środa, 30 maja 2012

Niespodzianka i trójka

Była mega kumulacja w lotka i padła jedna szóstka!!! Jedna-niestety nie moja, ale mi udało się trafić trójkę!!

Bardzo przejmowałam się środą przed ślubem, bo dużo rzeczy do załatwienia, głównie tym, że oprócz spraw ślubnych mają nam przywieźć nową kanapę. A tu wczoraj niespodzianka-siedzę sobie w pracy i pracuję i dzwoni pani, że jutro mogą nam już kanapę przywieźć!!! Super. Szybko wypisałam wniosek o urlop na dziś i wyszłam z pracy też wcześniej, żeby powyciągać rzeczy z mebli w pokoju to co mi zostało to przeniesienia. Potem przyjechał J i przyszedł szwagier i powynosili meble do drugiego pokoju. Jeden minus, że starą kanapę z tego pokoju co będziemy mieć drugi zabiera znajomy rodziców, ale dopiero w piątek więc teraz stoją meble prawie jeden na drugim. I ogólnie w całym prawie mieszkaniu poutykane są wszędzie różne moje klamoty. Ale to tylko do jutra. Teraz właśnie siedzę i czekam na panów z kanapą. Mam nadzieję, że szybko przyjadą i nie będę musiała pół dnia spędzić na czekaniu, bo chciałabym jeszcze dziś iść na siłkę, bo wczoraj przez to wszystko nie poszłam jak miałam w planach.
Dzięki temu, że kanapa przyjedzie wcześniej J będzie mógł wcześniej sprowadzać tu swoje graty i nie będzie wszystko na ostatnią chwilę, bo bardzo nie lubię takich sytuacji. Wolę wszystko wcześniej mieć przygotowane, a tak szybko trzeba by ogarniać przemeblowanie przed weselem. I zamiast myśleć o ślubie byłoby urządzanie pokoju, ustawianie mebli i przekładanie ubrań itp. A tak to mam nadzieję, że wszystko na spokojnie uda nam się załatwić.

Dziś popołudniu idziemy do kościoła uregulować resztę płatności i dogadać parę szczegółów.

Potem idziemy do supersamu koło mnie, żeby zamówić kosze okolicznościowe dla rodziców. Zamówimy na sobotę, jak odbiorę to w niedzielę zaniesiemy je do mojej siostry, bo z okazji wieczoru panieńskiego rodzice, żeby była wolna chata jadą na działkę więc ich nie zobaczą. A szwagier w dniu ślubu zawiezie je na salę.
W ogóle troszkę zaangażowaliśmy szwagra w ten nasz ślub, bo oprócz pomagania w przenoszeniu mebli poprosiliśmy go by wina jakie dostaniemy przed kościołem przywiózł z chłopakiem mojej świadkowej do nas do mieszkania, bo zamiast kwiatów chcemy dostać od gości wina. No i w środę, żeby zawiózł mnie po suknię ślubną.

Co do wesela to w poniedziałek ustaliłam szczegóły z orkiestrą.
No i ćwiczyliśmy też pierwszy taniec-szło lepiej niż ostatnio, ale jeszcze trzeba troszkę potańczyć;)

Po napoje J pojedzie dopiero w piątek przed ślubem do makro ze znajomym i od razu zawiezie je na salę.
A jednorazowe pojemniki na smakołyki dla gości kupi mi koleżanka z pracy A, bo koło niej jest sklep z tym.
A kolega ma podjechać po wstążeczki do dekoracji samochodu-zresztą może wczoraj już je kupił, ale nie wiem, bo wcześniej opuściłam pracę;)

Wczoraj zrobiłam już wizytówki na stoły. Muszę poprawić tylko moją, bo napisałam Panna Młoda-na co J się oburzył. Wiem, że to generalnie niepoprawnie, bo po ślubie to jest nie jest się już panną, ale potocznie mówi się Panna Młoda. Zmienię na Pani Młoda, albo zrobię wspólną dla nas obojga Para Młoda, albo Państwo Młodzi;)

I chyba to wszystko z przygotowań.
Nie denerwuję się, bardziej po prostu nie mogę się doczekać!!!
Za to moja świadkowa się denerwuje i ja ją pocieszam, że wszystko będzie dobrze. Przejęła się M rolą;)

A w sobotę panieński!!! Ciekawe co mi dziewczyny wymyśliły???

Ale to szybko zleciało!!!

niedziela, 27 maja 2012

Odliczanie - 13 dni...

Jak ten czas zleciał!!!
To niesamowite, już niecałe 2 tygodnie do Ślubu!!!
Ale zleciało!
Za 2 tygodnie Nasze życie zmieni się zupełnie, nic nie będzie jak dawniej i resztę życia spędzimy razem;)
 I już nie mogę się doczekać!!!!!!!!!!!!!!!

