czwartek, 22 grudnia 2011

Obrączki kupione, choinka ubrana, śnieg spadnięty.

We wtorek po południu pojechaliśmy odebrać nasze obrączki;)

Są piękne. Zdjęcia niestety nie będzie, bo są u Nazeczonego, a fotkę z netu podobnych juz umieszczałam i wygląd zresztą tez opisywalam.

Ja oczywiście byłam mega podjarana tymi obrączkami. Potem jak pojechaliśmy do J jeszcze ogladałam i przymierzałam...i co??...po kilku założeniach stwierdziła, ze moja jest chyba jednak za mała. Zaczęłam się więc denerwować i co 5 minut ją oglądać, by nabrać pewności. Obrączka nie jest za mała, łatwo ją załozyć, ale zdjąć przez kostkę trudniej. W tym momencie zauwazyłam na twarzy J lekkie poirytowanie, potem wkurzenie. No ale skoro miałam wątpliwości to przymierzałam i przymierzałam. Marudziłam, ze chyba za mała. Wydawało mi się, ze jest mniejsza niz pierścionek zaręczynowy. W końcu J wstał, wziął suwmiarkę i zmierzył pierścionek a potem obrączkę...i okazało się, ze są takiej samej dokładnie wielkości. Odetchnęłam z ulgą;)

Do wczoraj, bo wczoraj J przywiózł obrączki do mnie by pokazać moim rodzicom i moja mama tez stwierdziła, ze za ciasno wchodzi. Ale wczoraj juz sie tym tak nie przejmowałam. Popatrzyliśmy jeszcze z J jaka ciasna i jak wchodzi jego obrączka i moja i stwierdziliśmy, ze tak samo. I tyle.

Teraz obrączka jest dobra, a jak kiedyś będzie za mała to wtedy będę się martwić. Do takiego doszłam wniosku.

Najwazniejsze, ze mamy piękne obrączki;)

I jak tak ją zakładałam to fajnie wygląda na palcu, jakoś tak fajnie mieć na palcu obrączkę;)

No a wczoraj jak wróciłam z treningu to rodzice ubierali juz choinkę. Ucieszyłam się, bo ja juz nie bardzo lubię to robić. Jak byłyśmy małe z siostrą to było istne szaleństwo, szał, radość i mega frajda. Ale tearz juz mi się nie chce. No więc Święta u nas w domku zawitały. Dziś bierzemy się za pichcenie (i jeszcze ostatnie malutkie porządki). I juz nie mogę doczekać się Wigilii i Świąt. Nawet tak troszkę Świąteczną atmosferę czuję i podniecenie (wcześniej nie za bardzo to czułam przez pracę i pogrzeb w rodzinie).
Na dodatek wczoraj u nas spadł śnieg. Co prawda nie za dużo, ale zawsze troszkę. Jest lekki mrozik więc fajnie. Nie jest za zimno, a śnieg się moze do Świąt utrzyma. Moze jeszcze troszkę go dopada??
Nie mogę się juz doczekać jak dam J prezent i jak zareaguje, czy Mu się spodoba??? I w ogóle czy spodobają się inne prezenty. No nie mogę doczekac się juz tych Świąt;)

Muszę jeszcze sprawdzić czy mamy i ile paperu pakowego i torebek na prezenty i ewentualnie dokupić. No i wymyśleć jak zapakować huśtawkę dla chrzesnicy, bo dużych gabarytów.

I można Świętować.


Nie wiem czy napiszę coś jeszcze przed Świętami więc jeśli nie to;)
Życzę Wam wszystkim zdrowych, wesołych, szczęśliwych Świąt
Spędzonych wśród najbliższych w radosnej atmosferze
Wspaniałych prezentów i radości na twarzach bliskich z tego co Wyście im sprawili;)


Buźki;)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Przedświąteczne Listy do M.

