sobota, 30 czerwca 2012

3 tygodnie po ślubie

Notka będzie krótka, gdyż mam złamaną prawą rękę i lewą trudno mi obsługiwać kompa.
Pragnę Was tylko poinformować, że ślub i wesele super. Nie tylko goście się dobrze bawili i wszystko chwalili i do tej pory chwalą, ale i my super się bawiliśmy.
Więcej napiszę jak będę sprawna.
Pozdrowienia i buziaki.
ps-generalnie super fajnie jest być mężatką i mieć takiego męża;)

piątek, 8 czerwca 2012

To już jutro!!!

A dziś miałam wspaniały, wręcz szampański humor!!!
Po przeczytaniu Waszych komentarzy aż nie wierzyłam, bo myślałam, że nerwy się uspokoiły po tabletkach, a że działają one po 14 dniach to nie miałam pojęcia. Nawet J się śmiał, że mam dobry humor po tabsach.
Może po prostu stres wyładowałam płaczem w środę, a potem zebrałam się w sobie żeby cyrków nie odwalać i jak małe rozhisteryzowane dziecko się nie zachowywać. W każdym razie wczoraj słabo się czułam. Po odwiedzinach urodzinowych u siostry lepiej, bo nie myślałam tylko o ślubie a były m. in. różne inne tematy, a dziś czułam się wspaniale. Co będzie jutro zobaczymy. Ale i tak nie mogę się doczekać.
Troszkę się obawiam dziwnych zachowań ze strony rodziny Narzeczonego, bo np. mają pod kościół przyjechać samochodami, a potem je odstawić do Zgierza, gdzie się zatrzymali i dopiero potem jechać na salę. Ale ja na nich czekać nie zamierzam. Jak wyjdzie głupio to ich wina-mam to w  d....

A jutro o tej porze już będę żoną swojego męża!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Buziaki

czwartek, 7 czerwca 2012

Szalony Wieczór Panieński i NERWY! NERWY! NERWY!!!

Zacznę od tego, że strasznie się denerwuję. Nawet nie jakąś konkretną rzeczą czy sytuacją, ale jestem bardzo nerwowa i wystarczy słowo a ja się wkurzam, denerwuję, krzyczę, bluźnię, płaczę. Jednym słowem jestem nie do zniesienia i zachowuję się jak idiotka. Wczoraj spie... wszystkim dzień tymi moimi nerwami. W końca na koniec dnia J się wkurzył i wyszedł. Miał już dość moich humorów i nerwów. Nie dziwię Mu się. I tak wykazał długo cierpliwość. Jak wyszedł wypłakałam się na maksa i troszkę nerwy opadły. Zaczęłam też od wczoraj brać przez to wszystko ziołowe tabletki uspokajające. Nie wiem czy działają, bo nadal jakaś jestem podenerwowana. Nie mogę jakoś wrzucić na luz. Cały czas czuję napięcie i ściskanie "w dołku". Nie wiem jak dożyję do tej soboty i jak sobie w sobotę poradzę. Chyba posłucham rady A i jakąś ćwiarteczkę sobie kupię i w razie wypadku ze świadkową sobie zapodamy. 

Co do wczorajszego dnia wszystko co mieliśmy załatwić załatwiliśmy. Na dodatek i na nieszczęście szwagrowi zepsuł się samochód i wszystkie rzeczy w jakich miał nam pomóc trzeba wymyślać inaczej. To dodatkowy stres i problem. Mam nadzieję, że jakoś to pójdzie i wyjdzie. 
Dziś mam biegunkę i nadal mnie ściska.
Jeszcze trzeba jakoś pomyśleć jak jutrzejszy dzień zorganizować, bo na ten temat z J też mamy inne zdania i przez to też się kłóciliśmy, ale mam nadzieję, że jakoś wymyślimy złoty środek.

Miałam dziś iść na siłkę, ale czuję brak sił. Chyba po prostu potrzeba mi posiedzenia i nic nie robienia.
Po obiedzie J przywiezie swoje rzeczy. Potem idziemy do mojej siostry, bo ma dziś urodziny. A potem na 18.30 idziemy do kościoła do spowiedzi.