A jak przygotowania???...w toku

Po kolei:
W ubiegłą niedzielę najpierw J był u spowiedzi, bardzo się obawiałam, że np zacznie się w konfesjonale kłócić z księdzem i nie dostanie rozgrzeszenia-ulżyło mi jak poszliśmy do kościoła i do konfesjonału zmierzał ksiądz, z którym spisywaliśmy protokół przedmałżeński i który będzie nam udzielał ślubu. Od razu mi ulżyło. Tak więc sakrament J ma z głowy. Wymyśliłam, że do spowiedzi przed ślubem pójdziemy w Boże Ciało.

Potem pojechaliśmy na giełdę zamówić kanapę. Zamówiliśmy-jak przywiozą zrobię zdjęcie i Wam pokarzę. Niestety przywiozą ją dopiero w środę przed ślubem. Tej środy właśnie się najbardziej boję, bo mamy wtedy dużo rzeczy do załatwienia, a generalnie nie za bardzo da się narazie zaplanować co o której godzinie.
Bo:
1. przywiozą nam łóżko (narazie nie wiadomo o której-we wtorek zadzwonią).
2. musimy jechać na salę ją odebrać, tam wtedy odbywa się liczenie naczyń, sztućców itd. Przy okazji zacząć zwozić tam alkohol, piekarniki i coś tam pewnie jeszcze,
3. muszę odebrać suknię ślubną - rozmawiałam z siostrą wczoraj by szwagier mnie zawiózł. Najgorzej,
4. od kolegi z pracy musimy pożyczyć piekarnik i zawieźć go na salę
4. i nie wiem co jeszcze...
Najgorzej, że nie wiadomo, o której kanapę przywiozą i nie można zaplanować co kiedy będzie. Nawet na odbiór sukni ze szwagrem nie mogę się umówić. Tak więc strategia będzie we wtorek.
Poza tym, żeby kanapę wstawić do pokoju trzeba wynieść z niego wszystkie meble!!! Trzeba więc wszystkie szafki najpierw opróżnić. W sumie na 90% już to zrobiłam. Mamy zajmować z J dwa pokoje. Ten drugi to pokój, w którym ja kiedyś mieszkałam, a potem nasza ciocia, która w grudniu zmarła. Kupnem kanapy mama została zmuszona do sprzątnięcia rzeczy cioci z pokoju. Chciałam jej pomóc, ale nie chciała. I tak jak mama opróżniła jakieś szafki to ja swoje szmaty przenosiłam do nich. Ubrania już przeniesione, zostały rzeczy "biurowe/urzędowe" i szuflada z kosmetykami. No i pierdółki z wierzchu. Ale to 1, 2, 3 w poniedziałek po panieńskim.

W środę rano trzeba będzie wynieść meble z pokoju, a potem wznów je wnieść. No i potem poprzenosić część moich rzeczy z tamtego pokoju do tego i Narzeczony swoje rzeczy poprzywozi i w środę i czwartek będzie upychanie naszych ciuchów w tych 2 pokojach.

Dalej co do przygotowań to znalazłam FRYZJERKĘ-super. We wtorek byłam na 2 próbnej fryzurze, u znajomej kolegi z pracy. Dziewczyna specjalizuje się we fryzurach ślubnych. No i jestem zadowolona na 90%. Byłam podobna do siebie, zostawiła mi moją grzywkę naturalnie, że byłam podobna do siebie. Co do tyłu po dokładnym obejrzeniu fryzury mam parę uwag, ale to mały pikuś i mam nadzieję, że będzie dobrze;) Dziewczyna zna się po prostu na tym. A fryzury tworzy jak dzieła sztuki. Jest to jej pasja. No i przyjedzie do mnie do domu. Najpierw była opcja, że o 7 rano!!! Bo na 9 i 11 miała już zapisane klientki, a ja mam makijaż na 11.30. Ale, że i tak sama sobie włosy będę myła to umyję przed make upem i fryzjerka przyjedzie na 13-więc nawet w czasie super się zgrało!

Nie mamy jeszcze napojów. We wtorek robiliśmy z rodzicami listę co trzeba jeszcze załatwić i kupić i ile picia. Mieliśmy je zmawiać w hurtowni, gdzie jeśli się wszystkiego nie zużyje można oddać, ale niestety nie chcieli nam tego przywieźć, a hurtownia jest poza Łodzią więc nam też się nie opłaca tam jechać. Poszukamy w Łodzi, w jakiejś hurtowni lub pojedziemy do macro. Może dopiero w środę, by od razu zawieźć to na salę.

Musimy też kupić pojemniki jednorazowe, takie jak na chińskie żarcie, by gościom zapakować troszkę smakołyków z wesela. Za bardzo nie wiemy gdzie-pytaliśmy mojej siostry, ale nikt nie pamięta gdzie były kupowane na ich wesele.

