję kupić z 4 napoleonki. Napoleonek nie było, ale zobaczyła takie ładne ciasto-nutellę i to takie tanie. Jedna napoleonka czy w-zka kosztuje 3 zł, a tu taki torcik 18. No to kupiłam. Na dodatek pyszny. J kupił jeszcze bombonierę i wręczyliśmy prezent. Podobał się mamie. W sobotę wystroiła się w nowy komplecik biżu.
Co do pozostałych obchodów mamy urodzin to szkoda gadać. Cały dzień siedziałyśmy z mamą w kuchni, a siostra ze szwagrem wpadli jak po ogień, nie byli nawet dwóch godzin, jeszcze bardzo zdziwieni, że takie przyjęcie jest, bo myśleli, że będzie tylko coś na słodko. Szkoda słów więc do tego nie wracam.

W niedzielę byliśmy z J w kinie na "Sztos 2". Polecam.
Weekend szybko minął i znów zaczął się kolejny tydzień.

W środę wróciła do mnie do pokoju w pracy koleżanka, którą zatrudniono mi do pomocy. Wcześniej oddelegowano ją do innych zadań, a teraz jest ze mną. Od razu dni w pracy szybciej i milej mijają. Niestety efektywność pracy przy dwóch osobach chyba trochę chyba spadła. Nie możemy się nagadać. Dziewczyna jest fajna, nadajemy na tych samych falach. Dawniej była u nas na stażu i jak odeszła na emeryturę pani co ze mną pracowała i prezes wyraził zgodę na zatrudnienie kogoś to ją zatrudniono. Niestety tylko na zastępstwo. Ale dobrze, że narazie jest. Na dodatek zgadałyśmy się idealnie. Tak więc dni mijają nam na śmichach-hihach i pogaduchach przerywanych pracą. Troszkę przesadzam, ale czasem trudno utrzymać nam dyscyplinę pracy. Narazie nic pilnego się nie dzieje więc ok. Ale znając specyfikę naszej pracy w każdej chwili może spaść nam na głowę 1000 pilnych i ważnych rzeczy do zrobienia na wczoraj. Teraz więc będzie spadać na dwie głowy;) Moja firma i moja praca jest dość specyficzna, dlatego trudno pisać nie zdradzając szczegółów, ale wydaje mi się, że kierownik boi się, że ponieważ teraz będę mieć ślub to dużo może nie być mnie w pracy, a potem może jakaś ciąża, a generalnie nikt na moich obowiązkach się nie zna. Kierownik też (niestety) i nie chce się poznać więc chciał bym komuś przekazała swoją wiedzę by mógł mnie zastąpić w razie nieobecności, by czy kierownik czy kto inny nie musiał się na tym poznawać, bo wszystkim wydaje się to skomplikowane. Mnie nie, dlatego, że parę lat w tym siedzę i pewnie każdy by się do tego nadawał, ale nikt nie chce, bo wnioski i umowy, sprawy w moim programie są kobylaste. U innych wniosek i umowa ma 5 stron, u mnie ok 20, 30, 70-różnie. Pewnie dlatego się boją, a tak naprawdę nie ma czego. Ale i dzięki temu jestem postrzegana za jakże mądrą osobę (nie mówię, że nie jestem, ale bez przesady). Na początku też była to dla mnie czarna magia, ale kobitka co się tym zajmowała z czasem wprowadziła mnie w temat, a że głupia nie jestem to skumałam o co chodzi. Niektórzy, co z nią pracowali bardzo się skarżyli i nie chcieli pracy w tym temacie, może rzeczywiście nie rozumieli??? Ale koleżanka jest kumata i już widzę, że wprawi się dziewczyna. Na początku też się bardzo bała. Jak jechałyśmy w listopadzie na delegację to miała stresa, ale sobie spoko poradziła i teraz też sobie radzi. Tak więc fajnie. No a ja będę trochę odciążona no i czas milej i szybciej mija, bo dziewczyna fajna. Od razu bardziej chce mi się do pracy przychodzić, bo jak cały dzień sama w pokoju byłam to czas się wlókł, a teraz z fajną osobą to leci jak szalony nie wiadomo kiedy. I tak mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem.