W sobotę wreszcie wybraliśmy się do kina na "Listy do M". Chciałam to obejrzeć od samego początku jak weszło na ekrany. Głównie zachęcili mnie fajni aktorzy- przede wszystkim Maciej Stuhr, Karolak, Gąsiorowska, Adamczy i Agnieszka Dygant. Ze względu na aktorów i po obejrzeniu reklam zapowiadała się świetna komedia, następny polski hit, że boki zrywać. Na dodatek moja kolezanka była na tym ze swoim narzeczonym i mówiła, ze świetny film i jej narzeczonemu tez się podobał. No cóz....wątpię, by T był zachwycony tym filmem. J-NIE BYŁ. Bałam się, ze będzie chciał od kasjerki zwrotu pieniędzy za bilet;))) A mi film się w miarę podobał. Nie rzucił mnie niestety na kolana, ale mozna obejrzeć. Tylko, ze nie nazwałabym go komedią. Wszystkie śmieszne sytuacje pokazane są w reklamie-poza tym nic śmiesznego tam się nie dzieje. A ja spłakałam się jak bóbr. Pół filmu przepłakałam, dziewczyna obok mnie tez. J patrzył na mnie z politowaniem. Potem sę śmiał, ze tylko czekał kiedy zacznę płakać. Nie wiem czy innym facetom film tak się nie podobał jak J. Az szkoda mi było J, ze Go zaciągnęłam na ten film. Zwłaszcza, ze chcieliśmy tez obejrzeć "80 milionów" , ale ja najpierw chciałam to. Zdecydowanie na "Listy..."lepiej sie wybrać z kolezanką. Babski film. Najbardziej poruszyła mnie historia Małgorzaty, a najgłupszy dla mnie był wątek Dygant i Adamczyka. I ogólnie film płasko i infantylnie traktuje sprawy powazne. Tak więc sympatyczny, ale bez rewelacji.

Wcześniej przeszliśmy sie po centrum handlowym w poszukiwaniu kreacji na Sylwestra dla Goni. Niestety upatrzonej przez mnie sukienki nie było. ale kupiłam inną. J średnio ona się podoba, a dla mnie fajna. Poza tym nie miałabym czasu łazić juz po sklepach, a ze nie była droga to wzięłam.

Po filmie poszliśmy na sushi-smk rewelacja, ale cenowa masakra.

A rano byłam u fryzjera. Nie jest źle, ale bywało lepiej. Ale i tak jak chodzę tak wcześnie do pracy to włosów nie układam tylko związuję więc generalnie zadnej róznicy nie widać. Na Święta sobie moze ułozę. Choc i tak J woli jak mam związane.

I w sobotę i w niedzielę byłam twórcą obiadków. W sobotę mielaki, wczoraj-kurczę pieczone. Wszystkim smakowało. J oczywiście tez. Bardzo się ciesze jak coś co ugotuję Mu smakuje;)

Wczoraj tez podgoniłam w końcu ze sprzątaniem przed Świętami. Ale jeszcze trochę jest do roboty.

W czwartek bierzemy się za pieczenie mięsek na Święta, a w piątek ciast. Zainspirowana kilkoma wpisami na blogach może wezmę się za pieczenie pierników dzisiaj??? Zobaczę jak mi się będzie chciało po treningu. W sobotę przygotowywanie oczywiście Wigilii i robienie sałatek. Oczywiście najbardziej przed Świętami lubię pichcenie;)

Jutro mamy smutne wydarzenie. Nie pisałam jeszcze o tym na blogu i raczej nie będę się rozpisywać, ale mamy pogrzeb cioci. Az nie chce mi się o nim mysleć.