Czeka nas wizyta w kościele, by zapłacić resztę kasy i dogadać szczegóły.
I telefon do orkiestry-o której mają przyjechać, jaki pierwszy taniec itp.
I musimy w końcu poćwiczyć ten pierwszy taniec, bo mi nie idzie walc!!!

Do dekoracji samochodu znalazłam w necie fajne wstążeczki na klamki, kolega ma mi zakupić, bo on dużo jeździ więc jutro lub pojutrze po drodze wstąpi do tego sklepu. Sklep jest w Łodzi, ale na drugim końcu, a wysyłka 13 zł, same wstążeczki 16 zł więc nie warto przez net zamawiać. Kolega był już w piątek w tym sklepie, ale ich nie było. Przy czym zabawna sytuacja, bo w czwartek dzwoniłam i były, ale jakaś kobieta je kupiła, a pani w sklepie była przekonana, że sprzedała je mi;)

Wczoraj druhna zakupiła buty i torebkę do swojej sukienki;) Został ten kłopot jeszcze koleżance z pracy, nic nie pisała więc pewnie nic nie kupiła, bo wczoraj miała szukać. Kłopoty z tymi babskimi ciuchami.

No a w sobotę wieczór panieński. Nie mam zupełnie pojęcia co mi dziewczyny wymyśliły. O 16.30 przyjdą do mnie M i A (druhna i koleżanka z pracy) i moja siostra, by wszystko przygotować, a na 17.30 reszta dziewczyn i wiem tylko, że o 19.30 gdzieś wychodzimy. Ale gdzie????? No a po tej niespodziance na miasto na tańce idziemy;) Dawno nie byłam i w sumie nie mogę się doczekać tej imprezy;)

A potem 2 dni do pracy (jeśli dam radę czasowo to i w poniedziałek i we wtorek po pracy na siłkę planuję iść). 

Ostatecznie na weselu ma być 68 osób dorosłych, 6 dzieci (do kosztów trzeba doliczyć jeszcze 3 osoby orkiestry i obiad dla kierowcy).
Wyszło tak, że nie musimy żadnego hotelu rezerwować, bo wszyscy pomieszczą się u nas i u rodziny. A w niedzielę pewnie zostaniemy w domu i tu obiad jednak będzie nie na sali, ale to jeszcze ostatecznie zadecyduje się na końcu. Tak więc w sumie dobrze, że nie ma poprawin, chociaż na poprawiny zaprosilibyśmy też gości z Łodzi, a na taki obiad to zależy właśnie czy na sali czy nie-no zobaczymy. No zobaczymy jak to się zakończy na drugi dzień. Narazie o tym nie myślę i się tym nie martwię.

Tak ogólnie to się nie stresuję i nie denerwuję. Denerwuję się tylko tym żeby wszystko załatwić na czas i najbardziej środą, bo dużo rzeczy do ogranięcia. Ale będzie dobrze;)

Notka mega długa, ale dużo było do opisania, w sumie to nie wiem czy o wszystkim wspomniałam o czym chciałam;)
O właśnie świadkowa esa wysłała czy mam niebieską podwiązkę;) Mam;)

Pozdr
Mam nadzieję, że przed ślubem się jeszcze odezwę;)
Może po panieńskim!!


sobota, 19 maja 2012

3 tygodnie!!!!!

Dziś sobota więc do ślubu zostały równo 3 tygodnie!! Ale ten czas leci. Już nie mogę się doczekać, ale i mnie to przeraża, bo jeszcze tyle rzeczy do załatwienia no i nasze życie zupełnie się zmieni i to na zawsze! A nieznane trochę straszy.

Goście już policzeni. Niestety z mojej listy 74 osób będzie tylko 34, jeszcze ta liczba może wzrosnąć o jakieś 2 czy 3 osoby. Przykro mi trochę. Ale 2 osoby zmarły, 2 urodziło lub na dniach urodzi się dziecko, a to ktoś pracuje w Niemczech czy Anglii i nie może dostać wolnego, a to egzaminy na uczelni, a to delegacja, a to choroba, złamana noga, operacja. No ale trudno. Kto może to przyjedzie. Przynajmniej będzie proporcjonalnie osób z mojej i J rodziny. No i nie trzeba będzie pokoi w hotelu wynajmować, bo wszystkich rozgości się po rodzinie. Najważniejsze, żeby była dobra zabawa, a najnajważniejsze żebyśmy szczęśliwie żyli po ślubie.

Co tam jeszcze?? Mamy beczkę na bimber na wiejski stół-Narzeczony przez internet kupił. Potem będziemy tam trunki Jego produkcji przechowywać, albo coś mocniejszego. I bimber też już mamy zamówiony.
Musimy jeszcze zamówić napoje. I muszę zrobić wizytówki na stoły. I jeszcze spotkanie z orkiestrą. I musimy więcej ćwiczyć pierwszy taniec (narazie była 1 próba).

