Tak jak wspominałam dzisiaj będzie o tym jak nurkowaliśmy.
Pierwszy raz w życiu oboje to robiliśmy, zresztą chyba jak większość uczestników tej wycieczki. Stresa miałam wielkiego, ogromnego. Marnie pływam i nie wypływam na tereny, gdzie nie dotykam stopą dna. Dlatego ten strach. W zeszłym roku w Turcji w czasie rejsu po morzu nawet małe dzieci w kapokach sobie pływały w zatoczkach, gdzie zawijalismy w celu kąpieli, a ja tylko raz przez jakieś 5 minut że się nie utopię to się bałam. Teraz chyba większego stracha miałam. Ale Narzeczony bardzo chciał spróbowac więc stwierdziłam, że czas przezwyciężyć lęki i zgodziłam się na wycieczkę.
Jak dotarliśmy na jacht to już żałowałam, ale cóż-kobyłka u płotu... Z czasem żałowałam jeszcze bardziej i jeszcze bardziej się bałam.
Wycieczka zorganizowana była przez polska szkołę nurkowania w Egipcie-Polak 7 lat temu wyjechał na wakacje i został, założył szkołę nurkowania i teraz organizuje takie wycieczki. Pracują z nim i Polacy nurkowie-na statku i instruktorzy z Egiptu-w wodzie. Jak Paweł nam tłumaczył jak to wszystko będzie wyglądało, jak oddychac przez maskę, jak się zachowywać, pokazywał jakie są podstawowe znaki to jeszcze spoko, ale jak wypełnialiśmy ankietę o naszych chorobach i niebezpieczeństwach związanych z nurkowaniem to troche mnie strach obleciał. Mój strach głównie był surrealistyczny i próbowałam sobie tłumaczyć, że przeciez wiele osób jest po raz pierwszy i nikt nie umie nurkować itd., ale z marnym skutkiem. Zastanawiałam się też, czy inni też się stresują czy tylko ja. Jacek wydawał się spokojny, pokazywał, że się nie boi, ale na pewno ciut coś tam się stresował. A potem się okazało, że inne osoby, z którymi gadałam tez się bały.
No ale w końcu doszło do tego nurkowania. Los chciał, że w ogóle byłam pierwsza. Założyam piankę, płetwy, załozyli mi obciążenie, usiadłam na brzegu statku (z sercem na ramieniu i żołądkiem pod brodą), założyżyłam okulary, aparat tlenowy do ust i bałam się panicznie, miałam ochotę się przeżegnać, ale pomyślałam, że jak to zrobie to ci Arabowie mnie utopią. Nie zdążyłam za długo się bać bo juz byłam w wodzie-w panice zaczęłam szybko oddychać i się miotać, ale popatrzyłam na instruktora, który ruchem ręki pokazał żeby uspokoic oddech. szybko sie opanowałam i zeszliśmy pod wodę. Ogólnie super, bo juz byłam w wodzie więc tego się nie bałam. Ale cały czas uszy mi się zatykały. Czasem, aż myślała, że mi głowa pęknie. Ogólnie po jakims czasie juz chciałam wracać. Widoki super-rafa i rybki różne, kolorowe, duże, małe, pojedyńcze i ławice. Nurkowanie trwało 20 minut. Jak się wygramoliłam z wody byłam z siebie dumna, ze się odwazyłam. Ale zastanawiałam się czy iśc drugi raz czy nie. Bo podczas wycieczki są dwa zejścia pod wodę. Potem na pokładzie się opalaliśmy. Po obiedzie było drugie nurkowanie. Powiedziałam J, że ja chyba nie idę. Namówił mnie. I bardzo dobrze, bo za drugim razem było o wiele fajniej-każdy tak stwierdził. Siedząc na brzegu statku nie było żadnej paniki, od razu dobrze, spokojnie oddychałam, a pod woda nawet uszy mi sie mniej zatykały i lepiej sobie z tym radziłam. Mogłam się skupić na podziwaniu widoków. Było po prostu super. Nie dość, że super widoki, to jeszcze przezwyciężyłam swój strach.