Jutro tez jeśli zdąrzymy wybieramy się do tego złotnika po obrączki.
A_normalna dzięki za rady w związku z obrączkami;)

I byle do Świąt dziewczyny

Wszystkiego najlepszego.

czwartek, 15 grudnia 2011

Prezent Gwiazdkowy dla Narzeczonego-cz. 2-kupiony

Udało mi się dziś kupić spinki do mankietów na prezent Gwiazdkowy dla Narzeczonego;)
Wczoraj trudno było mi się zdecydować, ale dziś po "przespaniu się" z tematem, po obejrzeniu jeszcze w necie zdjęć facetów jak zapinają spinki, po ponownym odwiedzeniu jubilerów- wybrałam.
Są proste, tak jak chciałam i eleganckie. Prostokątne z paseczkiem wygrawerowanym w rogu.
Na zdjęciach kiepsko widać, bo ciemno w pokoju, a lepszych zdjęć narazie nie dam rady zrobić, bo jak wychodzę do pracy jest ciemno i jak wracam też więc taki ogląd musi tym czasem wystarczyć. Spinki bardzo mi się podobają i jestem zadowolona, że je kupiłam. Kupiłam jeszcze baryłki z czekolady, które J bardzo lubi i aniołka z marcepanem, za którym przepada. Tak więc prezenty zakupione;)
Śliczne są te spinki;) Jestem happy;)

Prezent Gwiazdkowy dla Narzeczonego

Miałam się pochwalić prezentem zakupionym dla J. Niestety nie jest to takie łatwe. Wczoraj po siłce byłyśmy z kolezanką w galerii handlowej i widziałam kilka fajnych modeli i nie mogę się po prostu zdecydować.


Modeli-czego?-spinek do mankietów.


Taki oto wymyśliłam prezent na Gwiazdkę dla Narzeczonego. Chciałabym mu po prostu kupić coś wyjątkowego i eleganckiego, nie taki zwyczajny prezent jak zwykle jakąś tam koszulkę czy bluzę, tylko coś takiego wyjątkowego. Myślałam tez co prawda o plecaku, bo kiedyś w wakacje mówił, ze musi sobie nowy kupić, ale to moze ewentualnie jeśli juz naprawdę nie będę się mogła na zadne spinki zdecydować.


J chce do ślubu mieć koszulę ze spinkami. A jeśli to co wybiorę się jemu nie spodoba??? W sumie załozy je pewnie tylko raz-na ślub więc moze lepiej zeby sam je wybrał. Ale jeśli będzie chciał inne to zawsze sobie moze kupić drugą parę. Elegancki męzczyzna powinien mieć spinki do mankietów i juz wcześniej myślałam o takim prezencie. I właśnie taki bardziej elegancki prezent chcę Mu sprawić. Z drugiej strony kolezanka powiedziała, ze przecież wiem jaki ma gust i co mu się podoba. To prawda i wiem co by mu się spodobało, tylko wybrałam najpierw 4 teraz juz zostały 2 modele i nie wiem na jakie się zdecydować. J wybrałby na pewno po 5 sekundach. A ja nie mogę się zdecydowac na jedne. Najlepsze byłoby połaczenie obu:


1. Spinki z rodowanego srebra w kształcie takiego bardziej romba. Są nowoczesne przez to rodowanie i proste. Bardzo fajne, ale wydaja mi się takie za proste.


2. Spinki z błyszczącego srebra, po przekątnej wygrawerowany prosty, cienki pasek. Te wyglądaja bardziej okazale. Tez pewnie przez to, ze sa grubsze od tych pierwszych.


Ale ja po oglądnięciu iluś tam rodzajów wymyśliłam, ze najlepsze były by w kształcei romba, ale błyszcące i z takim wygrawerowanym paseczkiem.


Trudno to sobie wyobrazic z opisu, a w necie nie znalazłam podobnych zdjęć.


Jest tez kilka fajnych modeli w necie, ale po pierwsze wolę tego ne kupowac przez internet, tylko na zywo zobaczyc i dotknąć. Po drugie są fajne modele, ale takich węzszych spinek, o szerokości ok 1 cm, a po oglądnięciu na zywo i rozmowie ze sprzedawcą wymysliłam, ze dla J bardziej pasują szersze.


Na dodatek, jakby mojego niezdecydowania było mało, to żeby zobaczyc jak takie spinki wyglądają z koszulą pooglądałam sobie kilka zdjęć ślubnych facetów z przygotowań i spodobały mi sie spinki kwadratowe. Ale z takich w sklepie fajnych nie było.