A dziś jeździliśmy na rowerach do wieczora. Trochę po lesie, a trochę po mieście. Są dni Łodzi więc byliśmy na Piotrkowskiej, gdzie spotkaliśmy moją siostrę z mężem i koleżanką, szli na imieniny kolegi. Ciekawe z kim siostrzenicę zostawili, bo nie z moją mamą??? Zjedliśmy kebaba, miał być z baraniny-miejmy nadzieję, że był. Byliśmy też w Manufakturze-pełno ludzi wszędzie. Zrobiliśmy 29 km. Jutro też się wybieramy na przejażdżkę po obiedzie, bo rano jedziemy na giełdę zamówić kanapę. Potem zrobimy razem obiad-kurczaka pieczonego na butelce piwa-jeszcze nie robiłam. Do tego będzie kus-kus- bo jeszcze nie jedliśmy. A potem wybieramy się do Arturówka na rowerach. W ostatnim tygodniu mało jeździłam, tylko w poniedziałek pojechałam do pracy i potem na siłkę, bo a to pogoda deszczowa, a to potem byłam "niedysponowana" i brakowało mi roweru. Ale nadrobi się;)

Ale ten czas leci!! Trochę masakra, ale mam nadzieję, że wszystko się uda i ze wszystkim się wyrobimy i o niczym nie zapomnimy.
Na dodatek muszę zrobić miejsce w szafkach i szufladach dla J. Musimy też z mamą zrobić porządek z rzeczami cioci w drugim pokoju, który też ma być dla nas. Masakra, bo nie lubię takich rzeczy i już milion razy się za to zabierałam, ale jakoś jeszcze nie wyszło.

A za 2 tygodnie wieczór panieński;) Będzie się działo!!!

Pozdr

czwartek, 17 maja 2012

23 dni;)))))))))

Oj ciężko mi było zebrać się do napisania posta. A to zmęczona, a to zarobiona, a to się nie chciało.
Ale ślub coraz bliżej, a i Wy pytacie jak tam przymiarka itd.

No więc przymiarka bomba!!! Suknia leży super, wyglądam w niej świetnei i czuję się rewelacyjnie!!!
W domu mam też już toczek, a suknię i bolerko odbiorę w środę przed ślubem.

Makijaż też świetny-jak juz pisałam make up będzie mi robiła siostra Narzeczonego. W środę 9 maja do mnie przyszła i ślicznie mnie umalowała. Delikatnie i ładnie, że aż faceci na ulicy się za mną oglądali;) (seri, nie przesadzam).

Na przymiarce były ze mną druhna M i koleżanka z pracy A. Im też make up się bardzo podobał, nie pozwoliły mi okularów przeciwsłonecznych nawet założyć. I suknią też były zachwycone;)
Po przymiarce wybrałyśmy się do ogródka na piwko, by dziewczyny sie lepiej poznały (bo wcześniej sie nie znały) i by obgadać zarysy Wieczoru Panieńskiego. Było miło i wesoło;)

A na koniec zostawiłam rewelacje o fryzjerze-wielka porażka!!! Poszłam do mojej fryzjerki, która ścina mi włosy i czesała mnie już na wesele mojej siostry. Wzięłam ze sobą zdjęcie fryzury "takiej mniej więcej żeby taka wyszła coś w podobie", wzięłam zdjęcie toczka (bo jeszcze wtedy go nie miałam). No i z tyłu ten koczek-upięcie fajne było, generalnie takie jak na zdjęciu, ale reszta fryzury MASAKRA!!! Włosy mi postawiła, natapirowała, wyglądałam okropnie-jak stara baba:( Brrrr
No ale stwierdziłam-dobra, przynajmniej wiem jakiej fryzury nie chcę.
Ale żeby tego było mało-po wizycie siostry J i umalowaniu mnie patrzę, a tu ta "fryzura" mi się już rozwala. NAjpierw ją tam próbowałam poupinać jeszcze, potem pomyślałam, że pójdę żeby mi poprawiła, a w końcu, że nie chcę żeby mi ją poprawiała bo jest okropna i wczoraj w pracy miałam ładniejszą, a na ulicę tak nie wyjdę. Wypięłam wsuwki, głowę pod prysznic i miałam ładne włoski. No a 80 zł poszlo się ...

No ale powstał znów nowy problem fryzjera, co z  fryzurą (po tym jak się uporałam z rozchodzeniem niewygodnych butów).
Różne już tam miałam warianty i pomysły, a w poniedziałek w  pracy okazało się, że kolegi znajoma jest fryzjerką i w zeszłym roku nawet jedną dziewczynę od nas na ślub czesała. Ponoć jest świetna. Jestem do niej na wtorek 22 maja umówiona. Mam dobre przeczucia;)) 3majcie kciuki!

