Święta jak zawsze za szybko minęły. Było fajnie i miło, ale krótko. Tyle czasu się do Świąt przygotowujemy, tylke gotujemy, sprzątamy, pieczemy. A Święta mijają zawsze jak chwilka.
Ale od początku:
W piątek ok 12 rozpoczęła się Wigilia w pracy. Po niej Pan Dyrektor pozwolił kobietom wyjść wcześniej do domu o 14. Super-korzystając z wolnego czasu wybrałam się na poszukiwanie jakiejś sukienki czy spódniczki co bym się w Święta mogła w nią wystroić. Udało się i kupiłam super kieckę, na dodatek w bardzo atrakcyjnej cenie. Kupiłam tez wsiorek do sukienki na Sylwestra. Zakupiona wróciłam do domu i wzięłam się za robienie kremów do ciast i pieczenie mięsa. Jak weszłam do kuchni o 16.30 to wyszłam o 21.30. Ale ja to lubię. Potem zapakowałam prezenty i spać.
W Wigilię od rana zwnów gotowanie, szykowanie i ok 17 kolacja. J przyjechał do mnie wcześniej z prezentem. Dostałam wisiorek z białego i żółtego złota-bardzo ładny. I słodyczaki-torbę pełną mini marsików, snikersików, bounty, twixów i milky wayów-upasę się chyba. Spinki do mankietów J się podobały i był zadowolony, ze juz nie musi ich kupować. Chciałam by Narzeczony przyjechał do mnie po kolacji i zebyśmy poszli razem na Pasterkę, ale dzień wcześniej J imprezował z kolegą i nie czuł się na siłach by jechać samochodem, a nocnego autobusu nie ma ode mnie do Niego. Troszkę było mi przykro, ale trudno. Jednak zanim zasiedliśmy do Wigilii J zadzwonił, ze juz czuje się dobrze i siostra go zawiezie na posterunek policji by alkomatem Go przebadali czy moze jeździć i jeśli będzie ok to przyjedzie wieczorem i pódziemy razem do kościoła. Bardzo mnie to ucieszyło, ucieszyło tez mnie to, ze J wyczuł, ze mi zalezy na tym i starał się by przyjechać. Okazało się ze alkomat nic nie wykazał więc po kolacji Narzeczony przyjechał i poszliśmy na Pastrekę. Fajnie. Co do pozostałej części Wigilii to też było fajnie i prezenty się wszystkim podobały. Mama była wręcz zachwycona bluzką jaką jej sprawiłam, tacie tez sweter się podobał. Chrześnica tez bawiła się i huśtwaką ode mnie i jeździkiem od rodziców. Wszyscy zadowoleni. A moja siostra pyszne ciasto drożdżowe upiekła.
Pierwszego dnia Świąt rodzinne śniadanko, a potem leniuchowanie. A po południu przyjechała do nas rodzinka. J tez był. I jak to w Święta-impreza-jedzenie i picie. Dopiero ok 1 w nocy J pojechał do domu.
Drugiego dnia ja byłam u J w gościach.
J po Świętach miał wolne i ja tez sobie wolne zrobiłam.
Fajnie było tak sobie przedłużyć Święta. W środę byłam od rana na siłce, a potem pojechałam do J gdzie razem zrobiliśmy sobie kurczaczka coś na jakiś marokański kształt. I potem leniuchowanie wspólne.
W czwartek po siłce J przyjechał do mnie i tym razem był kurczak po chińsku;) I wspólne leniuchowanie;)
W piątek zrobiliśmy sobie dla odmiany rybkę;)
I tak na wspólnym leniuchowaniu, gotowaniu, przytulaniu minął nam tydzień.
W sobotę wstałam bardzo późno, by dobrze się wyspać. Posprzątałam w domu i zaczęłam się szykować na Sylwestra.
Bardzo lubię ten okres przed Świętami i po-przygotowywanie się do Sylwestra, Nowy Rok tez nawet lubię. Ale nie lubię 2 stycznia. Jakoś tak nie przepadam-człowiek taki poświąteczny, a tu do pracy iść trzeba. Generalnie chyba nawet nie za bardzo umiem wytłumaczyć dlaczego za nim nie przepadam, ale tak i już. Cały ten świąteczny czas się kończy i chyba dlatego. Teraz byle do Wielkanocy. No jeszcze będzie piątek wolny- Trzech Króli.
Ale wracając do Sylwestra. Impreza zakończyła się o 8 rano. A potem był drugi dzień imprezy. Bo byliśmy u znajomych za miastem i wracaliśmy dopiero wieczorem. W Sylwestra wytańczyliśmy się i wybawiliśmy. Ale chyba troszkę przesadziłam z %. Na dodatek wczoraj poprawiłam i stąd samopoczucie dziś nie za bardzo, jakoś mi słabo i mnie mdli. No ale takie są skutki...
Wszystko co dobre szybko się kończy. Ja już dziś w pracy, J też, na dodatek na popołudnie pracuje więc zobaczymy się dopiero późnym wieczorem.
No to jeszcze najlepsze życzenia Noworoczne dla wszystkich:
Dużo zdrówka, szczęścia, radości i wszelakiej pomyślności w 2012 roku i przez całe życie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz