środa, 30 stycznia 2013

Nadal siedzę w domu

Nadal siedzę w domu i już mi się to znudziło totalnie.
Ponieważ miałam nadal kaszel i katar i nie za bardzo się czułam zostałam jeszcze na zwolnieniu. Trochę też mi się nie chciało wracać jeszcze do pracy, ale już w poniedziałek miałam dość siedzenia w domu. Chciałam się do końca wyleczyć, żeby tej choroby bardziej nie przeziębić, ale już nie czuję się obłożnie chora więc siedzenie w domu bezczynnie już mnie nudzi. No byle do poniedziałku;)

W zeszłym tygodniu byliśmy na USG-wszystko dobrze z dzidziusiem).

A szkołę rodzenia chyba odłożę bardziej na wiosnę,jak będzie ładniejsza pogoda i dzień dłuższy. Mamy jeszcze na to czas.

W sobotę byliśmy u kolegi Męża na urodzinach, przez to pewnie też gorzej czułam się w niedzielę, ale Mężowi bardzo zależało, a mi też się nie chciało cały czas siedzieć w domu. Już tydzień temu straciliśmy imprezę u mojej koleżanki. A ostatnio mam chęć się pobawić.
Powiem Wam, że dziwi mnie samą, że na imprezach gdzie w sumie wszyscy piją alkohol ja na trzeźwo bawię się dobrze, wręcz chyba lepiej niż gdy piłam (może trochę przesadzam;)). Po prostu bawi mnie widok pijanych ludzi. Ja też kiedyś tak zabawnie się zachowywałam... Na szczęście mój Mąż jak się napije jest bardzo zabawny, w przeciwieństwie do niektórych facetów, którzy piją aż zasną za stołem lub agresja im się włącza. Nawet sobie potańczyliśmy, generalnie impreza udana, choć już dla mnie było za długo, ale ogólnie OK.

To nie była zresztą jedyna okazja, kiedy dookoła pijący a ja trzeźwa-bo były imieniny moich rodziców (obchodzone kilka razy, bo w kilku towarzystwach) no i Święta.
W Sylwestra impreza była bez alkoholu, bo Mąż szedł na rano do pracy i byliśmy u mojej siostry, a ponieważ szwagier jest taksówkarzem to po północy zaczynał jeździć więc też nie mógł pić. Siostra biedna przez całą imprezę jednego drinka się napiła. No i niestety ta impreza była trochę klapą. Mąż siedział i miał minę "Niech już będzie ta dwunasta i chodźmy do domu", szwagier się pokładał, mi się chciało tańczyć, ale nie było z kim. Chyba najlepiej bawiła się moja chrześnica;) No ale odbijemy to sobie. Póki będę mogła;)
Planujemy iść na miasto na tańce w ostatni weekend karnawału (bo wcześniej Mąż pracuje na noc). Mam nadzieję, że to wypali.

Poza tym miałam zamiar się z koleżanką na jogę zapisać, a tu niespodzianka i ginekolog powiedział, że na jogę się mam absolutnie nie chodzić. Szkoda mi bardzo, bo z aktywności fizycznej zostaje mi gimnastyka dla kobiet w ciąży, która jest dla mnie nudna i basen. Tęskni mi się za siłownią.
A dziś mi się śniło, że jeździłam na rowerze;)

Wczoraj zamówiłam sobie w końcu torbę skórzaną;) Planowałam zakup nowej torebki już przed Świętami, myślałam, że może Mąż mi kupi na Święta, ale dostałam sweterek-bardzo ładny;)  Pieniążki z prezentów więc postanowiłam przeznaczyć na zakup torebki i wczoraj w końcu, po długich namysłach i wyborach wybrałam jedną. Na dodatek w prezencie jako gratis ma być dodana skórzana portmonetka. Jutro powinna przyjść przesyłka;)

Pozdr;)

6 komentarzy:

  1. pewnie, nie ma co ryzykowac. Dla wlasnego dobra i dla dobra dzidziusia lepiej posiedz jeszcze w domu :)
    Szkoda, ze nie mozesz chodzic na joge, ale odbijesz to sobie po porodzie :) A ktory to juz tydzien?

    OdpowiedzUsuń
  2. kuruj się, kuruj:)

    ja lubię imprezki, ale najlepiej jak one odbywają sie u nas w domu:)jeszcze przed ciążą mogłam siedzieć do nie wiadomo której godziny, a teraz godzina 22:00 a ja już jestem beton:)

    no i najlepiej gdyby dana impreza przyszła do nas do domu, żebym nie musiała nigdzie na to zimno wychodzić:)

    ostatnio mam też problem z wytrzymaniem w kościele i ze zmianą temperatury...więc w niedzielę msza dla nas skończyła się o 18:20:)
    ehh....te ciąże...


    PS: Nie gratulowałam ci, więc robię to teraz...:))gratulacje mamusiu!!!!!


    HEBAMME

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że zostałaś jeszcze w domu, bo lepiej porządnie się wykurować, bo potem choroba może wrócić ze zdwojoną siłą.
    A co do alkoholu, to ja należę do osób, które bardzo mało piją (wręcz mega rzadko) i zawsze uważałam, że aby impreza była udana nie trzeba żadnych procentów. Z przyjaciółkami jak się zeszłyśmy to zwykle dostawałyśmy takiej głupawki, że każdy obserwujący nas z boku mógłby pomyśleć, że każda z nas wypiła przynajmniej jedną flaszkę na głowę, a my byłyśmy w 100% trzeźwe. Wystarczy dobre towarzystwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie alkohol to zwykła używka i uważam, że gdyby nie to, to większość ludzi na takich imprezach siedziała by drętwo.

    Kompletnie nie rozumiem jak można alkohol uzależniać od dobrej zabawy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przymierzam się do powrotu na blogowe włości :-) Czynię zatem pierwszy krok i po 1. wpadłam się przywitać a po 2. pogratulować ciąży!!! :-)

    OdpowiedzUsuń