Dziś po przerwie byłam na siłce-trening poszedł szybko, sprawnie i efektywnie. Nie było lipy-pompa była;)
Potem szybciutko obiadek i poszłam na pocztę wysłać w końcu swoje zaproszenia na ślub i wesele do rodziny i znajomych zamiejscowych. Narzeczony wysłał tydzień temu. Ale za to ja dostałam znaczki walentynkowe "Kocham Cię"-jakie tematyczne;)
Byłam też w Biedronce po pyszne jogurciki-bardzo polecam jogurty biedronkowe truskawka panna cotta i bananowe, ale panna cotta wygrywa-smakuje jak ciasteczko;) MNIAM pynia! Jogobelli też są pyszne, ale droższe oczywiście. A właśnie ta moja koleżanka z pracy pod blokiem ma Biedronkę i od czasu jak ją jej wybudowali to przynosi wieści o dobrych produktach z Biedronki. Co prawda jogurty ja znalazłam i teraz jemy je prawie codziennie.
Będąc w Biedronce wypatrzyłam jeszcze jedną rzecz-elektryczną maszynkę do mielenia mięsa Zelmera z szatkownicą do warzyw za 199 zł. W zeszłym tygodniu kupiliśmy z J sobie maszynkę, ale za 400 zł, bo zależało nam właśnie na tej szatkownicy i była tylko ta za cztery stówy. A tu w Biedronce taka tania. Co prawda inna, jakiś starszy model bo 500 coś tam, a nasza 800 coś. Ale o połowę tańsza. No trudno.

A od jutra zmieniamy godziny pracy i będę teraz pracować od 7.30 do 15.30 -dla mnie super, ile wolnego dnia się zyska. Tylko w piątki od 8 do 16.

No a teraz po spożyciu pysznej odżywki białkowej siusiu, myć się, paciorek i spać, bo jutro wcześniej trzeba wstać;)

Ale napisałam tak od sasa do lasa i to tak dużo, ale trudno. Następnym razem postaram się o ciekawszą i zwięźlejszą notkę;)
Pozdr

środa, 25 stycznia 2012

Zaproszenia

Tak było nad morzem;)
















Jak już napisałam w poście wcześniej było fajnie, ale nie miałam wtedy juz sił wklejać zdjęć więc dziś mała pamiątka z podrózy;)


W piątek będą mojej mamy 60te urodziny. Z tej okazji kupiłam jej kolczyki i wisorek z perłami i do tego łańcuszek. Jutro jeszcze kwiaty dokupie w Galerii Kwiatów, gdzie robią niesamowite bukiety. Niestety nie są one tanie więc tylko na szczególne okazje robię tam zakupy.


Obchody będą w sobotę, bo będzie to połączone z Dniem Babci i Dziadka, bo w weekend byliśmy przeciez na wyjeźzie i mała Natalka nie mogła złozyć dziadkom zyczeń;) Siostra ma zrobić tort, mam nadzieję, ze wyjdzie jej zjadliwy, bo na Święta się nie popisała. Ja chciałam zamówić z takiej okazji, ale ona nie, ze zrobi. Niech robi, tylko niech się do czegoś nada. W końcu dzis mnie "zdenerwowała" i sie w esach trochę pokłóciłyśmy o tego torta, bo nawet nie chciała powiedzieć jaki smak będzie. Brrr-wkurzyłam się. J wymyślił, ze jak taka jest to w piątek, w dniu mamy urodzin kupimy 4 napoleonki i tyle. No a w sobotę ja bedę robić pieczen rzymską i na pewno inne smakołyki trzeba będzie wymyśleć i zrobić na tę okazję;) Zapowiada się więc sobota w kuchni-dla mnie bomba!!


A jutro na obiad eksperyment w naszym domu-makaron ze szpinakiem. U nas w domu nie jada się szpinaku, bo nikt nie lubi (oprócz mnie). Ja jadłam kilka razy u kolezanki i mi smakował więc jutro postaram się przekonać rodzinę. J jak narazie nie chce się przełamać i próbować takich rzeczy.


A ze spraw weselnych to zaczeliśmy na wyjeździe akcję rozdawania zaproszeń. We wtorek wysłaliśmy je do Narzeczonego "gości z daleka", a dziś wyślemy moje (brakuje mi juz tylko jednego adresu więc mam nadzieję, ze do popołudnia mama go zdobędzie). A potem będziemy jeździć po naszym mieście i zapraszać rodzinę na miejscu.