Dziś więc jeszcze raz zajrzę do tej galerii i odwiedzę jeszcze inne sklepy w poszukiwaniu spinek, które od pierwszego wejrzenia bez wątpliwoście będę mogła kupić.
Jak kupię-pokażę;)


A jak z Waszymi prezentami?


W sobotę idę do fryzjera. Późno coś mi się przypomniało i nie miałam w sumie kiedy zadzwonić więc niestety nie idę do mojej fryzjerki i to na dodatek na 8 rano. Przynajmniej wcześnie zacznę dzień;)
W sobotę tez planujemy w końcu iść na "Listy do M", ponoć rewelacja. Przejdziemy sie też po centrum handlowym w poszukiwaniu kreacji na Sylwka dla mnie, bo sukienka którą sobie upatrzyłam w moim rozmiarze w sklepach nie istnieje-cały nakład esek wykupili chyba we wszystkich reservedach, w których byłam. Muszę więc inną kreację wymyśleć.
No i cały czas sprzątanie przedświąteczne.

Dopisek:
Obrączki juz są do odebrania i w przyszłym tygodniu po nie jedziemy;))))))))))

wtorek, 13 grudnia 2011

Gotujemy

Już pisałam, że oboje z J lubimy gotować. J lubi dobre jedzonko, to łakomczuszek, zresztą ja też, choć bardziej na słodycze. W ten weekend daliśmy popis naszych umiejętności kulinarnych.

W sobotę jak J do mnie przyjechał od razu napomykał, że nakolację zjadłby coś dobrego i coś innego niż kanapki. Przed kolacją poszliśmy więc do lidla w poszukiwaniu kulinarnych natchnień. Najpierw J wypatrzył krewetki olbrzymie, ale ja nie za bardzo miałam akurat chęć na owoce morza. Po wycieczce po sklepie w końcu wymyśliliśmy faszerowane bakłażany. Zakupiliśmy warzywo, mięso mielone i ser gorgonzolę oraz świeżutki chlebek fitness. Ja smażyłam mięsko, a Narzeczony zajął sę chlebkiem i bakłażanami. Chlebek ugrilowaliśmy. Bakłażany posolono, by straciły swą goryczkę. Potem J je smażył, ale następnym razem też wrzucimy na grila żeby danie nie zawierało tyle tłuszczu (bakłażany wchłaniają bardzo tłuszcz). Potem na kromeczkach chleba układaliśmy mięsko mielone, plaster bakłażana i plaster sera. Do pieca na chwilę i wyszło super przenajpyszniejsze danie. Nawet mojemu tatusiowi smakowało, choć on w ogóle nie jada sera. Mówię Wam pycha.

W niedzielę oglądaliśmy na kuchni.tv program o makaronach, no i zachciało nam się makaronu. Znów nawiedziliśmy lidl, kupiliśmy tarty serek żółty light, bo resztę rzeczy do dania mieliśmy. A była to bardzo prosta potrawa, a jakże pyszna. Razowe penne (pyszne już same w sobie), do tego podsmażona szyneczka z pomidorkiem i pomidorkami w zalewie, z cebulką, czarnymi oliwkami, czosnkiem i świeżą bazylią. Do tego żółty ser. Po tym programie tego właśnie było nam trzeba. Stwierdziłam, że jak będę jeść takie kolacje to przy J "się rozbędę".

Z popisów kulinarnych w niedzielę do obiadu zrobiłam jeszcze surówkę własnego pomysłu, zainspirowaną przystawką jaką podawano nam w HanaSuhi -mieszanka sałat, do tego marchewka pokrojona w bardzo cieniutkie słupki, bardzo cieniutkie, ogórek cieniutko poplasterkowany za pomocą obieraczki do warzyw i do tego uprażony sezam i sos sojowy rozcieńczony z wodą. Moja mama bardzo lubią tą surówkę, a że ona jada bardzo mało warzyw to jak jej się zachciało zjeść coś takiego to zrobiłam. W zeszłym tygodniu też była ta surówka do obiadu i szwagrowi też bardzo smakowała.
A w tygodniu w pracy to czasu mało nawet żeby zjeść tak więc w ten weekend naprawdę poszaleliśmy

