Już pisałam, że oboje z J lubimy gotować. J lubi dobre jedzonko, to łakomczuszek, zresztą ja też, choć bardziej na słodycze. W ten weekend daliśmy popis naszych umiejętności kulinarnych.
W sobotę jak J do mnie przyjechał od razu napomykał, że nakolację zjadłby coś dobrego i coś innego niż kanapki. Przed kolacją poszliśmy więc do lidla w poszukiwaniu kulinarnych natchnień. Najpierw J wypatrzył krewetki olbrzymie, ale ja nie za bardzo miałam akurat chęć na owoce morza. Po wycieczce po sklepie w końcu wymyśliliśmy faszerowane bakłażany. Zakupiliśmy warzywo, mięso mielone i ser gorgonzolę oraz świeżutki chlebek fitness. Ja smażyłam mięsko, a Narzeczony zajął sę chlebkiem i bakłażanami. Chlebek ugrilowaliśmy. Bakłażany posolono, by straciły swą goryczkę. Potem J je smażył, ale następnym razem też wrzucimy na grila żeby danie nie zawierało tyle tłuszczu (bakłażany wchłaniają bardzo tłuszcz). Potem na kromeczkach chleba układaliśmy mięsko mielone, plaster bakłażana i plaster sera. Do pieca na chwilę i wyszło super przenajpyszniejsze danie. Nawet mojemu tatusiowi smakowało, choć on w ogóle nie jada sera. Mówię Wam pycha.
W niedzielę oglądaliśmy na kuchni.tv program o makaronach, no i zachciało nam się makaronu. Znów nawiedziliśmy lidl, kupiliśmy tarty serek żółty light, bo resztę rzeczy do dania mieliśmy. A była to bardzo prosta potrawa, a jakże pyszna. Razowe penne (pyszne już same w sobie), do tego podsmażona szyneczka z pomidorkiem i pomidorkami w zalewie, z cebulką, czarnymi oliwkami, czosnkiem i świeżą bazylią. Do tego żółty ser. Po tym programie tego właśnie było nam trzeba. Stwierdziłam, że jak będę jeść takie kolacje to przy J "się rozbędę".
Z popisów kulinarnych w niedzielę do obiadu zrobiłam jeszcze surówkę własnego pomysłu, zainspirowaną przystawką jaką podawano nam w HanaSuhi -mieszanka sałat, do tego marchewka pokrojona w bardzo cieniutkie słupki, bardzo cieniutkie, ogórek cieniutko poplasterkowany za pomocą obieraczki do warzyw i do tego uprażony sezam i sos sojowy rozcieńczony z wodą. Moja mama bardzo lubią tą surówkę, a że ona jada bardzo mało warzyw to jak jej się zachciało zjeść coś takiego to zrobiłam. W zeszłym tygodniu też była ta surówka do obiadu i szwagrowi też bardzo smakowała.
A w tygodniu w pracy to czasu mało nawet żeby zjeść tak więc w ten weekend naprawdę poszaleliśmy
Poza tym w niedzielę kupiłam prezenty dla rodziców na Gwiazdkę: dla taty sweter i dla mamy też sweterek. Mam nadzieję, że im się spodobają. Dla siostry i szwagra mam zestawy kosmetyków Adidas, a dla chrześnicy huśtawkę. Pozostaje mi więc już tylko prezent dla J. Mam nadzieję, że jutro po siłowni kupię. Po słiłce idziemy z koleżanką uzupełnić akumulatorki i coś zjeść, a potem do centrum handlowego.
W pracy tyle roboty, że wczoraj miałam iść na trening, ale już nie miałam sił.
Trzeba jeszcze kończyć porządki przedświąteczne (bleee) i byle do Świąt.
Dobrze, że jest tak ciepło, bo teraz wychodzę do pracy po 6 i na szczęście nie muszę ubierać się w tonę odzieży. Bardzo nie lubię jak w taki zaspany jeszcze poranek na dworze wita mnie mróz.
Pozdr wszystkich 3majcie się ciepło i szykujcie do świętowania.