I w końcu pokazę Wam jak te zaproszenia wyglądają:




























A teraz inne zaproszenie, do zabawy w ulubione seriale. Otagowała mnie Kinia więc się bawmy;)






Troszkę mam z tym kłopot, bo nie oglądam za wielu seriali, ale coś wymyślę:

1. SERIALE KULINARNE-chyba nikogo to nie ździwi, ze oboje z J pasjami oglądamy programy i seriale o gotowaniu. Lubimy wszystkie tego typu, ale juz najbardziej kulinarno-podróznicze. Mozna zaczerpnąć z nich wiele inspiracji i pomysłów do gotowania. Kuchnia TV u nas rządzi, to jeden z niewielu kanaów, przy którym jedno z nas nie marudzi-przełącz, długo to jeszcze potrwa? Ale takie programy są tez i na TVP1 i 2 i innych. No więc z seriali głównie oglądam kulinarne.

2. SERIALE KRYMINALNE-tu juz w oglądaniu pozostaję osamotniona, J nie przepada. A ja od małego uwielbiam i książki i filmy o tej tematyce. Z inteligentną intrygą, nie jakieś tam sensacyjne, ale prawdziwe kryminały. Sherlok Holmes i detektyw Poiret to ulubione postacie. Za młodu "007 zgłoś się" zresztą powtórki tez ogladam (J bardzo nie lubi-mówi, ze to ubek). A pamięta ktoś "Dempsey i Meykpis na tropie"??-od razu przepraszam,ale pisowni tytułu nie pamiętam. A w soboty leciał "Detektyw w sutannie" . No to jak byłam mała. Teraz często "CSI-kryminalne zagadki"-wszystkich miast i inne seriale, duzo Uniwerasl Chanell, sa tam prawie same seriale kryminalne i takie, których akcja toczy sie na sali sądowej. Ale od biedy i "Ojcem Mateuszem" nie pogardzę.

3. KLAN-tak z sentymentu. Jak się rozpoczynał Agnieszka Lubicz była w klasie maturalnej-ja tez i w klasie często były porównania nas z nią. Potem długo nie oglądałam. Ale jak poznałam J powiedział,ze lubi Klan-zdziwiłam się co to za facet co ogląda Klan????A teraz razem sobie oglądamy, głównie bardziej dla śmiechu niz ze względu na wartką akcję;) Opis serialu w skurcie: perypetie zyciowe rodziny Lubiczów i ich przyjaciół;)

4. RODZINKA.PL-akurat wczoraj była i tak mi się przypomniała. Sympatyczny, taki ciepły i śmieszny. Chciałabym zeby moja rodzina w przyszłości taka była. Generalnie w opisie nalezałoby umieścić-perypetie zyciowe przeciętnej rodziny "znad Wisły", ale która przeciętna rodzina znad Wisły ma taki dom??? J nie przepada-jak oglądam czeka na koniec serailu;) Ale zamiast tego ma być jakiś inny serial, tez o jakiejś rodzinie z tytułu wywnioskowałam.

5. ŚWIAT WG. KIEPSKICH-muszę go tu umieścić, bo często oglądam-od razu napiszę, że średnio lubię, niektóre odcinki są śmieszne, ale niektóre żenujace albo nudne. Ale oglądam często bo to ulubiony serial J.

I to chyba wszystkie.

A teraz zapraszam do zabawy:

1. Żonę Męża
2. A_normalną
3. Tomaszową
4. Margolkę
5. Kwiatuszka


Proste zasady:

1. Opublikuj na blogu tego taga

2. Napisz kto Cię otagował

3. Wymień i opisz kilka swoich ulubionych seriali

4. Zaproś do zabawy conajmniej 5 blogerek


P.S. Siostra łaskawie napisała jaki tort planuje-na serkach mascarpone. Moze być dobry. tylko się wielce obraziła, bo juz mi mówiła jaki ma on być, a ja bezczeknie zapomniałam i nie chciała powtórzyć, to ja jej powiedziałam,zeby nie był taki jak na święta, bo to nie był strzał w dziesiątkę. I teraz łaskę robi, ze zrobi. A niech nie robi-afere kręci z niczego. Ja nie mam zamiaru się z tego powodu przejmowac i denerwować. Chociaż się przejmuję, naprawde nie rozumiem dlaczego nawet jeśli juz mówiła co to będzie to takie trudne było żeby powiedzieć jeszcze raz. Obraziła sie o to-ale o co tu sie obrazać?? Czy ja jestem jakaś neinormalna, ze nie widzę w tym nic strasznego???No i nie wiem czy zrobi tort czy nie. Najwyzej nie będzie. Idiotyzm.

wtorek, 24 stycznia 2012

Wróciliśmy

Dziś rano wróciliśmy znad morza.

Wyjazd się udał, zabawa na weselu super i na poprawinach tez. W obu przypadkach dotrwaliśmy do końca, no i oczywiście byliśmy pierwszą parą na parkiecie. Stopy bolą mnie do teraz, a tańcowałam i w butach i bez. No były tańce hulańce. Mimo, ze był tylko ślub cywilny to i tak się wzruszyłam. A Pan Młody ledwo co wypowiedział przysięgę, usta się ruszały, a słów nie było słychać, bo gardło się bidusiowi ściskało. Panna Młoda miała piękną suknię i okazało się, ze narzeczony razem z nią wybierał. No i po tym wszystkim jeszcze bardziej nie mogę doczekać się naszego wesela. Jeszcze ciut ponad 4 miesiące. Rozdaliśmy tez pierwsze zaproszenia więc do przodu. W poniedziałek byliśmy na plaży. Ogólnie wyjazd udany, ale dziś krótko, bo jestem juz bardzo śpiąca.

W przyszłym tygodniu planujemy rozejrzeć się za garniturem dla Narzeczonego.
A dziś wysłaliśmy zaproszenia J, jutro wyślemy moje, bo brakuje mi jeszcze 3 adresów. No i zostaną te do rozdania na miejscu;)
Postaram się niebawem wrzucić zdjęcia, ale dziś brak mi juz sił;)

Było fajnie i spędziliśmy super chwile z Narzeczonym;) Fajnie.
Niestety jutro powrót do pracy i rzeczywistości.
Pozdr

piątek, 20 stycznia 2012

Wyjeżdżamy!!!

Dziś wieczorem wyjazd!! Nad morze, do Darłowa, na wesele;)

Jak juz pisałam na początku nie miałam chęci jechać, ale teraz już mam, a wręcz nie mogę się doczekać. I samego wesela i ogólnie tych kilku wolnych dni spędzonych w całości z J. Mam nadzieję, ze zabawa będzie przednia i wyjazd udany. Poprzedni był super (3 lata temu).


Oprócz tego z nowości to w środę przyszły nasze zaproszenia;) Są super, później postaram się je Wam pokazać. Ponieważ oboje z J lubimy kolor niebieski są one z niebieskimi kwiatkami, w niebieskiej kopercie, z niebieską wstążką;) Na dodatek były bardzo tanie, bo 1,70 zł za sztukę. Ponieważ wiemy co robimy z zaproszeniami na ślub po imprezie nie chcieliśmy przeinwestowywać w nie, ja oczywiście chciałam zeby były śliczne. Moze dla J to tylko kartka papieru i choć to tylko kartka papieru to dla mnie wyjątkowa, dlatego chciałam by były ładne. I udało się, są super, takie jak chciałam, skromne, proste, bez udziwnień - śliczne i tanie;)

A tekst jest taki:

Wszem i wobec i każdemu z osobna wiadomym się czyni,

iż pięknym uczuciem połączeni, ślubować sobie będą

Miłość, Wierność i Uczciwość Małżeńską

Małgorzata ....................... i J....................

Na uroczystość zaślubin zapraszają

Sz. P. ..........................................................

Rodzice i Narzeczeni.

Owe zaślubiny przed Bogiem

powagą Kościoła potwierdzamy

dnia 9 czerwca 2012 roku,

gdy dzwony wybiją godzinę 17.00

w kościele pw. ..............................................

przy ul. .......................

Po ceremonii kościelnej

zapraszamy Sz.P. na przyjęcie weselne

do sali .......................................


Oczywiście na zaproszeniach nie ma miejsc wykropkowanych, usunęłam dane osobowe i adresowe (tak na wszelki wypadek, by tłumy wielbicieli bloga nie otoczyły nas na ślubie-hihihi)

I jest jeszcze drugi tekst, dotyczący prezentów:


Aby ulżyć Wam w udręce, co za paczkę dać w prezencie?
Młoda Para podpowiada i zarazem pięknie prosi,
By nam kwiatów nie przynosić,
Stąd wiadomość ku publice:
Chcemy z winem mieć piwnicę!


A ponieważ zapomnieliśmy na zaproszeniach wspomnieć, by goście potwierdzili przybycie będziemy do zaproszeń dokładać karteczki, w formacie wizytówek z prośą o potwierdzenie przybycia do 15 maja i z naszymi numerami telefonów.

No i w ten weekend właśnie tez wręczymy pierwsze zaproszenia tej rodzinie, do której jedziemy;)

Życzę sobie i Wam udanego weekendu;)
Buziaki