Poza tym w niedzielę kupiłam prezenty dla rodziców na Gwiazdkę: dla taty sweter i dla mamy też sweterek. Mam nadzieję, że im się spodobają. Dla siostry i szwagra mam zestawy kosmetyków Adidas, a dla chrześnicy huśtawkę. Pozostaje mi więc już tylko prezent dla J. Mam nadzieję, że jutro po siłowni kupię. Po słiłce idziemy z koleżanką uzupełnić akumulatorki i coś zjeść, a potem do centrum handlowego.

W pracy tyle roboty, że wczoraj miałam iść na trening, ale już nie miałam sił.
Trzeba jeszcze kończyć porządki przedświąteczne (bleee) i byle do Świąt.

Dobrze, że jest tak ciepło, bo teraz wychodzę do pracy po 6 i na szczęście nie muszę ubierać się w tonę odzieży. Bardzo nie lubię jak w taki zaspany jeszcze poranek na dworze wita mnie mróz.

Pozdr wszystkich 3majcie się ciepło i szykujcie do świętowania.

czwartek, 8 grudnia 2011

Grudniowo

Coraz większymi krokami zblizają się Święta. Czas pomysleć o przedświątecznych przygotowaniach, sprzątaniu, myciu okien, trzepaniu dywanów, szorowaniu kafli, układaniu, wyrzucaniu, itp itd. Zawsze cieszyło mnie to, ale w tym roku na myśl o sprzątaniu mam mega wielkiego lenia;) Fajniejsza częścia tych przygotowań jest zakup prezentów. Wczoraj byliśmy w realu, gdzie ja zakupiłam dla siostry i szwagra zestawy kosmetyków, a J kupił dla mamy srebrna bransoletkę i słodycze. W niedzielę planuję kupić prezenty dla rodziców-dla taty sweter, a dla mamy tez coś z ciuszków. Za prezentem dla J będę się rozglądać w przyszłym tygodniu, bo wtedy J pracuje na popołudnie więc będe miała więcej czasu. Wiem juz co Mu kupię, ale jeszcze muszę pochodzić i wybrać konkretne to coś. Jak kupię to Wam zaprezentuję, a narazie to tajemnica;)

Ja czuję, ze zblizają się Święta Bozego Narodzenia równiez w pracy. W grudniu mamy mega duzo roboty. Nadgodziny mile widziane. Teraz i tak nie jest tak źle. Najgorzej wspominam rok 2007 i 2008-albo siedziałam do nocy (naprawdę do nocy) w pracy, albo pracę zabieraałam do domu i do 3 w nocy siedziałam, a do pracy na 7. To była mega masakra. W domu przed Świętami nic, nic kompletnie nie pomagałam. Od 2009 r. jest lepiej. Ale w tym roku tez nadgodzinki biorę, tylko, ze nie muszę az tyle i sobie po prostu wczesniej do pracy przychodzę-na 6.30. Plusem tego jest to, ze nadgodziny płatne więc akurat na świąteczne prezenciki się zarobi;) Ale bardzo lubię taką zapracowana atmosfere w pracy, właśnie ona tez mówi, ze ida Święta;)