Poza tym kupujemy nową wersalkę, tapczan czy jak to tam nazwać, nowe spanie dla mnie i J. Moje jest za wąskie na nas dwoje i jakoś tak nam niewygodnie. W niedzielę byliśmy na giełdzie i już wybraliśmy. W tą niedzielę znów jedziemy, bo trzeba go już zamówić, bo na realizację czeka się 2 tygodnie, a my chcemy by przyjechał przed ślubem. Musimy jeszcze wybrać kolory. Mam nadzieję, że obędzie się bez kłótni i uda nam się wybrac takie żeby się obojgu podobały.

W niedzielę też zaczęliśmy ćwiczyć nasz pierwszy taniec. Narazie trochę porażka, ale trzeba ćwiczyć. Może też jakieś kkroki podejrzymy w internecie?? Nie przejumujemy się tym narazie.
A ćwiczenia chwilowo były zawieszone, bo w poniedziałek J wyjechał na szkolenie i dziś dopiero wraca;) Stęskniłam się już za nim!!

No ale narazie byłam "słomianą wdową" i korzystając z okazji w poniedziałek po siłowni poszłyśmy z M cos przekąsić i poszłyśmy do galerii handlowej;) Kupiłam sobie nowe baleriny pumy. Niestety nie miała okazji ich wykorzystać jeszcze, bo pogoda się skiepściła. I przez to niestety rower zostawiałam w domu, ku mojej wielkiej rozpaczy. NAprawdę aż żal mi jeździć do pracy tramwajem. Chyba uzależniłamsię już od jazdy na rowerze;)
Rower daje takie poczucie wolności!!!

We wtorek spotkały się moje koleżanki i siostra w sprawie planowania Wieczoru Panieńskiego i ciekawa jestem co tam wymyśliły;)

W środę byłam na siłce, a potem zdychałam, bo kobiece comiesięczne boleści nastały. Ale na szczęście jak narazie w tym miesiącu nie jest tak najgorzej.
No i dziś wraca J.
Jutro po pracy jadę do Niego, bo siostra J będzie mi robić maseczkę. Już raz mi ją robiła, ale trzeba ją jeszcze ze 2 razy conajmniej powtórzyć.

Goście też już prawie wszyscy powteirzdili swoje przybycie lub nie. Nawets poro osób odpadło, ale nie mam jeszcze ostatecznej listy.
No i wczorak okazało się, że kucharki podrożały-była cena 95 zł/os, a teraz jest 102 zł, bo żarcie zdrożało.

No i chyba to tyle nowego.
A jeszcze: mama kupiła buty do sukienki na wesele. A kupiła sobie kieckę. M też, ale miała jakieś plamy, które się nie sprały i idzie ją oddać i szukać nowej.
I od M dostałam super spodnie-takie dżinsowe szarawary, bo na nią za małe się zrobiły. Będą świetne jak będzie cieplej na rower do pracy, bo są z cienkiego jeansu;)
Na szczęście pogoda się poprawia i znów rowerem będzie można jeździć, bo już się za nim stęskniłam!!!

No i powiem Wam, że już nei mogę doczekać się ślubu!!!!!!!
I to już tak blisko, tak niesamowicie blisko, że aż trudno w to uwierzyć;)
Zleci.......

pozdr

piątek, 4 maja 2012

Rower, buty i zabawa...

Zacznę od zabawy, do której wytypowała mnie  KINIA;)
Zasady zabawy:
- zdradzić, kto zaprosił mnie do zabawy
 - wymienić 5 kosmetyków, bez których nie wychodzimy z domu (podaj nazwy producentów, możesz też zamieścić zdjęcia)
 - zaprosić 5 kolejnych blogerek do zabawy


Trochę ciężko mi podać 5 kosmetyków bez, których nie wychodzę z domu, bo chyba tylu ze sobą nie zabieram, ale jak mi nie wystarczy to napiszę o tych, bez których nie mogę się obyć:

1. Puder w kamieniu - Carla- Formuła Hypoalergiczna.
Ja nie używam fluidów żadnych ani podkładów tylko pudru w kamieniu. Ten puder najbardziej lubię, bo składa się on z trzech odcieni beżu: jasnego, ciemniejszego i ciemnego-tak więc w zależności od okazji oraz stopnia opalenia skóry mogę sobie stopniować odcień pudru. Zawsze staram się go mieć w torebce żeby w razie czego przypudrować nosek;)
Narzeczony mówi na mnie czasem: moja pudernica!