W sobotę jak J do mnie przyjechał od razu napomykał, że nakolację zjadłby coś dobrego i coś innego niż kanapki. Przed kolacją poszliśmy więc do lidla w poszukiwaniu kulinarnych natchnień. Najpierw J wypatrzył krewetki olbrzymie, ale ja nie za bardzo miałam akurat chęć na owoce morza. Po wycieczce po sklepie w końcu wymyśliliśmy faszerowane bakłażany. Zakupiliśmy warzywo, mięso mielone i ser gorgonzolę oraz świeżutki chlebek fitness. Ja smażyłam mięsko, a Narzeczony zajął sę chlebkiem i bakłażanami. Chlebek ugrilowaliśmy. Bakłażany posolono, by straciły swą goryczkę. Potem J je smażył, ale następnym razem też wrzucimy na grila żeby danie nie zawierało tyle tłuszczu (bakłażany wchłaniają bardzo tłuszcz). Potem na kromeczkach chleba układaliśmy mięsko mielone, plaster bakłażana i plaster sera. Do pieca na chwilę i wyszło super przenajpyszniejsze danie. Nawet mojemu tatusiowi smakowało, choć on w ogóle nie jada sera. Mówię Wam pycha.
W niedzielę oglądaliśmy na kuchni.tv program o makaronach, no i zachciało nam się makaronu. Znów nawiedziliśmy lidl, kupiliśmy tarty serek żółty light, bo resztę rzeczy do dania mieliśmy. A była to bardzo prosta potrawa, a jakże pyszna. Razowe penne (pyszne już same w sobie), do tego podsmażona szyneczka z pomidorkiem i pomidorkami w zalewie, z cebulką, czarnymi oliwkami, czosnkiem i świeżą bazylią. Do tego żółty ser. Po tym programie tego właśnie było nam trzeba. Stwierdziłam, że jak będę jeść takie kolacje to przy J "się rozbędę".
Z popisów kulinarnych w niedzielę do obiadu zrobiłam jeszcze surówkę własnego pomysłu, zainspirowaną przystawką jaką podawano nam w HanaSuhi -mieszanka sałat, do tego marchewka pokrojona w bardzo cieniutkie słupki, bardzo cieniutkie, ogórek cieniutko poplasterkowany za pomocą obieraczki do warzyw i do tego uprażony sezam i sos sojowy rozcieńczony z wodą. Moja mama bardzo lubią tą surówkę, a że ona jada bardzo mało warzyw to jak jej się zachciało zjeść coś takiego to zrobiłam. W zeszłym tygodniu też była ta surówka do obiadu i szwagrowi też bardzo smakowała.
A w tygodniu w pracy to czasu mało nawet żeby zjeść tak więc w ten weekend naprawdę poszaleliśmy
Poza tym w niedzielę kupiłam prezenty dla rodziców na Gwiazdkę: dla taty sweter i dla mamy też sweterek. Mam nadzieję, że im się spodobają. Dla siostry i szwagra mam zestawy kosmetyków Adidas, a dla chrześnicy huśtawkę. Pozostaje mi więc już tylko prezent dla J. Mam nadzieję, że jutro po siłowni kupię. Po słiłce idziemy z koleżanką uzupełnić akumulatorki i coś zjeść, a potem do centrum handlowego.
W pracy tyle roboty, że wczoraj miałam iść na trening, ale już nie miałam sił.
Trzeba jeszcze kończyć porządki przedświąteczne (bleee) i byle do Świąt.
Dobrze, że jest tak ciepło, bo teraz wychodzę do pracy po 6 i na szczęście nie muszę ubierać się w tonę odzieży. Bardzo nie lubię jak w taki zaspany jeszcze poranek na dworze wita mnie mróz.
Pozdr wszystkich 3majcie się ciepło i szykujcie do świętowania.
Ale smaka mi narobiłaś :P
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi strasznego smaka, zwłaszcza tym makaronem. Muszę coś takiego koniecznie nam zrobić. Mój Mariusz i ja też lubimy dobrze zjeść. Niestety często żywimy się na mieście. Zbyt często. Ale teraz jak już mamy swój dom, swoją kuchnię, to trzeba będzie zmienić nawyki i częściej jadać w domu.
OdpowiedzUsuń