poniedziałek, 16 stycznia 2012

Sushi sobota i niedzielny obiad+wtorkowy dopisek

I kolejny weekend minął za szybko;)

W sobotę wstałam wcześnie by zrobić szybkie zakupy i posprzątać mieszkanie przed 10 zanim księdzu po Kolędzie wejdzie. Sprzątanie naprawdę było ekspersowe;) Na szczęście o 12 było po Kolędzie. Niestety ksiądz nie był ten, co chę bym nam udzuielał ślubu, a miałam jakieś takie przeczucie, że moze on przyjdzie. Chwila bezsensu rozmowy i poszedł. Był to ksiądz, który od niedawna jest w parafii i nie zna parafian tak więc trochę zawiedziona Kolędą jestem. wazne ze dom poświęcony.

Potem szybciutko zrobiliśmy z rodzicami obiadek, a po nim przyjechał J i pojechaliśmy do centrum handlowego. J wymyślił zeby zrobić sushi. Zakupiliśmy potrzebne rzeczy i do dzieła. Przy tym kilka razy się posprzeczaliśmy, taki małe głupie sprzeczki-ryz się przypalił, nie ten garnek itp, takie głupoty. Nie lubię takich sytuacji. Oboje z J jesteśmy dość nerwowi, a on to juz bardzo i od słowa do słowa i nerwy. No ale po chwili wszystko wraca do normy. Na początku drazniło mnie to, teraz nieraz tez, ale wole zebyśmy dali upust uczuciom i by było juz po wszystkim niz chować w sobie jakies smutki. Zresztą juz w centrum handlowym nakrzyczeliśmy na siebie w supermarkecie, aż się ludzie na nas patrzyli. Ale potem jest ok. Po prostu i ja i J wyrzucamy z siebie pierwsze nerwy i emocje opadną-i najwazniejsze wtedy zeby nikt nie miał do nikogo potem przez godzinę pretensji. Jest to po prostu chwila nerwowości. Kiedyś się o to wkurzałam, ze jak to On krzyczy na mnie, a teraz i mi z tym jest lepiej, bo On warknie to i ja sobie krzyknę i koniec tematu. Nie wiem czy to się sprawdzi i czy to dobry pomysł na zycie we dwójkę, narazie jest dobrze.

No ale sushi wyszło pyszne i o połowę tańsze niz w HanaSushi, a składników zostało nam na kolejne kolacje, tylko rybkę dokupić. No i wyszło dwa razy tyle sushi. Robiliśmy tradycyjnie z łososiem i jako innowację z krewetkami. Łosoś oczywiście wygrywa. A teraz kilka fotek z naszej pracy. Specjalnie dla Was robiłam:
No i koniec-nie ma juz nic;) Mniam.

Ja do tego wypiłam dwa drinczki z Jackiem Danielsem-jeden tematycznie z gingerem, a drugi z colą. A J poniewaz kierowca musiał zadowolic się zieloną herbatką. Potem oglądaliśmy film o braciach Kliczko i spać.

W niedzielę przed 11 przyjechał J i poszliśmy zakupić mu garderobę na wesele: czarną koszulę i biały krawat. Ja zrobiła zapas rajstop-za co zapłaciłam niemal tyle co J za swoje zakupy. Kupiliśmy jeszcze winko dle Jego siostry i po 13 pojechaliśmy do niej. Obiad jak obiad-gadka szmatka, miło było. Potem i kolacja. Wyszliśmy objedzeni jak bąki, bo dobre rzeczy były. Dostałam przepis na pyszne śledzie-z czosnkiem i oregano, wymoczone chwilę w occie. Pyszne. Ale dla mnie najwazniejsze, ze zagadałam z siostrą J czy mi zrobi make up na nasz śłub. Generalnie dla nas obu było to oczywiste, ze tak-ale wypadało z mojej strony zeby jej zapytać. No więc z kosmetyczką mam załatwione!!!

We wtorek albo w środę mają przyjść juz nasze zaproszenia więc nam morze pojedziemy z zaproszeniami na Nasz ślub;) Jedno tylko odwaliliśmy, ze na zaproszeniach nie ma zeby goście potwierdzili do tego a tego swoje przybycie. Trudno-będę msuiała zrobić osobne kartki, wydrukować i będziemy ciąć i dokładać do kopert.

I wiecie co-zrobiła mi sie juz ochota jechać na to wesele nad morze. Fajnie. Wypisałam dziś urlop na przyszły poniedziałek i wtorek. I juz się nie mogę doczekać.

No a w następny piątek urodziny 60te mamy-trzeba coś ekstra wymyśleć.

Na koniec składam zazalenie do blogera-bo dziś nie mogę na blogerze nic skomentować, ani u was ani nawet komentarzy do moich notek przeczytać. Moze do wieczora to minie to potem najwyżej sie u Was odezwę;)

Jest wtorek i nadal komentarze mi nie działają. Ale się wściekam!!!

6 komentarzy:

  1. Kocham krewetki, nie ma lepszego żarcia ;D A co do tych sprzeczek, to moim zdaniem najlepszy sposób. Po co mają wybuchać kosmiczne awantury jak można sobie pokrzyczeć dwa zdania i każdy ma spokój. Pozdrawiam ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że przygotowania do ślubu pełną parą ;) super!
    Sushi wygląda smakowicie, pewnie równie dobrze smakowało.
    Co do tych nerwów to z jednej strony wydaje się to być dobrym rozwiązaniem, z drugiej natomiast musicie chyba oboje uważać, żeby któreś z Was nie przegięło kiedyś. To jednak nie wygląda najlepiej jak mężczyzna podnosi na kobietę głos. Ale bardzo dobrze, że jeśli już jest między Wami spięcie to tylko chwilowe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy w życiu nie jadłam sushi, ale jestem ciekawa jak smakuje, więc może kiedyś mi się uda :) Ponoć trzeba trochę wprawy w samodzielnym przygotowaniu tych smakołyków, a na zdjęciach wszystko tak pięknie ci wyszło :)

    Co do zaproszeń, to bardzo często dokłada się karteczki z potwierdzeniem przybycia, więc nie przejmuj się. Wszyscy na pewno pomyślą, że tak miało być :)
    Aha i dobrym pomysłem będzie jeśli na tych karteczkach podacie numery do was, żeby rodzina mogła zadzwonić bezpośrednio.

    Ja rok temu świętowałam 60tkę mamy i przygotowaliśmy super tort i ponieważ tato miał równocześnie tego dnia 67 urodziny, więc razem z rodzeństwem złożyliśmy się dla nich na wycieczkę do Włoch.

    OdpowiedzUsuń
  4. A wy ciągle coś pichcicie, aż chciałoby się mieć taki talent jak wy no ale cóż, natura mi go poskąpiła ;-)

    ooo ja jestem taka wybuchowa :/ Niestety raz "wydarłam się" oskarżyłam, nie dałam dojść do głosu a on w zamian za to odjechał bez słowa i postarał się by mnie zabolały jego czyny w zamian za moje słowa. Mam nauczkę i obym zapamiętała na długo a gdy analizowaliśmy to zdarzenie uprzedziłam by na drugi raz krzyknął na mnie jeszcze głośniej tak abym się zastanowiła co ja do cholery robię ;-))) Na szczęście i tak jest o niebo lepiej niż kiedyś, staram się pracować nad sobą, zresztą oboje lubimy by racja była po naszej stronie - dwa mocne charaktery uhuuu :D

    my na szczęście wspomnieliśmy o kontakcie w zaproszeniach i już przyszły te nasze wyczekiwane maleństwa ;-) hih

    z-wiara-w-milosc

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jadłam sushi wygląda przepyszniee. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu mogę komentować!!!!

    Kinia-ja też lubię krewetki, ale tak naprawdę one nie mają super smaku nabierają smak od tego z czy są przygotowane, dlatego w suhi średniawka, lepszy łosoś. Krewetki z czosnkiem, albo jakoś tam doprawione inaczej są pynia;) A co do sprzeczek to właśnie to jest dobre, że to jest jedno zdanie i koniec, a nie awantury z byle powodu;)Pozdrawiam

    Ola-no właśnie to nie wygląda fajnie jak facet krzyczy na kobietę i to wśród ludzi. Sama widziałam nieraz takie pary i myślałam jak tak można. I z tej strony mi głupio. Ale tak naprawdę nikt nie wie jak jest między nami i że to tylko chwila i nasze złości zaraz gasną i jest dobrze. Zobaczymy - narazie zdaje to egzamin, a jak będzie później to się zobaczy. Jak będzie źle będziemy radzić;) Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego

    A_normalna-wcale jakoś wprawy nie trzeba do sushi. Tzn z każdym razem wyjdzie lepiej, ale nam od razu wyszło good więc bez strachu zapraszam do skosztowania!!! W sumie to sobotnie było najgorsze, bo ryż jakiś kulawy kupiliśmy i się nie kleił, ale najważniejszy jest smak;)

    Zaproszenia wczoraj przyszły i nad morze je zabieramy. Mam też już opracowany wzór karteczek i parę wydrukowanych, nr tel umieściłam też tam. Karteczki wyglądają jak wizytówki i fajnie, bo możesz schować pod ręką bez zaproszenia dla pamięci żeby zadzwonić. Co pradwa koleżanka powiedziała, ze ona miała na zaproszeniach to napisane, ale nikt nie zadzwonił i musiała sama telefonować. Dla mnie to brak dobrego wychowania.
    A nad prezentem dla mamy jeszcze myślimy-siostra ma super pomysł z imprezą niespodzianką, że poprosi mamę by poszła mojej chrześnicy popilnować i my już tam będziemy z tortem i kolacją. Wycieczka super pomysł i moja mama chętna by była, ale tata nie, poza tym dla nas to za drogi prezent. Coś musimy wymyśleć.
    Jak cos to poddawajcie mi jakieś pomysły co można na60te urodziny mamie kupić!!!!

    z wiarą w miłość-no na szczęście oboje lubimy i jeść i gotować;) Ja nieraz ustępuję z mojej racji-tzn ja wiem, że mam rację, ale ponieważ ją mam nie muszę jej udowadniać. Bo J jest taki, że musi mieć ostatnie zdanie-wtedy ja mówię-nie ma o czym dyskutować koniec rozmowy na ten temat. A i ja pracuję nad sobą i widzę, że J też. Jakbym nie pracowała to bym się na niego o takie "sceny" wściekała. A On jakby się nie zmieniał to wszystko by chował w sobie i po tygodniach z byle powodu wybuchał i wypominał rzeczy, o których ja już całkiem zapomniałam. Zresztą i tak nieraz wypomina coś o czym ja w ogóle niepamiętam, bo nie wiedziała, że było mu przykro jak coś tam powiedziałam.
    Nasze zaproszenia też już przyszły-postaram się niedługo pokazać zdjęcia. I zrobiłam już parę "wizytóweczek" dla gości z prośbą o potwierdzenie przybycia. Jak pojedziemy teraz nad morze na wesele to w następnych dniach pobytu wręczymy już nasze pierwsze zaproszenia;)

    OdpowiedzUsuń