Poza tym w przyszłym roku tez szykuja się wydatki-bo 21 stycznia jesteśmy zaproszeni na wesele-nad morzem w Darłowie. Tak więc i prezent i podróz, nocleg, pobyt-będą koszty. Szkoda, ze wesele zima, bo mozna by je z wakacjami pogodzić, ale tak wyszło. To juz nasze drugie wesele tam i drugie zimą. Oba planowane były na lato, ale z przyczyn losowych przekładane na zimę. Tamto wesele, 3 lata temu-to był nasz wspólny wyjazd. Jechaliśmy z połową mojej rodziny, której J przeciez za dobrze nie znał, a właściwie prawie wcale. Ale było fajnie. Pierwszy raz byłam nad morzem zimą. Ale tez jest pięknie. My w ogóle kochamy morze. A ja uwazam, ze polskie jest najpiękniejsze. Mimo, ze bez zaciskania zębów trudno się w nim kąpać to ani Morze Czerwone, ani inne nie podobaja mi się tak bardzo. To nie jest to samo lezeć na plazy za granicą, a co innego u nas, we Władku, Mielnie czy Karwi. Nie powiem-jest pięknie, ale to nie ma to to jak nasze morze;) Niestety przed wakacjami w Polsce skutecznie odstrasza pogoda i ceny. Zaczęliśmy z J jeździć za granice jak okazało się, ze za taki wyjazd zapłacimy tyle co wydaliśmy w Polsce. Na dodatek-z opcją All Inclusive-a we Włądku nasze All to były pasztety i puszki z Biedronki;) dawniej częściej tez jeździliśmy nad morze, bo J ma rodzinę na MAzurach i jak ja odwiedzaliśmy to zawsze robiliśmy wypad nad Bałtyk. Ale od zeszłego roku tam nie byliśmy ze względów oszczędnościowych-na wesele. Tak więc mam nadzieję, ze tym razem zimą nad morzem tez będziemy się dobrze bawić.

Co do podrózy poślubnej to mam pewne obawy co do tego hotelu, co wybraliśmy. Ale mam nadzieję, ze okazą się bezpodstawne. Podpisać uwmoy i wpłacic zaliczki jechali chłopaki. Dzień wcześniej z J wypisaliśmy sobie pytania dotyczące wyjazdu i hotelu. Po powrocie J zrelacjonował co kobitka w biurze powiedziała i jakoś tak nie do końca teraz jestem przekonana. Ale juz po ptokach i nie ma co rozpamiętywać. Mam nadzieję, ze będzie fajnie;) Zresztą jedziemy w czwórkę to jakos to będzie. Co prawda pomysł zeby w podróz poślubna jechać razem nie był moim pomysłem i jakoś średnio to brzmi, ale J się uparł. Zreszta to będzie 2 miesiace po ślubie to juz nie jest to taka "prawdziwa" podróz poślubna, tylko po prostu wyjazd na wakacje. Za to wymysliłam, ze zaraz po ślubie pojedziemy sobie na weekend albo kilka dni tam gdzie spędzilismy pierwszy wspólny wyjazd. W takim zamku niedaleko naszego miasta. Wynajęlibyśmy wtedy pokój wystylizowany na komnatę, i mozna by pomyśleć by sesje plenerowa tam zrobić. Ale to się jeszcze zobaczy.

Z wieści przedślubnych to w poniedziałek się zdenerwowałam bo J wymyslal jakies inne obrączki niz wybraliśmy. Ale na szczęscie szybko się rozmyślił i nie będzie zadnych zmian. Zaproszenia nam zostały-mamy juz namiary na fajne i tanie, juz tam dzwoniłam i w przyszłym roku sie za to weźmiemy. No i jeszcze koło Kościoła trzeba będzie się zakręcić i tych papierków. No i muszę zorientować sie jak to u nas jest z wyborem księdza, bo ja bym chciała zeby takie jeden co tak bardziej się znamy udzielał nam ślubu.

A święta za rok będą juz wspólne;)

Pozdrawiam wszystkich w "mały piąteczek"-jak to mawia mój kolega

Buziaki

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Obrączki wybrane, zamówione, podróż poślubna też...i po weekendowo

W czwartek byliśmy u złotnika i obrączki zamówione.
Mniej więcej takie jak na zdjęciu. Za około 2 tygodnie mamy jechać jeszcze raz jak będą juz zrobione na przymiarkę czy pasują, bo mimo, ze mierzyliśmy na palce takie pierścienie z rozmiarem, to facet powiedział, ze trzeba przymierzyc obraczkę juz zrobioną, bo palce czasem puchną i generalnie lepiej przymierzyć. Nie mogę sie tego doczekać, przymierzę własną obrączkę. O rany!!! Będziemy mieć jeszcze na obrączkach wygrawerowane ja imię J i datę 09.06.2012, a J Gosia i datę (tą samą;)))


No a w piątek po pracy byliśmy w biurze podróży by się zorientować w wycieczkach na Wyspy Kanaryjskie. Byliśmy ze znajomymi, którzy mają z nami pojechać. Może to dziwne, ze w podróz poślubną nie jedziemy sami, no ale tak wyszło. Co roku jeździlismy sami na wakacje. Wiele razy oni deklarowali się, ze chętnie by z nami pojechali, ale zawsze coś wypadało, tzn wypadał brak kasy, no a podróz poślubna musi byc więc tym razem jedziemy razem. Ślub znajomych jest w ostatni weekend sierpnia, J będzie świadkiem. No ale wracając do piątku. W sumie odwiedziliśmy tylko 2 biura, bo od razu znaleźliśmy biuro z fajną kobitką, która nam wyszukała fajne oferty, pozaznaczała co i jak, poopowiadała o hotelaach, plażach itd, dała katalogi. Uwazam, ze kompetentna obsługa w biurze podrózy to podstawa. Nie lubię jak wchodzimy i koleś/babka robi wydruk ofert i wybierzcie sobie coś Państwo. Ta dziewczyna widac było, ze wie co w jakim hotelu, gdzie jaka plaza itp. No i najważniejsze do jutra, do 6 grudnia jest promocja cenowa-tak więc musieliśmy szybko się zastanawiać. Wzieliśmy katalogi i umówiliśmy sie na następny dzień na wspólne wybieranie hotelu, chcielismy w necie zobaczyć szczegóły i dokładne opisy. Pojechalismy do domku i z J popatrzyliśmy na kilka zaznaczonych przez miła pania hoteli i jeden szczególnie nam się spodobał. W sobote znajomi przyklasnęli naszej decyzji i jedziemy we wrześniu na Teneryfę do hotelu Luababy Costa Los Gigantes. Chłopaki jutro jadą zarezerwować wycieczkę i wpłacić zaliczkę.























Dalsza część weekendu tez udana;) W sobotę rodzice z okazji swoich imienin zapraszali znajomych i wujka więc jeszcze w piątek zrobiłam stefankę, a od rana robiłam sałatkę. Potem pojechaliśmy z J do tych znajomych. Wróciłam juz po 24, a w domu impreza trwała nadal więc na troszkę się dołączyłam.
No a wczoraj z okazji imienin rodziców był obiad dla mnie i J oraz mojej siostry i szwagra. Tak więc od rana znów gotowanie i szykowanie. Bardzo fajnie, bo zrobiłyśmy z mama pyszne rzeczy, wszystko nam wyszło i smakowało, a ze ja bardzo lubię gotowac to humorek miałam dobry. Zrobiłam pyszną zupę krem pomidorową z pieczoną papryką, podaną z listkiembazylii i grzankami razowymi (również mojej roboty), następnie pieczone ziemniaczki z twarogiem ze szczypiorkiem, sałata z sezamem i mama zrobiła piersi kurczaka faszerowane pieczarkami. Wszystko wyszło przepyszne. Na deser ciasta. J wymyślił sobie, ze od 1 listopada do świat nie je słodyczy, ale wczoraj zrobił wyjątek i zajadał się moją stefanką i inymi ciastami tez, ale oczywiście moje najbardziej mu smakowało. A potem kolacja. Niedziela więc wyglądała tak: pół dnia gotowanie i pół dnia jedzenie;) No tak więc weekend udany, a dziś znów poniedziałek i byle do następnego weekendu. I dziś na trening.