Przed wycieczką powiedziałam Narzeczonemu, że jeżeli zanurkuję to już chyba nie ma dla mnie rzeczy niemozliwych.
Wieczorkiem byliśmy w hotelu. Wygłodniali poszliśmy na kolację,a potem drinki. A że w hotelu codziennie była muzyka na żywo to i uskuteczniliśmy tańce. Widziałam jak jedna dziewczyna siedząc ze swoim facetem tęsknym wzrokiem z zazdrością patrzy na J, że tańczymy. Bo prawie każdy taniec tańczylismy. W końcu bidusię jakiś koleś poprosił, ale nie był to jej chłopak. A ja byłam dumna, że mój mężczyzna tak świetnie tańczy i w tańcu stanowimy taką świetna parę. Bo niedługi czas po naszym poznaniu udaliśmy sie na kurs tańca. Spowodowane było to tym, że nie mogliśmy totalnie i zupełnie się w tańcu zgrać. Jak powiedziałam J, że nie umie tańczyć (nie byłam zbyt miła-nie?) to się zdenerwował. No więc by temu zaradzić poszliśmy na kurs i teraz wywijamy nawet z figurami.
A teraz kilka zdjęc z nurkowania i narazie miłego dnia.
P.S. A jutro mamy w planach jechać na lotnisko popatrzec jak z zewnątrz wygląda lądowanie i start samolotu (akurat tego, którym my lecieliśmy)
Pierwszy raz w życiu oboje to robiliśmy, zresztą chyba jak większość uczestników tej wycieczki. Stresa miałam wielkiego, ogromnego. Marnie pływam i nie wypływam na tereny, gdzie nie dotykam stopą dna. Dlatego ten strach. W zeszłym roku w Turcji w czasie rejsu po morzu nawet małe dzieci w kapokach sobie pływały w zatoczkach, gdzie zawijalismy w celu kąpieli, a ja tylko raz przez jakieś 5 minut że się nie utopię to się bałam. Teraz chyba większego stracha miałam. Ale Narzeczony bardzo chciał spróbowac więc stwierdziłam, że czas przezwyciężyć lęki i zgodziłam się na wycieczkę.
Jak dotarliśmy na jacht to już żałowałam, ale cóż-kobyłka u płotu... Z czasem żałowałam jeszcze bardziej i jeszcze bardziej się bałam.
Wycieczka zorganizowana była przez polska szkołę nurkowania w Egipcie-Polak 7 lat temu wyjechał na wakacje i został, założył szkołę nurkowania i teraz organizuje takie wycieczki. Pracują z nim i Polacy nurkowie-na statku i instruktorzy z Egiptu-w wodzie. Jak Paweł nam tłumaczył jak to wszystko będzie wyglądało, jak oddychac przez maskę, jak się zachowywać, pokazywał jakie są podstawowe znaki to jeszcze spoko, ale jak wypełnialiśmy ankietę o naszych chorobach i niebezpieczeństwach związanych z nurkowaniem to troche mnie strach obleciał. Mój strach głównie był surrealistyczny i próbowałam sobie tłumaczyć, że przeciez wiele osób jest po raz pierwszy i nikt nie umie nurkować itd., ale z marnym skutkiem. Zastanawiałam się też, czy inni też się stresują czy tylko ja. Jacek wydawał się spokojny, pokazywał, że się nie boi, ale na pewno ciut coś tam się stresował. A potem się okazało, że inne osoby, z którymi gadałam tez się bały.