A teraz o Wieczorze Panieńskim;)
Było super!!!!!!
Na 15.30 przyszły A i M i potem moja siostra. W sobotę się strasznie źle czułam, było mi niedobrze, miałam biegunkę i bolał mnie brzuch. Tak więc koleżanki wymyśliły, że 2 szybkie mi pomogą- i pomogły;)
Zrobiłyśmy tortille i zaczęły przychodzić pozostałe dziewczyny-siostra J, narzeczona świadka J i moja bratowa cioteczna.
I zaczęła się impreza;)
Siedziałyśmy, piłyśmy i jadłyśmy smakołyki. A potem przyszedł czas na prezenty. Dostałam dużo fajnych i śmiesznych prezentów: gąbkę z wibratorem (od M oczywiście), 2 seksowne koszulki, fartuszek-"Lubię sprzątać i gotować, a najbardziej pofiglować", skarbonkę świnkę-"Na czynsz" i jeszcze jakieś drobiazgi.
Dziewczyny zawiązały mi oczy, a prezenty z braku worka włożyły do poszewki od poduszki-co bardzo mnie rozśmieszyło, aż się popłakałam ze śmiechu i cały make up rozmazałam pod chustką zasłaniającą oczy. Z zamkniętymi oczami wyciągałam kolejne paczki i zgadywałam co to jest.
Potem konkurs-siostra J przygotowała 12 pytań, na które najpierw odpowiedział Narzeczony i ja miałam odpowiedzieć tak jak On. Na 2 pytania nie znałam odpowiedzi-jaki był nasz pierwszy pocałunek i kto po ślubie będzie gotował a kto zmywał. Przynajmniej dowiedziałam się i mam to na piśmie, że J będzie gotował.
Potem jeszcze inne śmieszne konkursy i zadania dla mnie.

A potem-wyszłyśmy.
Zeszłyśmy na dół, a tam już czekały na nas taksówki. I pojechałyśmy nie wiadomo gdzie. W drodze jednak się domyśliłam gdzie zmierzamy. Znów dziewczyny zasłoniły mi oczy, ale już wiedziałam co będzie-po odsłonięciu ich zobaczyłam salę z 3 rurami. Dziewczyny wymyśliły lekcję tańca na rurze.
Jeszcze mnie zaskoczyły, bo do tańca na rurze potrzebne są krótkie spodenki, a ja ich przecież nie wzięłam. A tu moja siostra wyciąga ze swojej torebki moje krótkie gatki;) Super to wszystko zorganizowały!!!
Potem lekcja tańca-nie jest to takie łatwe. Na dodatek bardzo siniakotwórcze. Każda z nas ma masę siniaków. Moja na szczęście nie są takie ciemne, ale widoczne i do soboty pewnie nie zejdą. Ale trudno-zasłoni się pończochami. Niestety na buty na zmianę mam srebrne sandałki więc będę musiała zdjąć pończochy, ale nie mam zamiaru się przejmować, trudno. Warto było. Było fajnie i śmiesznie i wszystkie dobrze się bawiłyśmy. Ja chociaż na szczęście nie mam zakwasów (przez siłkę), ale pozostałe dziewczyny miały straszne zakwasy, nawet M, z którą chodzę na siłownię.

Po rurach pojechałyśmy na miasto. Byłyśmy w "Pewexie". Dziewczyny zamówiły nawet dla mnie piosenkę "Małgośkę"-nie przepadam za nią co prawda, ale nie wiedziały no i było to miłe. Po jakimś czasie dziewczyny zaczęły się wykruszać. Na koniec zostałyśmy ja i M, siostra J i narzeczona świadka J. Wyszłyśmy z klubu, ale mi się nie chciało iść do domu. Z M przekąsiłyśmy jakąś kanapkę z kurczakiem i poszłyśmy już tylko we dwie do Kaliskiej. Jak za dawnych czasów. Było super i bawiłyśmy się do 5 rano!!! Wróciłam zmęczona i już zdążyłam do tej 5 całkiem wytrzeźwieć. Tak więc jak wstałam nie miałam wcale kaca.

Gorzej z chłopakami- jak rano (godz. 11) rozmawiałam z J to ledwo co żył. 
Tak więc Wieczór Panieński super!!!

Gorzej teraz- mam nadzieję, że jakoś będę potrafiła te swoje nerwy utrzymać na więzi i wszystko ładnie wyjdzie i dobrze się potoczy;)
Już w sobotę ŚLUB;)
Mimo nerwów nie mogę się doczekać!

Pogoda tylko jakaś dupowata- chłodno i przelotne deszcze cały czas. Mogło by się troszkę ocieplić, bo nie dość, że będę się trzęsła z nerwów to jeszcze z zimna. Brrrr. I żeby nie padało.

Do zobaczenia pewnie już po ślubie napiszę jako Pani Gosia M.;)