2. Pomadka ochronna NIVEA, najlepiej hydrocare-usta zawsze muszą być nawilżone;))

3. Błyszczyk do ust NIVEA Natural Volume - usta zawsze muszą być nawilżone i błyszczące;)

I to podstawa mojej kosmetyczki, ale czasem w torebce mam jeszcze:

4. Krem do rąk glicerynowy 4 pory roku odżywczo-regenerujący z witaminami o zapachu melona.
Polecam wszystkim, którzy mają problemy z suchymi dłońmi. Nie zostawia tłustej warstwy gliceryny, a nawilża i ładnie pachnie;)

5. Perfumy Mochino I Love Love!!!!!
Mój ulubiony zapach. Uwielbiam go i używam od kilku lat. Niby się powinno zapach zmieniać, ale ten tak mi pasuje, że nie mogę się z nim rozstać. I każdemu też już się ze mną kojarzy;) Uwielbiam!!!

Poza tym zawsze przy sobie mam lustereczko, grzebień lub szczotkę, chusteczki higieniczne i czasem antyperspirant.
A w mojej codziennej kosmetyce nie może zabraknąć, oczywiście poza dużą ilością tuszu do rzęs czarnego eyelinera i balsamu do ciała Dove z błyszczącymi granulkami;))

A zapraszam do zabawy:
1.Kfiatushka
2. Kwiatuszka (Sylwię)
3. Niunię (Kasię)
4. Nabi
5. Limoncellę;))

THE END o kosmetykach

Choć w sumie nie za bardzo-bo w środę mam drugą przymiarkę i wymyśliłam, że tego dnia pójdę też na próbną fryzurę i makijaż. Tak więc o 9 jestem umówiona u fryzjera, a o 11.45 przyjeżdża do mnie siostra J zrobić mi makijaż;)

Co do spraw weselnych jeszcze-dobrze, że wczoraj zajrzałam do umowy z videofilmowaniem, bo wiedziałam, że jakoś miesiąc przed ślubem mieliśmy się z nim spotkać, by ustalić szczegóły filmu, podać godzinę błogosławieństwa, markę i kolor auta co będzie nas wiozło i dać na pendraku 10 mp3 naszych ulubionych piosenek, które będą podkładem. No i patrzę wczoraj w tę umowę, a tam jak byk-spotkanie NAJPÓŹNIEJ DO KOŃCA KWIETNIA-podkreślone jeszcze przeze mnie.
Wybrałam wczoraj 11 pieśni i zadzwoniłam dzisiaj do faceta. No z terminem spotkania ciężko, bo zaczął się sezon komunijny i koleś nie ma czasu, dlatego miało być spotkanie w kwietniu. Tak więc w niedzielne pop ołudnie nam wypadnie do niego jechać.

Wczoraj J przywiózł na spróbowanie bimber na wiejski stół-mama z tata próbowali, bo On był samochodem, a ja po siłce i rowerze to szkoda ścinać białka, zresztą nie miałam wcale chęci.
We wtorek byłam z koleżanką na piwie i było mi po tym bardzo niedobrze, tak więc na alko jakoś nie mam chęci.
No a bimber dobry i zamówiony!

A teraz o butach, bo ostatnio pisałam o strasznej ich niewygodzie. Aż sama nie mogę w to uwierzyć, ale się rozbiły. Wczoraj cały wieczór w nich chodziłam i było spoko. No może nie super jak w adidaskach, ale ok. Pod koniec tylko małe palce mnie bolały, ale i w tym miejscu może się to dopasuje mi do stopy.
KINIA dzięki za radę, w razie czego zaniosę je do szewca. Ale ja tez mam łeb-żeby o oczywistej osobie w przypadku butów nie pomyśleć tj. o szewcu;))) Ale na szczęście  miał mi kto podpowiedzieć.
Moja druhna też znalazła parę sposobów, na szczęście już nie muszę ich stosować. Będę jeszcze oczywiście w nich po domu chodziła, żeby się do stopy jak najlepiej dopasowały.

I o rowerze nie mogłabym nie napisać, bo ostatnio zwariowałam na jego punkcie. Przez rower nie myślę wcale o ślubie i sprawach do załatwienia, przymiarkach,  stresach itp. Jakoś ślub nie podnieca mnie tak jak rower!!! Na pewno się to zmieni, bo już czuję, że niedługo pierwsze podjaranie minie, ale jak narazie głównie myślę tylko o rowerze. Wszędzie jeżdżę rowerem, do pracy też. W środę zakupiłam sobie kurtkę przeciwdeszczową i dobrze, bo dziś akurat pada.
Wczoraj rano poszłam do kościoła, po kościele na rower i na siłkę, potem prysznic i obiad i poszłyśmy na rower z moją koleżanką-druhną. Wyszłyśmy o 15, a o 19 byłam w domu. Fajnie się jeździło. Oczywiście troszkę tez plotkowałyśmy i zahaczyłyśmy o lodziarnię, ale te 3 i pół godziny to jeździłyśmy. Byłam tak zmęczona, że aż wyczerpana. Ale rano wsiadłam na rower i do pracy.
Zobaczymy jak to będzie w weekend, bo Narzeczony na temat rowera jest bardziej o wiele niż ja zakręcony;)

Już się nie mogę doczekać weekendu, bo rodzice jadą na działkę i J u mnie zostanie. W niedzielę co prawda idzie na rano do pracy, co wiąże się z tym, że o 5 będę musiała wstać i mu zrobić jedzenie do pracy, ale od razu po pracy przyjedzie. Tak więc muszę coś jeszcze super wymyślić na niedzielny obiad.