No ale w końcu doszło do tego nurkowania. Los chciał, że w ogóle byłam pierwsza. Założyam piankę, płetwy, załozyli mi obciążenie, usiadłam na brzegu statku (z sercem na ramieniu i żołądkiem pod brodą), założyżyłam okulary, aparat tlenowy do ust i bałam się panicznie, miałam ochotę się przeżegnać, ale pomyślałam, że jak to zrobie to ci Arabowie mnie utopią. Nie zdążyłam za długo się bać bo juz byłam w wodzie-w panice zaczęłam szybko oddychać i się miotać, ale popatrzyłam na instruktora, który ruchem ręki pokazał żeby uspokoic oddech. szybko sie opanowałam i zeszliśmy pod wodę. Ogólnie super, bo juz byłam w wodzie więc tego się nie bałam. Ale cały czas uszy mi się zatykały. Czasem, aż myślała, że mi głowa pęknie. Ogólnie po jakims czasie juz chciałam wracać. Widoki super-rafa i rybki różne, kolorowe, duże, małe, pojedyńcze i ławice. Nurkowanie trwało 20 minut. Jak się wygramoliłam z wody byłam z siebie dumna, ze się odwazyłam. Ale zastanawiałam się czy iśc drugi raz czy nie. Bo podczas wycieczki są dwa zejścia pod wodę. Potem na pokładzie się opalaliśmy. Po obiedzie było drugie nurkowanie. Powiedziałam J, że ja chyba nie idę. Namówił mnie. I bardzo dobrze, bo za drugim razem było o wiele fajniej-każdy tak stwierdził. Siedząc na brzegu statku nie było żadnej paniki, od razu dobrze, spokojnie oddychałam, a pod woda nawet uszy mi sie mniej zatykały i lepiej sobie z tym radziłam. Mogłam się skupić na podziwaniu widoków. Było po prostu super. Nie dość, że super widoki, to jeszcze przezwyciężyłam swój strach.
Przed wycieczką powiedziałam Narzeczonemu, że jeżeli zanurkuję to już chyba nie ma dla mnie rzeczy niemozliwych.
Wieczorkiem byliśmy w hotelu. Wygłodniali poszliśmy na kolację,a potem drinki. A że w hotelu codziennie była muzyka na żywo to i uskuteczniliśmy tańce. Widziałam jak jedna dziewczyna siedząc ze swoim facetem tęsknym wzrokiem z zazdrością patrzy na J, że tańczymy. Bo prawie każdy taniec tańczylismy. W końcu bidusię jakiś koleś poprosił, ale nie był to jej chłopak. A ja byłam dumna, że mój mężczyzna tak świetnie tańczy i w tańcu stanowimy taką świetna parę. Bo niedługi czas po naszym poznaniu udaliśmy sie na kurs tańca. Spowodowane było to tym, że nie mogliśmy totalnie i zupełnie się w tańcu zgrać. Jak powiedziałam J, że nie umie tańczyć (nie byłam zbyt miła-nie?) to się zdenerwował. No więc by temu zaradzić poszliśmy na kurs i teraz wywijamy nawet z figurami.
A teraz kilka zdjęc z nurkowania i narazie miłego dnia.
P.S. A jutro mamy w planach jechać na lotnisko popatrzec jak z zewnątrz wygląda lądowanie i start samolotu (akurat tego, którym my lecieliśmy)
Oj, też bym chciała umieć nurkować, a w tak przejrzystej wodzie to już w ogóle :))
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny :) będę zaglądała tu częściej :)
OdpowiedzUsuńPaulinko-ja nie umiem nurkować-nie trzeba było nawet umieć pływać. Cały czas było się z instruktorem za rękę, albo trzymał za butlę. A woda rzeczywiścies super przejrzysta-ze statku było widać dno. Nie mówiąc o widokach w wodzie.
OdpowiedzUsuńPatrząc na te zdjęcia, jak ja żałuję, że moje wakacje już trzy miesiące za mną. Wróciłabym do tych ciepłych klimatów i równie niezapomnianych widoków, jak te Twoje z fotografii.
OdpowiedzUsuńŻono Męża-byle do następnych wakacji;)
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby mój mąż się odważył tak, jak Ty. Ale niestety wiem,że tak się nie stanie :( Gratuluje odwagi :) Ja zaraziłam się nurkowaniem, szkoda,że moją pasję będę musiała kontynuować sama.
OdpowiedzUsuń