Jak byliśmy u tych znajomych, patrząc na nich to pomyślałam, ze super z J się dobraliśmy, idealnie;)



czwartek, 1 grudnia 2011

O rany- wybieramy obrączki

We wtorek przywieźli nam nową kuchenkę.
W poniedziałek z mamą jeszcze w kuchni sprzątałyśmy przed wywiezieniem starej i mama tak patrzyła i wzdychała na starą kuchenkę, że się do nowej nie przyzwyczai, że jak ona będzie tu wyglądać, że srebrna do reszty kuchni nie pasuje... i tak sobie marudała.
We wtorek tata wziął dzień wolny na odbiór i zamontowanie tej kuchenki. Tak więc szybkościowo wracałam z pracy, by zobaczyć jak to cudo się prezentuje w naszej kuchni. No i wygląda super. Srebrna kuchnie rozjaśnia i w ogóle jest super, wygląda jeszcze fajniej niz w sklepie. Jestem mega zadowolona. Cały wtorek sie nie mogłam na nia napatrzeć i jeszcze mi nie przeszło. Dobry zakup.
Tylko, ze jeden palnik sie źle zapala. Zawezwałam juz serwis więc mam nadzieję, ze na dniach to wyreguluja i będzie ok.


No i sprawa wazniejsza i jeszcze fajniejsza niz nowa kuchenka-dzis jedziemy wybierac obraczki. O rany-jak to brzmi-nasze obrączki, moja obraczka. Jeszcze 3 i pół roku temu nie pomyslałabym, ze takie coś będzie miało miejsce. Ale to zycie jest nieprzewidywalne. Nie pomyslałabym, ze tak niedługo poznam takiego faceta, ze w końcu spotkam tego jednego jedynego, ze pokocham kogoś i ktoś pokocha mnie. Ze pokochamy się tak, ze zostanę jego narzeczoną i będziemy organizować nasze wesele. Nie przypuszczałam, ze spotkam kogoś z kim wspólnie będziemy chcieli spędzić razem resztę zycia, byc cały czas ze sobą i wspólnie się zestarzeć. Nie pomyślałam, ze tak szybko spotkam kogoś takiego. Jakby mi ktoś cos takiego powiedział to bym go wyśmiała i nie uwierzyła. Po tych wszytskich moich przejściach, przezyciach, zawodach. Po tym wszystkim juz zwątpiłam. A tu nagle-ni z tego ni z owego-cóz za niespodzianka. Spotkałam faceta, który mnie pokochał i ja Jego. Do dziś w co roku w grudniu wspominam z usmiechem i rozczuleniem, z ciepłem na sercu te nasze grudniowe początki. Nie przypuszczałam, ze tak szybko to sie wszystko potoczy, ze tak w ogóle to się potoczy i ze tak szybko (jak dla mnie) wyjde za mąz. Kto by pomyslał???
Nie mogę się juz doczekać tego oglądania obrączek. Ekscytuję sie trochę tym.
J się wczoraj śmiał, bo potem mamy jeszcze parę rzeczy załatwić i tak sobie liczyłam ile nam to wybieranie czasu zajmie, J zaczął się smiać, ze no to zalezy jak długo moja Gonia nie będzie się mogła zdecydować;)
O rany- wybieramy obrączki;)

No a poza tym mam zakwasy po wczorajszym treningu. Trochę przechodzą, ale rano tak mnie nogi bolały, ze ledwo co doszłam do łazienki, nawet łydki mnie bolały. Ale za to wczoraj pobiłam swój wynik więc jestem z siebie dumna;)



A weekend zapowiada się wyśmienicie: jak juz wspominałam we wcześniejszej notce, w piątek po pracy idziemy ze znajomymi do biur podrózy w celu wyhaczenia jakiejś super mega promocyjnej oferty na wakacje na podróz poślubną i potem wspólny wieczór. W sobotę rodzice zapraszają znajomych z okazji swoich imienin więc jutro robię ciasto, a w sobotę tez w kuchni, a ze ja to lubię więc bardzo fajnie. Po południu z J wybywamy z domu i zostawiamy rodzicom wolną chatę- jakieś kino czy coś. A w niedzelę obiad z okazji imienin dla mnie i J oraz mojej siostry i szwagra. Oczywiście tez ja w kuchni więc moje kulinarne pasjue sie będą w ten weekend realizowały;)
Byle do weekendu;)
Pozdr