No to miłego weekendu;)
pozdr

środa, 2 maja 2012

I już za chwilę druga przymiarka sukni

Dawno nic nie pisałam, a sporo się działo i wele razy przymierzałam się do notki, ale wiecznie było brak czasu.
A ten czas tak szybko mija-ostatni post był po pierwszej przymairce sukni, a w pzyszłym tygodniu będzie już druga, i ostatnia!!

A co się działo?? Tak trochę w skrócie:

Po pierwsze były kłopoty z teściem-pewnej niedzieli J przyjechał i powiedział, że Jego ojciec nie wybiera się na ślub i wesele. Nie będę Wam opisywać całej sytuacji pomiędzy J i jego tatą, w każdym bądź razie są pokłóceni. Mimo wszystko dla  mnie to nie do pojęcia, żeby ojciec nie był na takiej uroczystości. Ale nieraz już pisałam, że facet jest jakiś dziwny, wydaje mu się, że jest cesarzem w domu, wszystko musi być tak jak on chce, a jak mu się ktoś sprzeciwi to jest jego wrogiem-J się postawił, nieraz miał inne zdanie, którego nie bał się wyrazić i to odbitnie i przez to nie odzywają się z ojcem. No ale ojca się nie wybiera-jaki jest taki jest. A tu mama w rozmowie z J powiedziała, że ojciec sie nie wybiera na ślub. Wiem, że NArzeczonemu było przykro, mi ze względu na Niego też. I się wku..., a że akurat w środę miałam jechać do J to stwierdziłąm, że porozmawiam z Jego ojcem. Różne sobie mowy w głoie układałam, żeby mnie facet nie zagiął. No i powiedziałam  mu, że mi przykro, bo słyszałam, że nie wybier się na Nasz Ślub, na wesele, żę nie będzie Nas błogosławił-no i tam dalej się rozmowa potoczyła. Miał się zastanowić jeszcze.
No i w zeszłym tygodniu J mówił, że rozgląda się za garniturem więc pójdzie-tak więc jeden problem jakby z głowy.
Choć problemu teścia nie uważam za zamknięty, bo to dziwny człowiek i chyba najlepiej jak oboje się będziemy od niego trzymać z daleka. Aż mi się nie chce pisać, ale co jestem u J, a już szczególnie na jakiś imprezach rodzinnych to facet mnie denerwuje i pokazuje się z jak najgorszej strony, wychodzi z nie got o "żądzicielstwo" i tyrania. Jak dla mnie debil-choć może nie pwoinnam tak pisać o pzryszłym teściu, ale J myśli to samo. Przykro tylko, że ma takiego ojca.

Problem drugi był z butami-i nadal niestety jest. Te buty, które miały przyjechać 36 były na mnie za małe. No więc trochę wpadłam w panikę-na szczęście wypatrzyłam na stronie Ryłki w kolekcji ślubnej takie sami i to ze skóry. SUPER!!! jeszcze tego samego dnia pojechałam je kupić. Wszystko ekstra, ale buty niestety są niewygodne. Powiecie-to po co kupowałaś niewygodne buty. Jak przymierzyłam to fakt, były trochę ciasne, ale nowe buty często nie są od razu wygodne i tzreba je troszkę rozchodzić. A że to skóra to mam nadal nadzieję, że się rozchodzą. Problem jest jeden, że dłużej niż góra 2 godziny nie mogę w nich wytrzymać. Już smarowałam alkoholem i potem zakładałam-jest trochę lepiej, ale trochę-w takim  tempie to powinnam je rok zrochadzać.
Pojawił się ratunek w postaci prawideł, które A (koleżanka z pracy) pożyczyła mi od swojej teściowej. Dopiero dziś iwęc nie wiem jeszcze czy będzie efekt, ale mam nadzieję, że tak. No zobaczymy, bo prawidła troszkę szerokie. Jak nie to trudno będę się męczyć, ale je rozchodzę.
Przy okazji jakby któtaś z Wam znała sposób na rozbicie butów to dajcie zn. Bardzo proszę o pomysły. Bo te buty są po prostu za niskie w podbiciu i za wąskie w palcach. Mam czarne na identycznym obcasiei tamte są wygodniutkie niemal jak tenisówki.
Chcesz być piękną-trzeba trochę pocierpieć
Jak nie rozchodzą się (choć NIE CHCĘ BRAĆ POD UWAGĘ TAKIEJ OPCJI-bardzo nie chcę) to wezmę jakieś na zmiane i trudno zmienię po jakimś zcasie jak nie będę mogła wytrzymać.
A może jeszcze jakieś się do śłubu trafią???

Problem trzeci był z bielizną-chciałam sobie kupić na tą okazję jakąś firmową bieliznę, np Triumfa. Ale w firmowych sklepach biustonosze były po prostu ochydne z wyglądu!!! W końcu kupiłam u mnie na ryneczku na zapas i wszelki wypadek zwykłą bardotkę za 18 zł, która teraz super służy mi na rower. Ale zamówiłam sobie też koło siebie ładny staniczek, tylko akurat nie było mojego rozmiaru i pani mi sprowadziła-i za biustonosz, majteczki i pończochy zapłaciłam 125 zł (tyle co sam stanik w Triumfie).
Tak więc choć ten problem całkowicie się rozwiązał.

Byliśmy też na spotkaniu z dekoratorką sali-pełen sukces. Sala jej się podobała i najważniejsze czego się baliśmy to, że będzie problem z pokrowcami na krzesła, bo są niskie-a tu się okazało, że żadnego problemu nie będzie i nawet takie kokardy jak w necie wypatrzyłam pani nam zrobi!!!Ufff.

No i w ubiegłą niedzielę w końcu zakończyliśmy zapraszanie gości-ostatnia była moja siostra wujeczna-i w końcu z tym spokój.

A poza tym-pogoda się zrobiła super więc w sobotę rozpoczęłam sezon rowerowy!!!Super. Wyjeździłam się przez ten weekend na rowerze. W poniedziałek na rowerze byłam na siłce, a po południu jeździliśmy jeszcze z Narzeczonym. Wczoraj zanim J poszedł do pracy też jeździliśmy, a potem sama. Po południu umówiłam się z moją druhną M na piwko do ogródka-było fajnie, miło, śmiesznie, wesoło i sympatycznie jak zawsze, ale po tym piwnie jakoś tak mi w nocy strasznie niedobrze było. A dziś miałam do pracy też na rowerku przyjechać, ale pogoda niewyraźna była a ja nie mam kurtki przeciwdeszczowej więc z bólem serca wsiadłam w tramwaj. Jeśli po południu nie będzie padać to na bicyklu udam się po zakup przeciwdeszczówki, przeciwwiatrówki. Jutro też na siłke na rowerze a po południu z M idziemy na rowery-tak więc dupsko wytrzęsie mi za wszystkie czasy. Ale no super-uwielbiam jazdę na rowerze-normalnie jak dziecko po komuni;) Jest tylko jeden minus-siniaki-od wsadzania roweru do windy na prawym udzie mam big wielkie siniaki. Muszę opanować tą sztukę by nie robić sobie krzywdy, bo kiecka krótka i nogi muszą jakoś wyglądać!!!
Niestety Narzeczony od wczoraj na popołudnie pracuje tak więc nie było sensu żebym brała urlop na 2 i 4 maja-wzięlam tylko na 30 kwietnia, bo wtedy miał wolne i tyle z długiego weekendu.
No ale w sobotę będzie miał wolne więc nadrobimy współny czas;)

No i w przyszłym tygodniu-9 maja kolejna przymiarka sukni. Wezmę wszystkie dodatki i buty, i rękawiczki od siostry i inne duperele. Mam też plan by przed przymiarką iść na próbną fryzurę i próbny makijaż. Dziś zadzwonię do fryzjra żeby sięumówić, a w piątek do siostry J, która ma mnie malować (bo teraz jest na wyjeździe). Chociaż ponoć mogą być jakieś problemy z tym makijażem, bo ma ona malować też pół rodziny J-trochę się wkurzyłam, bo po co obiecywała mi, że zrobi mi make up??? a teraz J mówił, że ma jechać do ciotki tam gdzie zjedzie się przyjezdna rodzina J i malować ciotki. No nie wiem-będę musiała z nią porozmawiać jak sobie to wyobraża. Jak nie to będę szukać innej makijarzystki-łaski żadnej nie potrzebuję!!! Mam nadzieję, że nic z tego nieprzyjemnego nie wyniknie, J nie zna  konkretów więc może nie mam czym się przejmować. No zobaczymy.

ŁOOO Matko-to chyba wszystko-trochę się tego nazbierało-GRATULACJE  jeśli ktoś przeczytał do końca;)

Pozdr i do szybkiego następnego posta!!!
Buziaczki